Król żelatyny truje za państwowe pieniądze
Hektolitry toksycznych ścieków płyną z
fabryki "króla żelatyny" Kazimierza Grabka nielegalną rurą do
lasu. Zakład Grabka powstał za pieniądze wyłudzone z... funduszu
ochrony środowiska, informuje "Gazeta Wyborcza".
24.01.2005 | aktual.: 24.01.2005 06:50
Z hali produkcyjnej wychodzi kilkudziesięciometrowa rura. Kończy się w pobliskim lesie, gdzie jak okiem sięgnąć rozlewa się ściek przykryty warstwą białego tłuszczu. Oddychanie utrudniają opary kwasu solnego. Tak wygląda otoczenie fabryki rodziny Grabków w podłódzkim Zgierzu. W ściółkę poszło co najmniej kilkadziesiąt tysięcy metrów sześciennych.
Fabryka Grabka - formalnie zarejestrowana na jego córkę Annę, której jest pełnomocnikiem - powstała za pieniądze Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska w Łodzi. W 2000 r. fundusz kierowany przez polityków SLD i PSL, przy poparciu pos. Andrzeja Pęczaka (obecnie w areszcie) przyznał Grabkowi 10 mln zł pożyczki. Ponieważ nie mogli dać pieniędzy na prywatny biznes, jakim jest fabryka żelatyny, inwestycję nazwano "zakładem utylizacji odpadów poubojowych". Po ujawnieniu afery przez media biznesmen nie dostał całej kwoty. Ostatecznie pożyczył 8,5 mln zł. Pieniędzy nie oddał do dziś.
- Przyznanie tej pożyczki od początku było błędem - przyznaje Robert Kozubal, rzecznik WFOŚ. Zarząd funduszu podjął właśnie decyzję o rozpoczęciu windykacji długu. Z odsetkami to już 13 mln zł. (PAP)