Ks. Peszkowski: data zbrodni katyńskiej musi być częścią naszego jestestwa
Wszystko, co było z Katyniem związane, to było straszliwe kłamstwo, więc ta data musi być częścią naszego jestestwa, nie tylko Polski, ale i całego świata. To jest określenie czegoś, co było w świecie, w dziejach naszych, w dziejach ludzkości jako jedna z najstraszliwszych rzeczy jaka była - mówi w "Sygnałach Dnia" ks. Zdzisław Peszkowski, kapelan rodzin katyńskich.
09.04.2005 | aktual.: 10.04.2005 11:17
Sygnały Dnia: 65 lat temu z radzieckich obozów w Kozielsku, Ostaszkowie i Starobielsku wywieziono pierwsze transporty śmierci z polskimi jeńcami. Na mocy decyzji Stalina rozpoczęła się egzekucja prawie 22 tysięcy Polaków wziętych do niewoli po agresji Związku Radzieckiego na Polskę. W studiu "Sygnałów Dnia" ksiądz prałat Zdzisław Peszkowski, kapelan rodzin katyńskich, witam. Jutro miały odbyć się uroczystości państwowe upamiętniające tę datę, musiały zostać przeniesione na późniejszy termin.
Ks. Zdzisław Peszkowski: Witam z całego serca, cieszę się, że jestem z wami. Stalin specjalnym trybem bez sądu, bez niczego dał nowy rozkaz, w którym to tłumaczy na nowo termin ludobójstwo. Przez to można było wymordować wszystkich. Data tego dnia powinna być na całym świecie datą, która będzie przypominała to, co jest w książce Ojca Świętego - "Pamięć i tożsamość", kiedy mówił o tych miejscach zła, których uosobieniem jest Auschwitz, a z drugiej strony wszystko to, co z faszyzmem miało związek. Drugą stroną jest Katyń, który w jakiś sposób łączy w sobie całą straszność tego wszystkiego, co tam się stało. To, że wymordowano tam naszą elitę. Przede wszystkim forma - wszystko, co było z Katyniem związane, to było straszliwe kłamstwo, więc ta data musi być częścią naszego jestestwa, nie tylko Polski, ale i całego świata. To jest określenie czegoś, co było w świecie, w dziejach naszych, w dziejach ludzkości jako jedna z najstraszliwszych rzeczy jaka była.
Jeśli chodzi o Polskę, to teraz moje serce i moje myśli są całkowicie przy Ojcu Świętym. Nikt nam nie pomagał tak w każdym razie mnie jak to robił Papież. Codziennie modlił się za Katyń. Dawał mi wszystkie znaki, jakie tylko można było dać i jedną z największych rzeczy, jakie razem przeżyliśmy, to było wtedy, gdy jednego dnia byłem u Ojca Świętego na kolacji. Mówiłem - Proszę Ojca, jutro tutaj będą rodziny katyńskie, będą ludzie z całego świata i ci z syndromem katyńskim to znaczy, że matka nie mogła swoim dzieciom przez lata całe powiedzieć, że ma jakikolwiek związek z Katyniem, bo to było prześladowanie i to najbardziej brutalne. Wtedy stanęliśmy przed problemem, że trudno nam przebaczyć i gdy następnego dnia rano powiedziałem Ojcu Świętemu podczas medytacji, która zawsze przed mszą odbywa. Papież napisał coś, dał to arcybiskupowi Dziwiszowi i to było to przemówienie, które przywożę jako największy skarb.
Gdy On do nas mówi, to mówi w ten sposób - Ojcze przebacz im, bo nie wiedzą co czynią. Natychmiast dodaje - oni wiedzieli, co robią i natychmiast daje całe spektrum ogromne miłosierdzia Bożego i daje nam drogę jak mamy żyć, daje nam plan co mamy robić. Między innymi to jest wprowadzenie że będziemy pamiętali, będziemy szukać prawdy, ta prawda musi naszą pamięć ubogacić. A z drugiej strony też prawdą jest to że mamy przebaczać. Będziemy szukali tej prawdy, będziemy pamiętali, a z drugiej strony mówimy - będziemy przebaczali, by można było żyć. To jest takie cztery p, które zdecydowanie wprowadzam w życie pierwsze to prawda, później pamięć, prawo i przebaczenie.
Sygnały Dnia: Zadaniem rodzin katyńskich jest nim właśnie niesienie przebaczenia, tak właśnie powiedział Papież podczas jednej z audiencji, Jan Paweł II w swoich homiliach mówił nie tylko o Katyniu, mówił również o naszej trudnej historii 14 lutego 1999 roku w przemówieniu skierowanym w Watykanie do ówczesnego Prezydenta Lecha Wałęsy padły te oto słowa: "(...) Polska nigdy Europy nie zdradziła. Czuła się odpowiedzialna za europejską wspólnotę narodów, oczekiwała od niej pomocy, ale też umiała za nią umierać. I oto po tej straszliwej tragedii przyszła następna, a miało to być podstawą porządku powojennej Europy, decyzja konferencji w Jałcie, którą słusznie można było określić jako zniszczenie zwycięstwa. Polska i inne kraje odczuły bardzo boleśnie postanowienia tej konferencji i naród nigdy nie pogodził się z nią i nie uległ narzuconej mu ideologii i totalitaryzmowi..." Jak te słowa dzisiaj po 6 latach można zinterpretować?
Ks. Zdzisław Peszkowski: To mówił Papież, ten Papież który zawsze mówił prawdę bezwzględnie i twardo. Domagał się od nas wysiłku byśmy to pojęli i według tego szli. Te słowa, które mówił Ojciec Święty, zawsze mogły być do Niego, kiedy przyszedłem mogłem powiedzieć wszystkie rzeczy, tu się dzieje z nami każda rzecz radosna. Teraz, kiedy byłem ostatni raz u Ojca Świętego, zawiozłem Mu uchwałę Sejmu. Mój ból był o tyle silniejszy, że nas się tłamsiło, jeśli chodzi o cmentarze, przecież prawie wycisnęliśmy z nich, kiedy Oni naprawdę... Jelcyn kiedy nam dał te dokumenty to my je z gardła wyciągnęliśmy. Dokument taki, który jest jasny z podpisami że to jest mordowanie. A później jeszcze druga część tego dokumentu, gdzie dostaliśmy, gdzie Chruszczow domaga się, by mu dać sprawozdanie jak to wszystko zostało wykonane i dostaje punkt po punkcie jak to zostało wykonane i jakie były tego konsekwencje.
Mając to myśmy milczeli i ten kto najważniejszy otwierał buzię ze mną i był uważany, że psuje życie, psuje nasz stosunek do Rosji. Ojciec Święty zawsze mi mówił - jeśli pojadę do Rosji to będę w tym Katyniu, będę, i dobry Bóg dał, że kiedy jechał do Kijowa, dał mu książeczkę pod tytułem "Kijów i Bykownia". Ojciec Święty kiedy przyjechał to był w Katyniu, bo był w tym miejscu. Cieszę się że jeszcze przed śmiercią mogłem Mu powiedzieć, że My przestaliśmy się bać, że w prawdzie chcemy żyć. My nie będziemy normalni nigdy, jeśli my nie przejdziemy obok tej rany, która jest raną naszego narodu i gdzie tak strasznie potrzeba naszej refleksji i naszej pracy nad sobą, by to wszystko było.