Ks. Jankowski: ja i SB? tylko wyrżnąć w gębę!
Ks. prałat Henryk Jankowski zaprzecza, że był kontaktem operacyjnym Służby Bezpieczeństwa. Jest też oburzony na historyków IPN, którzy w najnowszej książce zawarli taką informację. Ks. Jankowski o jednym z autorów książki mówi, że "tylko go wyrżnąć w gębę", zaś o drugim - że jest "kopnięty w głowę" i "chory psychicznie".
25.03.2009 | aktual.: 25.03.2009 16:23
Z publikacji IPN pt. "Aparat represji wobec księdza Jerzego Popiełuszki 1982-1984" wynika, że kontaktem operacyjnym SB o pseudonimie Libella oraz Delegat był ks. Henryk Jankowski.
We wstępie do książki historyk Jan Żaryn napisał, że ks. Jankowski nie wiedział, w jakim charakterze występuje podczas rozmów z oficerem prowadzącym. Mógł natomiast świadomie uczestniczyć w grze politycznej, której celem była m.in. próba ograniczenia wpływu KOR na politykę Solidarności. W środę IPN zaprezentował tę publikację.
B. proboszcz parafii św. Brygidy w Gdańsku powiedział dziennikarzom, że nie utrzymywał żadnych kontaktów z zastępcą naczelnika Wydziału IV KW MO w Gdańsku Ryszardem Berdysem. Przyznał jednak, że znał go, ponieważ wraz z kilkoma innymi osobami mieszkał on na terenie dzisiejszej plebanii kościoła, jeszcze przed wprowadzeniem się tam duchownych.
- On próbował w każdym bądź razie rozmawiać, pytać co się dzieje w kurii, ale mnie to nie interesowało w ogóle, ja się tym nie przejmowałem. Wiedziałem, że to był ubek. W ogóle się nie dyskutuje z takim człowiekiem - powiedział ks. Jankowski.
Nie kryje on swojej złości do autorów książki "Aparat represji wobec księdza Jerzego Popiełuszki 1982-1984". - Nie ma co dyskutować z nimi, tylko wyrżnąć jednego w gębę i do widzenia - dodał.
O Żarynie ks. Jankowski powiedział natomiast, że "jest kopnięty w głowę" i "powinien się leczyć", bo "jest umysłowo chory".
- Mnie jest tylko żal ludzi, że takie głupoty muszą czytać i że dziennikarzy w to angażują - podkreślił b. proboszcz parafii św. Brygidy w Gdańsku.
"Współpraca ks. Jankowskiego z SB to tylko przypuszczenia"
Zdaniem byłego metropolity gdańskiego abp. Tadeusza Gocłowskiego informacje o ewentualnej nieświadomej współpracy ks. Henryka Jankowskiego z SB są tylko przypuszczeniami.
Zdaniem abp. Tadeusza Gocłowskiego twierdzenia dotyczące ks. Jankowskiego są tylko przypuszczeniami. - Nie ma żadnych dokumentów - powiedział były metropolita gdański, dodając, że mówienie nawet o nieświadomej współpracy ks. Jankowskiego bez poparcia tego dowodami, może być krzywdzące i dlatego jest naprawdę groźne.
- Po co to pisać, na litość boską, to jest naprawdę niebezpieczne - stwierdził abp Gocłowski.
Były metropolita przyznał jednak, że w kontekście informacji o ewentualnej nieświadomej współpracy ks. Jankowskiego z SB pojawiają się wątpliwości. Abp Gocłowski przytoczył tu przykład spotkania, które miało odbyć się w Watykanie w 1981 roku, a w którym wzięło udział czterech księży, w tym ks. Jankowski. Jak powiedział b. metropolita, SB w jakiś sposób poznała treść rozmów. - Wszystko wyszło, nie wiadomo, kto, jak, co? Ale to są wszystko przypuszczenia, nie ma pewności, a tam, gdzie nie ma pewności, nie możemy działać - stwierdził abp. Gocłowski.
"Ks. Jankowski był uważany przez SB za niebezpiecznego"
Z kolei redaktor naczelny "Tygodnika Powszechnego" ks. Adam Boniecki zauważa, że przy ocenie kontaktów ks. Henryka Jankowskiego z SB należy pamiętać, iż był on uważany za jednego z bardziej niebezpiecznych księży i poddawany inwigilacji przez SB.
Ks. Boniecki podkreśla, że sprawa kontaktów ks. Jankowskiego z SB jest bardzo złożona i skomplikowana, należy o niej rozmawiać z kompetentnymi ludźmi i nie można w odniesieniu do niej wyrywać fragmentów z całości.
- Należy jednak pamiętać, że ks. Jankowski był jednocześnie obiektem inwigilacji SB i jednym z trzech księży, obok ks. Popiełuszki i ks. Małkowskiego, którego uznawali za najbardziej niebezpiecznego i którego chcieli unieszkodliwić - wyjaśnił ks. Boniecki.