Krzysztof Janik: byłych członków SLD trzeba zaprosić na kawę
Krzysztof Janik w Radiu Zet (RadioZet)
05.02.2004 | aktual.: 05.02.2004 15:11
Posłuchaj wywiadu (2,07 MB)
Gościem Radia Zet jest Krzysztof Janik, bez Policji, ale za to z klubem SLD, czyli szef Klubu SLD. Witam, Monika Olejnik, Dzień dobry Panu. Dzień dobry Pani, dzień dobry Państwu. Panie Przewodniczący kiedy premier Leszek Miller napisze, a może to się już stało, list do tych działaczy SLD, którzy odeszli z prośbą o powrót na łono partii? Nie wiem skąd się biorą takie pomysły. Jestem wdzięczny rozmaitym redakcjom, dziennikarzom, za troskę o nasze wewnętrzne sprawy, a nawet za próby wyręczania kierownictwa partii, natomiast prawda jest taka, wspominał o tym Marek Dyduch, że wśród tych ludzi, którzy odeszli, jest pewien procent tych, których szkoda za którymi żal. Nie wiem, czy list jest dobrym pomysłem, natomiast niewątpliwie trzeba z nimi rozmawiać. Mogę powiedzieć o mojej miejskiej organizacji w Tarnowie. Jest to kilkadziesiąt osób. Myślę, że z dziesięciu, jedenastu jest autentycznie szkoda. Trzeba ich zaprosić na kawę, będę jeździł, rozmawiał z nimi i namawiał do tego by zmienili swoją decyzję. Ale listu nie
wymyślili dziennikarze. List się zrodził w głowie Józefa Oleksego. On nie jest dziennikarzem, o ile sobie przypominam. Na zarządzie partii była mowa również o takim pomyśle. W luźnej debacie były zgłaszane rozmaite pomysły. Spokojnie. Zobaczymy. Jeśli będzie trzeba napisać list: oświadczam, że umiemy pisać. Nie żal Panu, że prof. Kazimierz Kik odszedł i przestał tworzyć centrum badawcze SLD? Ze zdumieniem przeczytałem opinię pana profesora, który twierdzi, że za swoje wypowiedzi zostanie „wycięty”. Nawet użył mojego nazwiska. Mam chyba taki dwoisty wizerunek, bo dla Kazia Kika, którego znam od lat, jestem jakimś satrapą, a dla innych jestem bratem łatą, więc już nie wiem co lepsze. Ale podobno panu Kikowi kazano siedzieć cicho w gabinecie i tworzyć zaplecze partii... Kazimierz Kik był szefem Instytutu Badań Społecznych SLD. Ostatnio był bardzo aktywny, reprezentował inną koncepcję polityczną niż kierownictwo. Krytykował to kierownictwo. Moim zdaniem to się mieści w ramach demokracji wewnątrzpartyjnej. Mało
tego. Gdyby nie Kazimierz Kik, czy prof. Jacek Wódz, którzy bardzo otwarcie i jasno prezentują swoje krytyczne racje i poglądy, to ta partia by więdła, więc powinni być aktywni. Żałuję, że zrezygnował. Ale dlatego zrezygnował, że mu powiedziano: albo będzie cicho tworzył zaplecze, albo nie będzie głośno krytykował... Tego nie wiem. Czytam wszystkie wypowiedzi publiczne pana profesora, a ten wątek mi chyba jakoś umknął. I powiedział, że to wszystko się odbywało w gabinecie Sekretarza Generalnego. Więcej niczego nie chciał powiedzieć Gazecie Wyborczej... Nie przesadzajmy. Gdyby pan prof. Kik przyszedł na prezydium Klubu Parlamentarnego i posłuchał jak my tam rozmawiamy o rzeczywistości, to wtedy wydawałby się bardzo umiarkowany. Skrytykował też wybór Jerzego Jaskiernię na barona świętokrzyskiego i powiedział, że widać, iż władze partii nie rozumieją o co chodzi. Tu pan Kik chodzi we własnej pętli. Gdybyśmy zabronili Jaskierni kandydowania, to by nas skrytykował, za to, że bronimy mu kandydowania. Wybór w
Kielcach możemy oceniać indywidualnie, jeden lepiej, drugi gorzej, trzeci absolutnie krytycznie, ale kierownictwu partii nic do tego. To nie jest PZPR panie profesorze i trzeba o tym pamiętać. Powiem tylko, że to nie do mnie tylko do profesora Kika. „Uwikłany w rządzie SLD ma problem z ideą. Troska o biednych ustąpiła trosce o przedsiębiorców, pacyfizm braterstwu broni z USA, walka o świeckie państwo trosce o nie drażnienie Kościoła. Każde z osobna odejście od lewicowej wrażliwości, wartości, da się racjonalnie wytłumaczyć.” – tak pisze dzisiejsza Trybuna. To prawda, że ostatnio uwikłani w rządzenie utknęliśmy w takich różnych kwestiach kluczowych dla tożsamości lewicy.... I zagubił się pierwiastek lewicowy... Nie. Proszę nie kpić, bo to nie jest kwestia tego, czy coś się zgubiło, czy nie. Jest to problem pewnej odpowiedzialności. Najważniejszym takim testem będzie plan Jurka Hausnera, gdzie będziemy musieli wybierać pomiędzy podstawowym przesłaniem lewicy, jakim jest troska o najbiedniejszych, a
odpowiedzialnością za finanse publiczne. Spróbujemy to pogodzić. Nie jest tak, że ten plan uderza w najbiedniejszych. Uderza w oszustów, wyłudzaczy. Mam nadzieję, że będziemy to w stanie zrobić. Próbujemy w klubie, bo klub i partia są miejscami, w których powinno się to odbywać, gdzie próbujemy odbudować naszą lewicową tożsamość, naszą lewicową wyrazistość i mam nadzieję, że nam się to uda. Proszę powiedzieć, które punkty planu Hausnera są ważne i które będą świadczyły o tym, że jeśli nie będzie poparcia opozycji, to SLD też przyłączy się do samorozwiązania parlamentu? Po pierwsze, myślę, ze jest to weryfikacja świadczeń przedemerytalnych. Na pewno kwestia waloryzacji rent i emerytur, zawieszenia tej waloryzacji na przyszły rok, no i kwestia rozpoczęcia reformy KRUS – u. To te punkty, które są już gotowe i otwierają prace nad innymi sprawami. Nie chcę mówić o sprawach oczywistych, takich jak rezygnacja z instytucji tzw. trzynastki w administracji, oszczędności i cięć w administracji. No tak, to wymyśliła
Platforma Obywatelska, tak więc autorem tego nie jest SLD... Nie chodzi o to kto wymyślił, ale czy jest dobre. Jeśli jest dobre, to my nie ścigamy się. Projekt ustawy stworzył PiS, żeby dopełnić, że tak powiem, palety. My się nie będziemy ścigać, nie złożymy własnego projektu. Poprzemy rozumne rozwiązanie. Opozycja mówi, że wy wszystko rozmiękczacie. Dziś Rzeczpospolita pisze: „Jednocześnie na mniejszą skalę niż planowano mają być ograniczone wydatki na świadczenia przedemerytalne.” A Rzeczpospolita kandyduje w jakichś wyborach? Nie rozumiem. Pisać można wszystko, bo się nie bierze za to odpowiedzialności. Ale politycy, którzy kandydują, też tak uważają, że wy rozmiękczacie plan. Tu akurat bym się nie zgodził. My go nie rozmiękczamy. To nieprawdę napisała Rzeczpospolita? Co to ma wspólnego z rozmiękczaniem? My cały czas patrzymy, żeby ochronić poziom życia najuboższych. I do tego będziemy dostosowywać plan. Trzeba patrzeć na to spokojnie. Jeśli słyszę o inicjatywie pod tytułem: „można obniżyć VAT z 20% do
piętnastu...” Tylko, że trzeba go wprowadzić powszechnie, to dla kogoś, w tym dla Rzeczpospolitej i dla prawicy jest to postulat rozsądny, a dla lewicy pamiętającej, że obecnie żywność jest obłożona 7% VAT – em taki pomysł oznacza wzrost kosztów utrzymania najbiedniejszych rodzin. Na to się nie zgodzimy. Na koniec chciałabym dowiedzieć się, czy będą „stare zgredy” na liście do Parlamentu Europejskiego? Mnie trochę bawi ta dyskusja... Przypomnę, że to pan Cox powiedział. Pan Cox powiedział o „zrzędliwych wujkach”. To jest określenie dużo bardziej sympatyczne, niż „stare zgredy”. Nie ulega wątpliwości, że ludzie którzy pójdą do Parlamentu muszą posiadać dwie cechy. Po pierwsze, zdolność do debaty z własną frakcją partyjną w Parlamencie, po drugie zdolność do debaty ze swoimi kolegami z Polski, bo tam trzeba być w Europejskiej Partii Socjalistów, bądź w partii chadeckiej, ale trzeba też bronić wspólnie interesów Polski i trzeba to robić kompetentnie. Będzie powiew młodości? Powiew młodości i kompetencji. Tak
bym to określił. I na koniec, czy zna pan pana Ostrowskiego? Tak, oczywiście. Trudno nie znać ludzi, którzy od lat kręcą się po polskim rynku, bywają w sejmie, byli zaangażowani w kontrakt F – 16. W końcu nie jestem pustelnikiem. Czy to dobrze, że pan Ostrowski będzie rozdawał karty? Żadnych kart nie będzie rozdawał. Nie jest tak, że najważniejszym żołnierzem w Wojsku Polskim jest wartownik przy Grobie Nieznanego Żołnierza, chociaż jest najczęściej eksponowanym wojskowym. Dziekuję Państwu. Gościem Radia Zet był Krzysztof Janik, szef klubu SLD.