Krwawe zamachy w Iraku - operacja antyterrorystyczna trwa
Dwaj zamachowcy samobójcy z ładunkami wybuchowymi pod odzieżą wysadzili się w powietrze w tłumie byłych policjantów demonstrujących w Hilli i zabili 27 osób. Był to jeden z najkrwawszych ataków w trwającej od miesiąca wzmożonej fali przemocy.
Eksplozje w Hilli, zamieszkanej głównie przez szyitów, i zatrzymanie na pół dnia przez żołnierzy USA przywódcy arabskich sunnitów w Bagdadzie wzmogły napięcie między tymi dwiema społecznościami irackimi. Do zamachów w Hilli przyznało się irackie skrzydło Al-Kaidy.
Ciała w kawałkach
Według policji, dwaj samobójcy zdetonowali swe ładunki w tłumie byłych komandosów sił policyjnych, którzy zebrali się przed siedzibą władz, aby protestować przeciwko rozwiązaniu ich jednostki.
Trudno policzyć zabitych, bo ciała są porozrywane na kawałki - powiedział jeden z Irakijczyków obecnych na miejscu zamachu. - Oby Bóg pokarał tych, którzy to zrobili.
Rannych zostało 118 osób. Obok sandałów i butów na ulicy w kałużach krwi leżały części ciała. Ratownicy przenosili zwłoki na noszach i prześcieradłach i kładli je do furgonetek.
Rebelianci nasilili ataki po 28 kwietnia, kiedy powstał nowy, wyłoniony w wyborach rząd iracki, i w ciągu miesiąca zabili przeszło 740 Irakijczyków. W maju zginęło też 70 żołnierzy amerykańskich, więcej niż w jakimkolwiek innym miesiącu od stycznia, kiedy partyzanci próbowali storpedować wybory powszechne.
Operacja Błyskawica
Aby pokazać Irakijczykom, że rząd ma plan poskromienia partyzantki, władze rozpoczęły w Bagdadzie Operację Błyskawica, wielkie przeczesywanie stolicy w poszukiwaniu kryjówek ekstremistów, składów broni i miejsc, gdzie terroryści fabrykują swoją najgroźniejszą broń - bomby samochodowe.
Zapowiedziano, że przeszło 40 tysięcy policjantów i żołnierzy irackich, wspartych przez 10 tysięcy żołnierzy USA, zamknie wszystkie drogi do Bagdadu, a w samym mieście będzie legitymować kierowców i sprawdzać pojazdy w prawie 700 punktach kontrolnych.
Iracka Al-Kaida, dowodzona przez jordańskiego terrorystę Abu Musaba Zarkawiego, ogłosiła, że w odpowiedzi na Operację Błyskawica podjęła kontrofensywę. W niedzielę ekstremiści-samobójcy zdetonowali w Bagdadzie co najmniej trzy samochody-bomby i zaatakowali policję w zachodniej części miasta. W całym Iraku zabili co najmniej 25 Irakijczyków i brytyjskiego żołnierza.
Wobec wzrostu przemocy przywódcy polityczni apelują o spokój, ostrzegając Irakijczyków, że ekstremiści chcą wepchnąć kraj na drogę wojny domowej.
Szyici nie włączają sunitów
Waszyngton nakłania szyitów i Kurdów, którzy mają miażdżącą większość w parlamencie irackim, by włączyli do prac nad stałą konstytucją państwa więcej arabskich sunnitów.
Arabscy sunnici dominowali w Iraku za rządów Saddama Husajna, ale w styczniowych wyborach do 275-miejscowego parlamentu zdobyli tylko 17 mandatów, gdyż wiele ich ugrupowań bojkotowało głosowanie, a ogromna większość tych sunnitów, którzy byli gotowi pójść do urn, pozostała w domu ze strachu przed terrorem, najsilniejszym właśnie na terenach sunnickich.
Premier Ibrahim Dżafari powołał do swego rządu kilku arabskich sunnitów i powierzył im m.in. resort obrony. Obiecał też pomyśleć, jak przyznać im większą rolę w układaniu konstytucji.
Jednak w poniedziałek arabscy sunnici mieli nowy powód do niezadowolenia: o świcie żołnierze amerykańscy wtargnęli w Bagdadzie do domu przywódcy największej arabskosunnickiej partii politycznej, Muhsina Abd al-Hamida, zakryli mu głowę papierową torbą i zabrali go z sobą, razem z trzema jego synami.
Przez kilka następnych godzin Amerykanie nawet nie potwierdzali wiadomości o zatrzymaniu Hamida. Zareagowali dopiero gdy prezydent Iraku Dżalal Talabani wyraził "zdziwienie i niezadowolenie" z powodu zatrzymania polityka i zażądał, by przywódcę Irackiej Partii Islamskiej natychmiast wypuścić na wolność, i gdy premier Dżafari zarządził dochodzenie w tej sprawie. Dowództwo wojsk USA ogłosiło wtedy, że Hamida zatrzymano przez pomyłkę, wobec czego zostaje zwolniony.