Ksiądz domagał się datków po kolędzie. Kramer: Ludzie nie cierpią pazerności
Proboszcz z Rzeszowa zostawił ludziom na wycieraczkach kartkę z żądaniem wspierania budowy kościoła. Sprawę skomentował Grzegorz Kramer, który pisze wprost, że "zalewa go gniew".
04.01.2018 | aktual.: 23.01.2018 17:05
Rzeszowianie, którzy nie przyjęli księdza po kolędzie, dowiedzieli się, że są zobowiązani do comiesięcznego wspierania budowy parafialnego kościoła. W liście napisano jasno, że każdy "w sumieniu przekazuje kwotę, na jaką go stać". O sprawie informowała rzeszowska "Wyborcza". Do sprawy odniósł się ks. Grzegorz Kramer i nie zostawia suchej nitki na proboszczu.
Kramer stwierdza, że w jego parafii "księża nie zbierają pieniędzy podczas kolędy". Dodaje jednak, że takie datki są potrzebne - z prostej przyczyny. "W okresie zimowym to ważne, bo wiele pieniędzy idzie na ogrzewania. Tak, księża jakąś część z tego zastrzyku zatrzymują dla siebie" – podkreśla. Ale jego zdaniem, między domaganiem się pieniędzy, a dobrowolnym datkiem jest różnica.
Zdaniem Kramera, księża, którzy wymuszają cokolwiek na parafianach, "najwięcej tracą". "Ludzie mają zmysł utrzymywania swojego kościoła, ludzie po prostu nie cierpią pazerności" – stwierdza wprost. I dodaje, że pazerność odbiera też wiarę we wsparcie Boga. I ma dla księży jedną radę: "Nie trzeba zostawiać ludziom na wycieraczkach takich listów, bo one nie sprawią, że w kasie będzie więcej złotówek, ale że ludzi w kościele będzie mniej".
Mocne słowa duchownego spotkały się z dużym entuzjazmem internautów. "Nic dodać nic ująć", "Ot, taka nasza rzeczywistość", "Szczera prawda. Dobrze, że padają z ust kapłana", "Kurczę… ja to nawet słuchać nie mogę, jak księża o pieniądzach zaczynają mówić…" – piszą.