"Krwawy weekend" w Iraku zaniepoił Europę
Poniedziałkowe gazety europejskie, komentując ostatni "krwawy weekend" w Iraku podkreślają "wysoką skuteczność" rebeliantów, zastanawiając się nad celowością utrzymania styczniowego terminu wyborów w tym kraju.
"Wzburzona nową, niespodziewaną falą przemocy, która w ciągu trzech dni zabiła ponad 80 osób, grupa sceptyków zwiera szeregi i domaga się odroczenia planowanych na 30 stycznia wyborów Iraku" - pisze lewicowo-liberalny dziennik rzymski "La Repubblica".
"Ataki, zamachy, rejestrowana co dzień zatrważająca liczba zabitych - czytamy - to rzeczywistość, z którą trzeba się liczyć. Nikt, poza sunnitami, nie chce jednak bojkotu. Widoczna jest wyraźna wola pójścia do wyborów, po raz pierwszy mogących przynieść decydujący przełom w Iraku, który przez 40 lat żył w dyktaturze i państwie terroru Saddama Husajna" - podkreśla gazeta.
Doniesienia ostatnich dni z Iraku "narzucają coraz bardziej niepokojące pytanie, czym to wszystko się skończy" - pisze w poniedziałek liberalny dziennik brytyjski "The Guardian". Tragiczny bilans ofiar "potwierdza, że powstańcy, działając z wyrachowaniem i bez skrupułów, dokładnie wybierają swoje cele i osiągają wyjątkową skuteczność".
"W rezultacie nasuwa się wątpliwość, czy irackie siły bezpieczeństwa rzeczywiście mogą dać sobie radę bez Amerykanów - a także wątpliwość co do daty i celowości organizowania za sześć tygodni wyborów powszechnych. Pytania te trzeba pilnie postawić, gdyż oficjalne stanowisko Waszyngtonu, Londynu i Bagdadu wciąż jest takie, że przemoc da się ograniczyć, a wybory mogą odbyć się w zaplanowanym terminie 30 stycznia" - pisze "The Guradian".
"Wszystko, co widzieliśmy w ostatnich dniach i tygodniach [w Iraku], podkreśla tylko wagę zadań w zakresie bezpieczeństwa przed wyborami 30 stycznia" - pisze inny dziennik londyński, lewicowo- liberalny "The Independent". "Ciągłe pogarszanie się sytuacji bezpieczeństwa zrodziło przybierające na sile żądania przesunięcia terminu wyborów. Jednakże to dzisiaj właśnie jest moment, kiedy radosna pewność siebie prezydenta USA George'a W. Busha może okazać się atutem" - zauważa dziennik.
"Mniej lub bardziej demokratyczne wybory stanowią jedyną podstawę, na której iracki rząd może uzyskać jakąś formę legalności. Wybory są ostatnią nadzieją dla Iraku. Kiedy mocarstwa okupacyjne nie mogą już nic więcej zrobić dla Iraku, powinny przynajmniej zagwarantować przeprowadzenie wyborów - i to punktualnie" - podkreśla "The Independent".