"Ks. Jankowski ślizgał się na cienkiej granicy"
Ks. Henryk Jankowski nie był tajnym
współpracownikiem - uważa ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski. Według
niego, mógł on nie mieć informacji, że SB uznawała go za kontakt
operacyjny. Zwrócił uwagę, że Kościół do tej pory nie wyjaśnił, dokąd sięgała
granica ewentualnych rozmów z SB, a kiedy to była współpraca.
Według ks. Isakowicza-Zaleskiego, ks. Jankowski "ślizgał się na
tej granicy".
Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski skomentował tak w RMF FM informację "Rzeczpospolitej", że z publikacji IPN pt. "Aparat represji wobec księdza Jerzego Popiełuszki 1982-1984" wynika, że SB zarejestrowała jako osobowe źródła informacji biskupów Kazimierza Romaniuka i Alojzego Orszulika, a kontaktem operacyjnym, choć wykorzystywanym najpewniej bez swojej wiedzy, był ks. Jankowski. W środę IPN zaprezentuje tę publikację.
- Być może ks. Jankowski miał pewną świadomość, że wypełnia misję, na pewno nie był tajnym współpracownikiem - powiedział ks. Isakowicz-Zaleski. - Bezsprzeczną rzeczą jest to, że ks. Jankowski był inwigilowany, był represjonowany, i że był bardzo klarowną postacią, jeśli chodzi o popieranie Solidarności - dodał.
We wstępie do publikacji Jan Żaryn z IPN twierdzi, że kontaktem operacyjnym o pseudonimie "Libella" oraz "Delegat" jest ks. Jankowski. Zdaniem Żaryna, ks. Jankowski nie wiedział, w jakim charakterze występuje podczas rozmów z oficerem prowadzącym. Mógł natomiast świadomie uczestniczyć w grze politycznej, której celem była m.in. próba ograniczenia wpływu KOR na politykę Solidarności.