Krzysztof Janik: nie ma powodu do dymisji
(RadioZet)
Panie Ministrze, czy dla dobra policji pan i wiceminister Sobotko nie powinniście podać się do dymisji? Przepraszam, ale z jakiego powodu? Z powodu zaniechania, Panie Ministrze. Ale jakiego? Z powodu takiego zaniechania, że prokuratura musiała się przekopać przez akta, żeby dotrzeć do przecieku policyjnego. Otóż, wie pani, chciałbym zaprotestować. Nie chcę tutaj atakować prokuratury, wręcz przeciwnie, w tej sprawie podobnie, jak i w tysiącach innych spraw, współdziałanie policji z prokuraturą było dobre. Powiedziałbym, że może nawet za dobre z mojego dzisiejszego punktu widzenia, bo w sprawie kontaktów szefa delegatury CBŚ w Kielcach i prowadzącego sprawę prokuratury nie mamy żadnych kwitów, notatek, ponieważ panowie rozmawiali na bieżąco ustnie. Czyli kto ustnie przekazał informację o przecieku? Zrobił to naczelnik oddziału XIII Centralnego Biura Śledczego w Kielcach. Poinformował najpierw dyrektora Centralnego Biura Śledczego, potem ten komendanta głównego policji, natomiast naczelnik równolegle,
telefonicznie poinformował zastępcę prokuratora okręgowego w Kielcach. A dlaczego zrobił to ustnie, a nie zrobił tego pisemnie? Nie ma dowodów na to. I to jest błąd. Pewnie gdyby ta sprawa nie miała takiego rozgłosu, to by nie miało znaczenia, ale teraz się okazuje, że trzeba to robić. Ale ja chcę powiedzieć otwarcie, że od wczoraj, jak pani wie, właściwie od niedzieli, bardzo szczegółowo analizuję postępowanie policji w tej sprawie i podzieliłbym ją na dwie części. Po pierwsze, jeśli chodzi o tempo informowania prokuratury, to uważam je za usprawiedliwione. Ale prokuratura oskarża policję o zaniechanie, prokurator Olejnik mówi, że to zdrada. Nie, nie, prokurator Olejnik mówi... My mówimy o dwóch różnych rzeczach: prokurator Olejnik mówi o przecieku, natomiast ja mówię o sprawie starachowickiej, a to jest znacznie szersza sprawa - przeciek jest trochę inną sprawą. W sprawie starachowickiej prokuratura otrzymała komplet materiałów 15 kwietnia i to było osiem tomów akt spisanych z taśm. Tak więc strasznie
przepraszam, ale ktoś to musi zrobić – to jest tysiąc sześćset stron, a tego nie robi wykwalifikowana maszynistka ani sekretarka, to robią funkcjonariusze, którzy rozumieją się na technice operacyjnej. I tu, moim zdaniem, nie było żadnego opóźnienia. Mało tego, policjanci twierdzą, że wskazali tom, w którym znajduje się sprawa przecieku. Natomiast - co chcę wyraźnie powiedzieć - nie złamano prawa. Ustawa stanowi, że to prokurator decyduje, ile wątków jest prowadzonych w śledztwie i ile śledztw z tego materiału powstaje. Tak, ale, Panie Ministrze, prokuratura podjęła sprawę z urzędu, nie podjęła sprawy, tak jak mówi wiceminister Sobotko, który - wedle „Rzeczpospolitej” - natychmiast miał zawiadomić prokuraturę. Tak, ale ja mam w tej sprawie dokumenty. Ponieważ myśmy o przecieku zostali poinformowani 27 marca wieczorem w Legionowie na spotkaniu z antyterrorystami, w tej sprawie polecono generałowi Kowalczykowi... Według prokuratury, 26 marca. To prokuratura jest w błędzie, po prostu tu się pomyliła. O tej
sprawie - bo 26 w ogóle ta sprawa miała miejsce, działo się w tej sprawie - wiedział prokurator, wiedział komendant główny, myśmy jeszcze nie wiedzieli. Pan generał Kowalczyk nas poinformował o tym 27, poprosiliśmy go o pisemną notatkę w tej sprawie. Przygotował ją pierwszego lipca, drugiego znalazła się ona na naszych biurkach. I w tej notatce - mogę o tym powiedzieć, ponieważ odtajniłem wczoraj ten dokument - w tej notatce są zapisane dyspozycje, żeby sprawę, całość materiałów, przekazać do prokuratury w Kielcach. Dobrze, Panie Ministrze, ale jak to się dzieje, że generał Kowalczyk informuje o sprawie przecieku, w którym jest mowa o wiceministrze Sobotce, wiceministrowi Sobotce i twierdzi... Ponieważ pan generał Kowalczyk był w tej sprawie jedynym nośnikiem informacji, to postępowanie, jak wiele innych, miało charakter tajny i on najlepiej wiedział o zakresie informacji posiadanych przez ministra Sobotkę. Tak. I w „Rzeczpospolitej” mówi generał Kowalczyk, że wiceminister Sobotko nie wiedział o sprawie
starachowickiej... Nie wiedział. Jak to nie wiedział? Pan wczoraj powiedział w TOK FM, że wiedział o sprawie starachowickiej. Przepraszam, gwoli prawdy: otóż o większych operacjach, podejmowanych przez policję, wiemy. Wiemy, w jaki sposób... Otóż generał Kowalczyk przyszedł i poinformował, że po zmianach kadrowych w kieleckim CBŚ mamy trzy poważne sukcesy: w styczniu zamknęliśmy jedną grupę, w lutym drugą, w marcu... Dobrze, ale, Panie Ministrze, nie mówmy o sukcesach, bo teraz mówimy o tym, że... Ale panią interesują fakty? Nie, nie, mówię o tym, że następuje degrengolada państwa, następuje recydywa... Nieprawda. Jak to nieprawda, Panie Ministrze? Nieprawda. Otóż, proszę pani... Pan Jagiełło, który jest sprawcą przecieku, który jest zdrajcą policjantów... Ale mieszamy wątki, znowu mieszamy wątki, chcę pani... ...zostaje wybrany do Rady Krajowej Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Czy pan głosował za nim? Pani Moniko, informuję panią, jeśli pani chce znać prawdę... Ale czy pan głosował za nim, czy nie? Ale chce
pani znać prawdę? Tak. Postępowanie w tej sprawie było tajne. Gdybym na przykład poinformowałbym salę, kongres, o sytuacji procesowej pana Jagiełły, to dzisiaj siedziałbym na ławie oskarżonych, bo podobnie jak Jagiełło zdradziłbym tajemnicę państwową. Czy głosował pan za Jagiełło? A to jest moja sprawa. Jak to pana sprawa? Oczywiście, że to jest moja sprawa, głosowanie było tajne. Jest pan wiceprzewodniczącym SLD. I moje pytanie jest: czy pan głosował „za”, Panie Ministrze? A to jest moja sprawa, nie chcę na to pani odpowiedzieć. Czyli rozumiem, Panie Ministrze, że pan głosował, wiedząc o tym, że jest to zdrajca policjantów. Nie, proszę pani, proszę mi nie zadawać tego pytania, bo tu pani przekracza pewne zasady. Dlaczego? Oczywiście, że tak. Natomiast informuję panią, że gdybym – podkreślam: postępowanie w tej sprawie było tajnie - chciał wykorzystać wiedzę, którą w tej sprawie posiadam, dokonałbym czynu przestępczego zwanego zdradą tajemnicy państwowej. Na to nie mogę sobie pozwolić. Ale czy to nie jest
ośmieszenie państwa? Na kongresie SLD premier Leszek Miller mówił tak: „Wraz z ujawnieniem afery Rywina kończy się pogoda dla korupcji i mam głęboką nadzieję, że na zawsze”. I kończy się. I taki człowiek jest w Radzie Krajowej... Teraz już nie jest, ale został wybrany. Ale, jeszcze raz pani tłumaczę, jak pani sobie wyobraża nie dopuszczenie do wyboru pana Jagiełły? Jak to? Normalnie sobie wyobrażam. Że przedtem robi się spotkanie i się skreśla Jagiełłę, mówi się, że on nie może i już. I nie tłumaczy się sali, dlaczego. Wie pani, strasznie panią przepraszam, ale chyba nie bardzo ma pani wiedzę, jak tego rodzaju zgromadzenia przebiegają. Jeśli pani sądzi, że bez zakończenia sprawy, bez zakończenia postępowania wyjaśniającego, coś, co jest tajemnicą państwową, może być wykorzystane w taki sposób, jak pani mówi, to dzisiaj bym przed panią - jeśli byłbym na wolności - odpowiadałbym na pytanie: a dlaczego pan przeprowadził taką operację? Rozumiem, Panie Ministrze, że gdyby nie „Rzeczpospolita”, to poseł Jagiełło
dalej by zasiadał w Radzie Krajowej, dalej byłby wiceprzewodniczącym... Uprzejmie panią informuję, że wedle wiedzy, którą wczoraj przekazali prokuratorzy postępowanie jest na ukończeniu. Został do przesłuchania, w charakterze podejrzanego, bo tu już nie ma wątpliwości, od kilkunastu dni nie ma wątpliwości, bo ja kilkanaście dni temu już wiedziałem, że w charakterze podejrzanego pan Jagiełło, co rozstrzyga jego sytuację procesową, a następnie w zależności od tego co on zezna będą przesłuchiwani dalsi świadkowie. To w każdym razie ktoś kłamie, bo prokuratura twierdzi, że nie miała wiedzy na ten temat, policja twierdzi, że miała wiedzę na ten temat, to znaczy, że ktoś nad tym nie panuje, panie ministrze. Ale przepraszam, prokuratura nie miała wiedzy na jaki temat? Na temat przecieku. A jak, a tysiąc sześćset stron, w tym przynajmniej ze cztery strony poświęcone przeciekowi. Tylko że ten biedny prokurator musiał się przekopywać przez te akta. A jak pani sobie wyobraża, że prokurator nie ma obowiązku czytania
akt. Ma obowiązek, ale gdyby wcześniej wiedział, to nie musiałby się przekopywać przez te tysiące akt. Pani Moniko, jeszcze raz panią proszę, proszę nie mieszać wątków. Przeciek był częścią sprawy starachowickiej. Prokurator dostał akta sprawy starachowickiej, gdzie jest wiele wątków, rozmaitych, bo nawet ci aresztowani w tej sprawie mają różne zarzuty. To nie jest tak, że wszyscy mają zarzut jednakowy. Panie Ministrze, ale czy nie uważa pan, że dla dobra sprawy minister Sobotko wcześniej powinien być zawieszony? Ale na jakiej podstawie? To na jakiej podstawie jest teraz urlopowany, dlatego że jest publikacja „Rzeczpospolitej”? Nie, dlatego że po prostu śledztwo dobiega końca i być może powinien w tym tygodniu - im szybciej, tym lepiej - stanąć jako świadek przez prokuratorem. To znaczy, może mi pan dać słowo honoru, że gdyby nie publikacja „Rzeczpospolitej”, to minister też byłby urlopowany, tak? Nie, nie, nie, mówię, że sprawa dobiega końca. Gdyby nie publikacja „Rzeczpospolitej”, pewnie by się kończyła
pod koniec tego tygodnia. Ta publikacja przyspieszyła po prostu finalizowanie sprawy. Ale śledztwo się jeszcze nie zakończyło, a tymczasem pan odwołał doradców. Już się zakończyło. Doradców nie odwołałem, ci doradcy nie mieli związku z tą sprawą, zostali odwołani, ponieważ zmieniamy sposób współpracy z policją i sposób nadzorowania policji. Czyli to nie są osoby związane z tą sprawą? Nie, ja nie mam żadnych informacji, aby były z nią związane. Czyli uważa pan, że dla dobra policji dobrze jest, że wiceminister Sobotko nadal pełni swoją funkcję, nadzoruje policję, chociaż jest urlopowany? Proszę pani, pewnie się nie rozumiemy co do tego, co to znaczy nadzorować policję. Otóż minister spraw wewnętrznych ani nikt z jego otoczenia nie ma prawa ingerować w prace operacyjne policji. Ja nie jestem Kiszczakiem... Zresztą w ubiegłym roku zmieniliśmy ustawę polegającą na tym, że nadzór nad pracą operacyjną policji - nad postępowaniem w sprawie Starachowic i w tysiącach innych spraw - sprawuje prokuratura. Minister
Sobotko, jego nadzór - podobnie jak i mój - to jest budżet policji, to jest rozwój policji, to są duże zakupy policyjne. Dobrze, ale jak pan spojrzy w oczy policjantom, Panie Ministrze, na święcie policjantów? Policja przeprowadzała akcję w Starachowicach, wiedząc o tym, że był przeciek, że było zagrożone ich życie... Wie pani, takie przecieki się zdarzają. Ja się zresztą dziwię doświadczonym prokuratorom, którzy wczoraj ujawnili, że w operacji brali udział tak zwani policjanci pod przykryciem, ale stało się. Przecieki się zdarzają, natomiast dramat tej sprawy i jej ranga polega na tym, że autorem przecieku bądź pośrednikiem przecieku był poseł SLD - i to jest cały ból tej sprawy. Myślę, że nie docenia pani policjantów, bo to nie są ludzie, którzy łatwo się obrażają. Policjanci oczywiście łatwo się nie obrażają, ale co mają policjanci myśleć o SLD, które właśnie donosi na policję? Wie pani, policjanci o SLD mogą myśleć przez pryzmat posła Jagiełły, ale mogą też patrzeć przez pryzmat tego, co ja robię. Przez
pryzmat pana Sobotki i pana zaniechania. Czy od razu ta sprawa nie powinna być załatwiona, czy od razu nie powinien być... Ale ja nie rozumiem, o czym mówimy, jak to „od razu załatwiona”, przecież to jest państwo prawa, to nie jest PRL. Dobrze, państwo prawa... PRL już się skończył. Dobrze, jeżeli jest przeciek i mówi się o nazwisku wiceministra, to chyba wiadomo, że trzeba go zawiesić dopóki sprawa nie będzie załatwiona. Przepraszam, ale w tej rozmowie pada także moje nazwisko, co prawda w takim kontekście: - a skąd to wiesz? od Janika... Przepraszam, zdradzam tajemnicę państwową... no nie, ale tam od jego ludzi... Przepraszam, co to znaczy? To znaczy, że każdy przestępca, który pomówi panią lub kogokolwiek innego, to musi pani ponieść za to konsekwencje, nie dajmy się zwariować. Niestety, pani Moniko, myślę że niezbyt wyraźnie mówimy o tym, że w Polsce stworzyła się maniera „powoływania się” w biznesie, w gospodarce, w polityce i, co ostatnio widać, w przestępczości. Wszyscy powołują się na różnych ważnych
znajomych. Jakoś najczęściej na SLD się powołują, Panie Ministrze. Oj, mogę służyć przykładami, że nie tylko. Pragnę natomiast pani powiedzieć, że proszę też nie mieć żadnych wątpliwości, że to nie są pierwsi radni SLD posadzeni przez policję za mojej kadencji. Ja nigdy nie patrzę, jakie kto ma legitymacje - i bardzo dobrze. Ale w każdym razie po kongresie Sojusz zbiera niezłe owoce, pijani członkowie SLD, członkowie, którzy doprowadzają do przecieków. Tak więc gratuluję, Panie Ministrze. Jak na razie, to są wszystko sprawy sprzed kongresu, natomiast... Jedna tuż po spotkaniu z premierem Leszkiem Millerem nawet. Wie pani co, powiem pani, że tak się złożyło, że rzeczywiście w tym tygodniu i ta sprawa wyszła na światło dzienne, i senatora... Przypadek. Dziękuję bardzo, gościem Radia Zet nieprzypadkowo był minister spraw wewnętrznych i administracji Krzysztof Janik.