PolskaKrzysztof Liszewski zginął na Mount Evereście

Krzysztof Liszewski zginął na Mount Evereście

04.06.2003 14:40, aktualizacja: 04.06.2003 14:57

Polski alpinista Krzysztof
Liszewski poniósł śmierć podczas próby wejścia na Mount Everest
(8850 m). 55-letni łodzianin brał udział w wyprawie wykupionej w
jednej z agencji turystycznych w stolicy Nepalu - Katmandu.

Po raz ostatni Liszewski był widziany 18 maja przez osoby wspinające się na najwyższy szczyt globu. Warunki atmosferyczne nie były zbyt sprzyjające. 21 maja nastąpiła poprawa, ale była to tylko tzw. dziura pogodowa. Potem warunki znacznie pogorszyły się. 29 maja towarzyszący wyprawie oficer łącznikowy przekazał z bazy głównej pod Everestem wiadomość o zaginięciu Polaka.

Po okresie załamania pogody, alpiniści zaczęli informować, że zwłoki Krzysztofa Liszewskiego leżą na Lodowcu Rongbuk i widoczne są z Przełęczy Północnej (7066 m).

"Według posiadanych przeze mnie informacji, można przypuszczać, że skoro ciało spoczywa u stóp północnej ściany, to Krzysztof musiał spaść z okolicy obozu II na wysokości 7900 m. Jest mało prawdopodobne, by stało się to podczas zejścia. Wszystko wskazuje na to, że spadł w drodze na szczyt" - powiedział Piotr Pustelnik, także łodzianin.

"Krzysztofa znałem bardzo dobrze, ale działaliśmy w dwóch różnych klubach wysokogórskich w Łodzi i nie byłem z nim na żadnej wyprawie" - dodał Pustelnik, który niedawno powrócił z Katmandu.

Pustelnik był kierownikiem międzynarodowej ekspedycji na Manaslu (8163 m). 17 maja zdobył szczyt wraz Krzysztofem Tarasewiczem z Gdańska.

"Informacje o zaginięciu Liszewskiego dotarły do mnie już w ubiegłym tygodniu, ale nikt nie mówił, że widział ciało - powiedziała uczestniczka wielu wypraw w góry wysokie, specjalizująca się w alpinizmie dziennikarka "Rzeczpospolitej" Monika Rogozińska.- Teraz nie ma już wątpliwości, że na Lodowcu Rongbuk spoczywa ciało Liszewskiego. Dla ostatecznego potwierdzenia tożsamości Russell Brice, kierownik komercyjnej ekspedycji, ostatniej, jaka przed monsunem została pod Everestem od tybetańskiej strony, wysłał Szerpów na Lodowiec Rongbuk, by z bliska sfotografowali zwłoki. Za dwa dni i ta wyprawa opuszcza bazę".

Liszewski wykupił prawo udziału w ekspedycji razem z dwoma Rosjanami i Amerykaninem Adrianem Nature, który po powrocie do Katmandu zrelacjonował wydarzenia ostatnich dni pracownikowi agencji turystycznej. Amerykanin był razem z łodzianinem w obozie I na Przełęczy Północnej (7066 m według najnowszych pomiarów). Kiedy nastała fatalna pogoda (m.in. wiał bardzo silny wiatr), radził Liszewskiemu by zrezygnował z dalszej wspinaczki. Uczynił to Adrian Nature i zawrócił do bazy. Krzysztof Liszewski poszedł sam do góry. Pragnął być pierwszym Polakiem, który zdobędzie Everest bez pomocy tlenu z butli. Na szczyt próbował wspiąć się po raz trzeci. Najwyżej doszedł do wysokości 8650 m.

W tej chwili nie można wjechać do Tybetu. Oficjalny komunikat władz głosi, że z powodu zagrożenia epidemią nietypowego zapalenia płuc (SARS) granice tej części Chin będą zamknięte do 1 lipca.

Krzysztof Liszewski urodził się 28 lutego 1948 roku. Z wykształcenia był inżynierem geodetą. Mieszkał w Łodzi. Wspinał się w Tatrach, Alpach, Afryce (Mount Kenya), w Pamirze (siedmiotysięczniki: Pik Korzeniewskiej i Lenina), Ameryce Północnej (Mount McKinley). W Himalajach dwukrotnie brał udział w wyprawach na Makalu (jesienią 1986 i zimą 2000/2001).

Od pierwszego wejścia na Mount Everest, dokonanego 50 lat temu przez Nowozelandczyka Edmunda Hillary'ego i Szerpę Tenzinga Norgaya, na szczycie najwyższej góry globu stanęły dwie Polki i jedenastu Polaków, a śmierć poniosło siedmiu Polaków.

Wyczyn wejścia na wierzchołek przypłacili życiem jego zdobywcy - Eugeniusz Chrobak (27 maja 1989) i Tadeusz Kudelski (18 maja 1999), którzy zginęli podczas zejścia. Lawina pogrzebała czterech alpinistów, którzy wyszli naprzeciw Chrobakowi - Andrzeja Heinricha, Mirosława Gardzielewskiego, Mirosława Dąsala i Wacława Otrębę. Liszewski jest siódmym Polakiem, który na zawsze pozostał na Mount Everest.

Źródło artykułu:PAP
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (0)
Zobacz także