Ksiądz nie wpuścił trumny szwagra
Proboszcz z Kobylanki nie zgodził się na
wprowadzenie zwłok do kościoła - informuje "Głos Szczeciński".
Wiesław Karpiński zmarł na raka. Ceremonia pogrzebowa nie mogła odbyć się w kościele. Nie zgodził się ksiądz Feliks Łoboś. Stwierdził, że ś.p. Wiesław nie chodził do kościoła. Dlatego nawet po śmierci nie mógł przekroczyć progu świątyni. W czwartek odbył się pogrzeb; bez proboszcza.
Trumna stała za płotem, nie była nawet na dziedzińcu przed kościołem - mówi gazecie Teresa Karpińska, bratowa zmarłego. To wielki ból dla nas wszystkich. Proboszcz zachował się niestosownie. Od 1946 roku mieszkam w Kobylance, mieliśmy wielu proboszczów, ale takiego jeszcze nie było. Rodzina utrzymuje, że nie spodziewała się tego po księdzu Łobosiu. Według nich zmarły nie zasłużył na takie traktowanie.
Wzburzeni uczestnicy pogrzebu próbowali spotkać się z księdzem. Niestety był nieosiągalny. Kondukt bez kapłana odbył drogę na cmentarz. Tutaj czekał wikary, który pochował zmarłego. Po pogrzebie powiedział, że może odprawić mszę. Nie zgodziliśmy się, przecież to już za późno - opowiada dziennikowi Stanisław Karpiński, chrześniak zmarłego. "Nie mamy do niego pretensji. Później kilkakrotnie próbowaliśmy się spotkać z proboszczem. Za każdym razem go nie było. Nie wierzę w to. Jego samochód stał na podwórku. Może dobrze, byliśmy tak wzburzeni, że mogło się coś stać. Proboszcz jest u nas dopiero od kilku miesięcy, ale swoim zachowaniem na pewno nie zjedna parafian" - ocenia na łamach "Głosu Szczecińskiego" Karpiński.