PolskaKrzepka 80-latka odśnieża ulice

Krzepka 80‑latka odśnieża ulice

Henryka Węglewska ma 80 lat, ale sił i witalności mogłaby jej pozazdrościć niejedna 18-latka. Sama odśnieża chodniki w gdańskiej Letnicy. - Odpocznę po śmierci. Gdyby wszyscy tak wzięli się za odśnieżanie, to miasta nie miałyby takich problemów, jak tej zimy - śmieje się pani Henryka.

W Letnicy wszyscy ją znają. Jest chyba najbardziej rozpoznawalną osobą z tej dzielnicy. Mało kto może się pochwalić tyloma wywiadami dla różnych telewizji. Jak pytamy się o panią Henrykę, mieszkańcy od razu wskazują drogę: - Nasza celebrytka mieszka na ul. Starowiejskiej - mówią.

- Odśnieżała dziś, widziałem ją z rana. Że, też tak się jej chce. Mnie to nawet jej trochę żal, że ją tak wykorzystują - mówi jeden z okolicznych mieszkańców. Wiecznie w ruchu, jak sama mówi, nie lubi siedzieć w miejscu. Praca to jej żywioł. Niepozorne mieszkanie przy ul. Starowiejskiej, do którego prowadzą strome schody. Na górze łopaty gotowe w każdej chwili do użycia. Mało komu chciałoby się schodzić co chwila po takich schodach. Ale nie pani Henryce.

- Pracuję od 14 roku życia. Do 1990 roku pracowałam w fabryce mebli. Później poprosiłam o przeniesienie do PGM-u (firma zajmująca się sprzątaniem ulic i wywozem śmieci przyp. red.) z powodu choroby mojej mamy. Zaczęłam sprzątać. I tak jest do dziś. Wszystkie firmy, które następowały po niej przyjmowały mnie do pracy, bo zawsze mówiłam, że jestem w pełni sił. Nadal chcę to robić, choć nie wiem, czy jakaś firma, która wygra przetarg na sprzątanie Letniewa nie będzie chciała kogoś młodszego zatrudnić - wyjaśnia pani Henryka.

Jej praca to pasja, ale także zarobek, który pozwala jej opiekować się rodzeństwem. Sama ma mieszkanie na ul. Kołobrzeskiej. W Letnicy jednak spędza najwięcej czasu. O 18 lat młodszy brat pani Henryki, który w lutym ma już mieszkać w nowym mieszkaniu przy ul. Hallera ma jedynie 480 zł renty. Dotykany przez choroby, wymaga stałej opieki. Jeśli pani Henryka przestanie odśnieżać, straci nie tylko część swojego życia, ale możliwość realnego wsparcia swojej rodziny. A to byłaby dla nich tragedia. Zwłaszcza, że mają tylko siebie. Matka obojga zmarła na nowotwór osiemnaście lat temu. Dzieci pani Henryki mieszkają w Niemczech...

- Wszystko na dniach się wyjaśni. W PGM zapewniono mnie, że na pewno będą się starali mnie zatrzymać, bo są ze mnie bardzo zadowoleni. Nie muszą mi płacić świadczeń zdrowotnych, bo jestem na rencie. A ja nie poddaję się, chce to dalej robić, przecież nie mogę zostawić brata na pastwę losu. Jak boli to postękam, posmaruje i dalej robię swoje. Na inne rzeczy nie mam za wiele czasu - śmieje się pani Henryka.

Pod nadzorem pani Henryki jest praktycznie całe Letniewo. Ostatnio firma wreszcie posłała ciągnik do odśnieżania. Jeździ on jednak od czasu do czasu, tymczasem na nią wszyscy zawsze mogą liczyć. - Jak śnieg pada, to nie patrzę, czy jest czwarta, czy piąta rano, tylko wstaję. Szuflę mam drewnianą i plastikową. Zaczynam, jadąc Uczniowską od stadionu do tramwaju, no i później Starowiejską. Piach pożyczam od robotników. Sypie mocno, żeby ludzie sobie nóg nie połamali. Brat, jak nie zachorował ostatnio, też mi pomagał. O szóstej zwykle jestem już po pracy. Wtedy zajmuje się domem. Piorę, robię śniadanie. Trochę mniej pracy mam latem, kiedy zamiatam. Nawet przy krawężnikach, choć to należy do obowiązków miasta. No ale, jak ja nie zrobię, to przewiewa na ulicę. Jesienią, jak spadną liście z kasztanów, to workami wywożą. - deklaruje pani Henryka.

Po przeprowadzce brata nie ma się nic zmienić. 80-letnia pani Henryka na pewno nie zostawi chodników bez sprzątania. - Jeździ "czwórka" i można szybko się dojechać na Letnicę. Na pewno sama nie odejdę, choć dzieci mówią, żebym dała już sobie spokój i pytają, kiedy odpocznę. Mówię im, że odpocznę po śmierci. Na razie mam jeszcze wiele do zrobienia. O, za chwilę muszę jechać do Urzędu Miejskiego. Zawsze jest coś do zrobienia. Takie życie - kończy.

Polecamy internetowe wydanie: gdansk.naszemiasto.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (26)