Ksiądz domagał się datków po kolędzie. Kramer: Ludzie nie cierpią pazerności
Proboszcz z Rzeszowa zostawił ludziom na wycieraczkach kartkę z żądaniem wspierania budowy kościoła. Sprawę skomentował Grzegorz Kramer, który pisze wprost, że "zalewa go gniew".
Rzeszowianie, którzy nie przyjęli księdza po kolędzie, dowiedzieli się, że są zobowiązani do comiesięcznego wspierania budowy parafialnego kościoła. W liście napisano jasno, że każdy "w sumieniu przekazuje kwotę, na jaką go stać". O sprawie informowała rzeszowska "Wyborcza". Do sprawy odniósł się ks. Grzegorz Kramer i nie zostawia suchej nitki na proboszczu.
Kramer stwierdza, że w jego parafii "księża nie zbierają pieniędzy podczas kolędy". Dodaje jednak, że takie datki są potrzebne - z prostej przyczyny. "W okresie zimowym to ważne, bo wiele pieniędzy idzie na ogrzewania. Tak, księża jakąś część z tego zastrzyku zatrzymują dla siebie" – podkreśla. Ale jego zdaniem, między domaganiem się pieniędzy, a dobrowolnym datkiem jest różnica.
Zdaniem Kramera, księża, którzy wymuszają cokolwiek na parafianach, "najwięcej tracą". "Ludzie mają zmysł utrzymywania swojego kościoła, ludzie po prostu nie cierpią pazerności" – stwierdza wprost. I dodaje, że pazerność odbiera też wiarę we wsparcie Boga. I ma dla księży jedną radę: "Nie trzeba zostawiać ludziom na wycieraczkach takich listów, bo one nie sprawią, że w kasie będzie więcej złotówek, ale że ludzi w kościele będzie mniej".
Mocne słowa duchownego spotkały się z dużym entuzjazmem internautów. "Nic dodać nic ująć", "Ot, taka nasza rzeczywistość", "Szczera prawda. Dobrze, że padają z ust kapłana", "Kurczę… ja to nawet słuchać nie mogę, jak księża o pieniądzach zaczynają mówić…" – piszą.