Kryzys w Mołdawii: rosyjscy i zachodni dziennikarze nie wpuszczeni do kraju
• Rosyjskim i zachodnim dziennikarzom, którzy mieli relacjonować kryzys polityczny i demonstracje w Mołdawii, odmówiono wjazdu do tego kraj
• Protesty w Kiszyniowie trwają trzeci dzień z rzędu
• Demonstranci domagają się wcześniejszych wyborów
Protestujący udali się pod siedzibę publicznej telewizji, której zarzucają trzymanie strony rządu. Do demonstrantów dołączyli m.in. liderzy dwóch partii prorosyjskich.
W środę wieczorem tysiące ludzi zebrały się przed mołdawskim parlamentem w proteście przeciwko zaprzysiężeniu rządu nowego, prounijnego premiera Pavla Filipa. Kilkunastu demonstrantów sforsowało policyjny kordon i wdarło się do budynku. Opuścili oni parlament po apelach przywódców opozycji.
Wściekłość demonstrantów wywołały obniżające się standardy życia w Mołdawii. Zarzucają proeuropejskim partiom, które pozostają u władzy od 2009 roku, że nie przeprowadziły niezbędnych reform.
Na niedzielę zwołano wielką antyrządową demonstrację.
W piątek agencja AFP poinformowała też, że co najmniej jednemu dziennikarzowi rosyjskiej agencji RIA-Nowosti i korespondentowi w Moskwie czeskiego radia odmówiono wjazdu do kraju po przylocie na lotnisko w Kiszyniowie. Francuska agencja powołała się na współpracującego z nią okazjonalnie jednego z rosyjskich dziennikarzy; jego także nie wpuszczono do Mołdawii.
"Nie wpuszczamy dziennikarzy z żadnego kraju. Jest was wystarczająco dużo w Kiszyniowie" - mieli usłyszeć przedstawiciele mediów od osoby kontrolującej pracę straży granicznej.
Według oficjalnego stanowiska mołdawskiego MSZ dziennikarze "nie mieli akredytacji albo nie mogli wskazać jednoznacznie celu ich wizyty".
Pavel Filip, minister ds. technologii i łączności w poprzednim gabinecie, to pierwszy z trzech kandydatów zaproponowanych przez prezydenta, który zyskał aprobatę parlamentu. Podczas głosowania w środę deputowani przegłosowali, przy bojkocie opozycji, kandydaturę Filipa oraz utworzenie nowego rządu.
Demonstranci widzą w Filipie zaufanego współpracownika wpływowego oligarchy Vlada Plahotniuca, którego oskarżają o korupcję na wielką skalę. Zdaniem przeciwników Filipa będzie on tylko marionetką w rękach wpływowego sojusznika.
Protesty przeciw władzom w Mołdawii utrzymują się od wielu miesięcy z powodu wykrytej w kwietniu 2015 roku afery polegającej na wyprowadzeniu z mołdawskich banków w niewyjaśniony do dziś sposób ponad 1,5 mld dolarów.
Pieniądze zniknęły w listopadzie 2014 roku z państwowego banku oszczędnościowego oraz prywatnych banków Unibank i Social Bank. Z poufnego raportu firmy konsultingowej Kroll wynika, że pieniądze wyprowadzono za pomocą oszukańczych pożyczek i transferów. Poprzez sieć rosyjskich spółek i fikcyjnych firm z siedzibą w Wielkiej Brytanii fundusze miały trafić do łotewskich banków.