Ks. Boniecki: to spór między opinią publiczną a zakonem
"Zniechęcam się, spotykając się z tępotą niektórych krytyków i cenzorów. Zabroniono mi mówienia na jeden z najbardziej naglących tematów obecnego czasu". Powyższe słowa, które cytuje ks. Adam Boniecki, redaktor senior "Tygodnika Powszechnego", pochodzą z listu Thomasa Mertona do Karla Rahnera z 16 marca 1964 r. "Poinformowano mnie, że mam zamknąć jadaczkę (...), co też robię, ponieważ są to rozkazy, którym muszę być posłuszny" - pisał ów wybitny amerykański duchowny, pisarz i poeta.
16.11.2011 | aktual.: 17.11.2011 11:00
"Jeśli takie kłopoty miał wielki Thomas Merton, to doprawdy nie ma się czemu dziwić - pisze ks. Boniecki. - Był rozżalony, nawet wściekły, ale decyzji się podporządkował".
"Spór się toczy bez mojego udziału, między opinią publiczną a zakonem - dodaje redaktor senior "TP", który otrzymał na początku listopada zakaz wypowiadania się do mediów od swojego prowincjała. - Od mojej osoby znacznie ważniejsze i ciekawsze jest to, co w wyniku tej sprawy się ujawniło. W listach dostarczanych przez zwykłą pocztę i w mailach w centrum uwagi znajduje się nie ks. Adam Boniecki, ale własna wiara piszących oraz pełne niepokoju pytania o nią i o Kościół: jaki jest i za jakim tęsknią".
"Dodam jeszcze, że cokolwiek robiłem od czasu wstąpienia do zakonu, zawsze robiłem na polecenie moich zakonnych przełożonych" - pisze ks. Adam Boniecki.
Prowincja księży marianów poinformowała w komunikacie, że ks. Adam Boniecki ma ograniczyć swoje wystąpienia medialne do "Tygodnika Powszechnego". Zakaz nie dotyczy działalności pozamedialnej byłego redaktora naczelnego tygodnika.
Prowincja księży marianów nie poinformowała o przyczynach swej decyzji, jednak zbiegła się ona w czasie z wywiadem ks. Bonieckiego, którego udzielił Monice Olejnik w "Kropce nad i" w TVN24. Ks. Boniecki zwracał wówczas uwagę na "niefortunność umieszczenia krzyża na sali sejmowej"; mówił też, że: "nie na walce o krzyż w Sejmie polega piękno Ewangelii". O Januszu Palikocie powiedział: "Nie wiem, czy jego obecność w polityce jest aż takim złem".