ŚwiatKról nie lata z następcą tronu, prezydenci z premierami

Król nie lata z następcą tronu, prezydenci z premierami

Po katastrofie pod Smoleńskiem, w której zginęło 96 osób, w tym Prezydent Lech Kaczyński i dowódcy polskiej armii, pojawiło się pytanie o przepisy zakazujące przelotu jednym samolotem najwyższych przedstawicieli władz. W Polsce, jak twierdzi były wiceminister spraw wewnętrznych i administracji, Zbigniew Rau, takich obostrzeń nie ma. Jak ta kwestia jest rozwiązana w innych krajach?

Król nie lata z następcą tronu, prezydenci z premierami
Źródło zdjęć: © AFP | Natalia Kolesnikova

Amerykański prezydent, na przykład, nigdy nie może podróżować tym samym samolotem, co jego zastępca. Również brytyjska rodzina królewska nie może latać wspólnie z premierem. - W Polsce (...) kwestia dotycząca przelotu najważniejszych osób w państwie rozstrzygana jest w sposób uznaniowy np. przez kancelarię prezydenta - wyjaśnia Zbigniew Rau (czytaj więcej)
.

Belgia: król nie podróżuje z księciem

W Belgii nie ma zasad zakazujących wspólnych podróży samolotem najważniejszych polityków - pisze dziennik "La Libre Belgique". Mimo to, zgodnie ze zwyczajem, razem nie latają król i następca tronu. Wynika to z troski o zapewnienie sukcesji.

Zdarza się natomiast, że król Belgów Albert II zabiera na pokład premiera. Dla przykładu na przełomie czerwca i lipca, monarcha będzie przewodniczył delegacji na obchody 50. rocznicy niepodległości Konga, dawnej belgijskiej kolonii. Premier Yves Leterme także się wybiera na uroczystości i będzie leciał tym samym samolotem - zaznacza dziennik.

Podobnie w Belgii nic nie stoi na przeszkodzie, by tym samym samolotem lecieli różni ministrowie, bo osobne loty członków rządu nie miałyby uzasadnienia ze względu na koszty i dodatkowe emisje CO2 do atmosfery. Obowiązuje za to zasada, że ministrowie każdorazowo informują Pałac Królewski oraz urząd premiera o podróży za granicę.

Francja: prezydent nie lata z premierem

Dziennik „Le Figaro" pisze, że prezydent Francji zaprasza często do swojego samolotu ministrów, generałów i szefów wielkich przedsiębiorstw. Zdaniem gazety nie ma we Francji ścisłych reguł dotyczących tego, kto może podróżować z szefem państwa.

Zasady, jakie ważne osobistości mogą lecieć w jednym samolocie, to na ogół niepisane reguły. I tak przyjęło się, że premier nigdy nie lata razem z prezydentem. Jest to podyktowane nie tylko względami bezpieczeństwa, ale również kwestiami protokolarnymi. Jeśli bowiem prezydent i premier udają się równocześnie do innego kraju, ten ostatni musi witać szefa państwa na miejscu.

Zdarza się natomiast, jak pisze "Le Figaro", że prezydent zaprasza do swojego samolotu, 45-osobowego airbusa A 319, kilku ministrów i spore grupy deputowanych. Z szefem państwa może latać szef sztabu generalnego armii. Nie może natomiast znaleźć się w prezydenckim samolocie przewodniczący Senatu, bo to on zgodnie z konstytucją tymczasowo zastępuje szefa państwa w razie potrzeby.

Paryski dziennik zwraca też uwagę, że w ostatnim czasie Francja wymienia starzejące się samoloty rządowe. W ubiegłym roku dostarczono na potrzeby rządu dwie nowe maszyny Falcon FX, a od tego roku prezydent Sarkozy ma podróżować nowym airbusem A 330.

Media francuskie przypominają, że w ubiegłym roku przed podróżą Sarkozy'ego do Afryki doszło do awarii silnika prezydenckiego airbusa przy próbie startu na francuskim lotnisku. Pasażerowie samolotu, m.in. Sarkozy i czterech ministrów, musieli przesiąść się do innej maszyny.

Niemcy: brak regulacji

W Niemczech nie ma regulacji zabraniających latania jednym samolotem całemu rządowi, albo np. kanclerzowi i prezydentowi. - Nie ma żadnych przepisów w tej sprawie, poza zdrowym rozsądkiem - powiedział rzecznik rządu Christoph Steegmans. Wprowadzenia obostrzeń w tej kwestii zaczęli się już domagać współrządzące w kraju CSU i FDP.

Wiceminister transportu Andreas Scheuer z CSU zażądał opracowania regulacji, które zabraniałyby przebywania na pokładzie jednego samolotu wszystkim członkom rządu i najwyższych władz państwowych. - Trzeba wykluczyć ryzyko i także w łonie rządu zwiększyć świadomość możliwego niebezpieczeństwa - uważa ekspert FDP ds. transportu, Patrick Döring.

Kanclerz Angela Merkel i prezydent Horst Köhler, którzy wybierają się na sobotnie uroczystości żałobne do Warszawy, razem lecieli również na pogrzeb ofiar strzelaniny w Winnenden. W marcu ubiegłego roku uczeń miejscowej szkoły zabił tam 16 osób. Gabinet Angeli Merkel w pełnym składzie leciał także jednym samolotem na konsultacje międzyrządowe do Francji i Izraela. Teoretycznie więc Niemcy są narażone na podobną tragedię, jak ta pod Smoleńskiem.

W przypadku nagłej śmierci kanclerza Niemiec, obowiązki przejmuje wicekanclerz, a gdy to także jest niemożliwe - najstarszy stażem minister rządu. Głowę państwa zastępuje natomiast przewodniczący Bundesratu, drugiej izby parlamentu, w której zasiadają premierzy krajów związkowych.

Do niebezpiecznej sytuacji w Niemczech doszło w 1999 r., gdy z powodów problemów z podwoziem rządowy airbus musiał zawrócić krótko po starcie. Na pokładzie było sześciu ministrów ówczesnego rządu.

Decyzję o tym, czy lądować w trudnych warunkach zawsze podejmuje kapitan.

Obecnie trwa modernizacja floty niemieckich samolotów rządowych. Resort obrony przejął pierwszy z dwóch zamówionych Airbusów 319, które zastąpią wysłużone odrzutowce Challenger. W 2011 r. do floty dołączą też cztery maszyny Bombardier Global 5000.

Dwa długodystansowe Airbusy 310 - "Konrad Adenauer" i "Theodor Heuss" - liczą sobie już 20 lat i zostały zamówione jeszcze przez władze NRD. Jak informuje portal "Spiegel Online", maszyny te zostaną zastąpione w przyszłym roku przez używane Airbusy 340, modernizowane przez Bundeswehrę kosztem 615 mln euro.

Holandia: praktyka bez przepisów

Podobnie jak Polska i Niemcy, również Holandia nie ma obostrzeń w sprawie wspólnych podróży przedstawicieli władz. Jak pisze wpływowy holenderski dziennik "NRC Handelsblad", na pokładzie tego samego samolotu mogą znaleźć się zarówno holenderska królowa, jak i następca tronu, razem z premierem, wicepremierem i ministrami. Tej kwestii nie regulują również przepisy w resorcie obrony narodowej.

Cytowany rzecznik rządu zaznaczył, że w praktyce zwraca się jednak uwagę na to, aby ważne osoby nie podróżowały razem. Przyznał jednak, że na pewno nie wysyła się trzech ważnych osób w państwie trzema osobnymi samolotami.

Zasady koncernów

Odpowiednie regulacje dotyczące podróżowania samolotem mają natomiast duże firmy międzynarodowe. Na przykład koncern paliwowy Shell nigdy nie wyśle tym samym samolotem więcej niż dwóch członków zarządu.

Maksymalnie dwóch, a w wyjątkowych sytuacjach trzech członków zarządu Daimlera może lecieć razem jedną maszyną. Według agencji dpa, w Deutsche Bank obowiązuje zasada, że na pokładzie jednego samolotu może lecieć określona liczba pracowników.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)