Krowa po szyję w gnoju; rolnik odpowie za znęcanie się
W jednym z gospodarstw we wsi Kozów w woj. świętokrzyskim lekarz weterynarii musiał - ze względów humanitarnych - uśpić cierpiącą krowę. Zwierzę żyło w skandalicznych warunkach - poinformowała pełnomocnik wojewody świętokrzyskiego do spraw ochrony zwierząt Karina Schwerzler.
- Dwie ocalałe krowy i byczek trafią z tej hodowli do innego gospodarstwa, a do prokuratury skierowane zostanie doniesienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez rolnika - powiedziała pełnomocnik. Wraz z policją, inspekcją weterynaryjną i wójtem gminy Smyków interweniowała ona w Kozowie, po odebraniu anonimowego telefonu, że w jednej z zagród zwierzęta żyją w skandalicznych warunkach.
- Gdy udaliśmy się pod wskazany adres, stwierdziliśmy, że bardzo wychudzony byk o wadze ok. 350 kg - zamiast typowej dla jego wieku wagi 700-800 kg - już nie żył, natomiast krowa, również bardzo wychudzona, była w oborze pogrążona w gnojowicy; widać było tylko jej głowę i kawałek grzbietu - relacjonuje Schwerzler.
Przesiąknięty wodą gnojownik był grzęzawiskiem-pułapką, w której zwierzę prawdopodobnie tkwiło od dwóch lub trzech tygodni. Lekarz zdecydował o jego uśpieniu, ponieważ bardzo cierpiało.
Z ewidencji weterynaryjnej wynika, że w tym gospodarstwie powinny być jeszcze trzy inne sztuki bydła. Rolnik przyznał, że padły i zakopał je w polu.
Zdaniem mieszkańców Kozowa, samotnie żyjący, około 60-letni właściciel zaniedbanego gospodarstwa, odmawia przyjęcia jakiejkolwiek pomocy - dodała Schwerzler.