PolitykaKrym bez prądu. Ryzykowna gra Tatarów krymskich

Krym bez prądu. Ryzykowna gra Tatarów krymskich

Poniedziałek był dla mieszkańców Krymu dodatkowym dniem wolnym. Nic dziwnego, bo, podobnie jak i w poprzednich dniach, znaczna część półwyspu - poza szpitalami i inną niezbędną infrastrukturą zasilaną generatorami - nie ma prądu. I choć rosyjskie media starają się przedstawiać problemy Krymczan w lekki, a nawet żartobliwy sposób, to sytuacja jest poważna. I to nie tylko dla mieszkańców Krymu.

Krym bez prądu. Ryzykowna gra Tatarów krymskich
Źródło zdjęć: © AFP | Genya Savilov
Oskar Górzyński

23.11.2015 | aktual.: 23.11.2015 19:07

Wszystko przez serię tajemniczych eksplozji linii energetycznych w obwodzie chersońskim na Ukrainie, za pomocą których zasilany jest niemal cały półwysep. Do sabotażu nikt się dotąd nie przyznał, ale nie jest trudno wskazać głównych podejrzanych.

- Wszystko wskazuje na to, że dokonali tego radykałowie z Prawego Sektora lub radykalnej części krymskotatarskich polityków, którzy współpracują ze sobą na tym odcinku - mówi WP Konrad Zasztowt, analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.

Obie grupy od soboty prowadzą na miejscu wybuchów protest, starając się nie dopuścić do naprawy instalacji. To kolejny krok w prowadzonej od września przez tatarskich działaczy blokadzie Krymu, która zaczęła się od niewpuszczania na półwysep dostaw żywności. Tatarzy skarżą się na prześladowania ze strony rosyjskich władz półwyspu - i mają ku temu wiele powodów. Działalność polityczna jest systematycznie delegalizowana, lokalni liderzy zamykani w więzieniach, a krymskotatarskie firmy masowo przejmowane przez Rosjan. Symbolem nowej rzeczywistości był los Lenura Islamowa i kierowanej przez niego krymskotatarskiej telewizji ATR.

- Po aneksji Krymu przez Rosję, Islamow - który sam posiada rosyjskie obywatelstwo - starał się znaleźć jakieś modus vivendi z nowymi władzami na Krymie, ale okazało się, że koncyliacyjna postawa nie daje rezultatów. Jego kanał zamknięto,a sam Islamow wyjechał z Krymu i zaangażował się w akcje polityczne, takie jak blokada Krymu, której jest jednym z liderów - mówi Zasztowt. Warunki stawiane przez Islamowa i innych działaczy są jasne: chodzi o przywrócenie Tatarom praw politycznych i uwolnienie więźniów politycznych. Jak dotąd blokada nie przynosiła rezultatów. Jednak o ile żywność z Ukrainy można zastąpić (choć nie bez problemów) dostawami z Rosji, to w kwestii energii półwysep jest niemal w całości uzależniony od Ukrainy.

Nie jest to jednak wygodna sytuacja dla rządu w Kijowie, bo choć nadal domaga się on zwrotu półwyspu, a Tatarzy byli najsilniejszymi orędownikami ukraińskiego Krymu, to administracja Poroszenki ma inne priorytety.

- Priorytetową sprawą dla Kijowa jest Donbas. Na to, co zrobić z Krymem, nie ma natomiast pomysłu. Ukraina pozostawiła go i Tatarów własnemu losowi, w międzyczasie osiągając stan ograniczonej współpracy z tym terytorium: funkcjonowała wymiana handlowa, działały tam ukraińskie firmy. Władze w Kijowie nie potrafiły się zdecydować na bardziej zdecydowane przedsięwzięcia i politykę izolacji Krymu - mówi Zasztowt.

Rozdźwięk między aspiracjami Tatarów krymskich i ukraińskiej opozycji widoczny był w niedzielę, kiedy ukraińskie służby brutalnie rozpędziły pokojowy protest przed uszkodzonymi instalacjami. Do zaniechania blokady lidera Tatarów krymskich, Mustafę Dżemilewa, starał się skłonić także prezydent Ukrainy Petro Poroszenko. I być może mu się to uda, bo potencjalne konsekwencje jej przedłużania mogą być dla Ukrainy poważne.

- To moment, kiedy uwaga świata skupiona jest na Bliskim Wschodzie i Ukraina zeszła na drugi plan w mediach i w świadomości polityków. To dobry moment dla Kremla, by kontynuować swoją politykę destabilizacji i niszczenia państwa ukraińskiego. Rosja ma do tego narzędzia w postaci swoich wojsk w Donbasie i Krymie, ale też ze względu na uzależnienie Ukrainy od rosyjskiego gazu i elektryczności. Nie zdziwiłbym się, gdyby Rosja odpowiedziała posunięciami w sferze dostaw energii na Ukrainę - przewiduje ekspert.

Zdaniem analityka PISM, z perspektywy mniejszości tatarskiej, obecny protest, szczególnie w świetle bierności Kijowa, nie jest jednak pozbawiony sensu.

- Prawdopodobnie nie pomoże to w krótkim okresie polepszyć sytuacji Tatarów na Krymie. Ale w dłuższej perspektywie ma to uzasadnienie: blokada zwraca uwagę świata na prześladowania tej mniejszości i wymusza na Rosji do przynajmniej drobne działania dowodzące, że prawa Tatarów krymskich są respektowane - mówi Zasztowt. - Taka presja może mieć sens - dodaje.

**Zobacz również: Krym bez prądu

**

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (74)