Król dzwonków



Mózg popularnego kwartetu Black Eyed Peas solo – i w pościeli

15.10.2007 | aktual.: 15.10.2007 12:14

Śmieszne, jak poważną ideologią obciążył tak niepoważną płytę jej autor. Czwarty autorski album Williama- Jame-sa- Adamsa znanego jako will.i.am, jednego z najbardziej zajętych producentów (pracuje nad powrotem Michaela Jacksona)
, promuje utwór o prawach dziedziczenia. Durna rymowanka o tym, że urodę ma się po matce, która – też prawem dziedziczenia – dorównuje najgłupszej piosence kiedykolwiek uhonorowanej nagrodą Grammy, czyli „My Humps” macierzystej grupy autora – Black Eyed Peas. Zresztą skojarzeń z ostatnimi dokonaniami BEP, które przyniosły jej sławę i hitowe dzwonki na komórkę, nie da się uniknąć. „Songs About Girls” to – muzycznie – wy-sokiej klasy popowa produkcja (za to i tylko za to należą się punkty) sięgająca- do hip-hopu i wszelkich mutacji czarnej muzyki. Treściowo – to album-spowiedź, pełna osobistych tropów historia wieloletniego związku bez happy endu. Ale jeśli coś tu wyciska łzy, to nie damsko-męskie błahostki, ale fakt, że specjalista od efektownych brzmień powoli staje się również
królem nieznośnie pościelowego wzdychania.

Angelika Kucińska

Do czego ja zmierzałem? Will.i.am nie wie. Pytania „Przekroju” nie pomogły

Jest w komercyjnym popie miejsce na taką autoterapię, jaką proponujesz na „Songs About Girls”?

– Nie nagrywałem tej płyty z myślą o jej finansowym sukcesie. Czym jest pop? Gatunkiem muzycznym czy tym, co jest popularne? W Black Eyed Peas uważaliśmy, że „Where Is The Love?” to piosenka zaangażowana, po czym okazało się, że to również czysty pop, bo kawałek wszyscy znają. 50 Cent? Pop, mimo że wywodzi się z hip-hopu. Hip-hop jest dziś coraz bardziej popowy. Ale nie wiem, do czego zmierzałem.

Może do tego, że pierwszy singiel to idealne potwierdzenie tej sytuacji. Popowy przebój wsparty po hipho-powemu seksistowskim teledyskiem?

– Niby czemu seksistowskim? Bo mówię w nim „Dziewczyno, jesteś piękna”? Bo jedynym dozwolonym stro-jem na planie było bikini? A czy ja wymyśliłem bikini? Nie sprzedają tego w sklepach? Nie bronię raperów, kultura hiphopowa jest seksistowska, ale z dyskryminacją można się dziś spotkać wszędzie. To mężczyźni po-winni walczyć o równouprawnienie. Dlaczego na pokładzie samolotu to kobieta, a nie mężczyzna podaje drin-ki? A nawet jeśli znajdzie się tam jakiś mężczyzna, to nie nazywa się go, zgodnie z logiką, stewardem.

Przecież nazywa się go stewardem!

– Nie, nazywa się go stewardesą.

rozmawiała AK

Will.i.am „Songs About Girls”,Interscope, 66’15’’, 28,50 zł (polska cena)

Bono w spódnicy

Nowa płyta Annie Lennox – jeszcze nigdy tak wielu nie zrobiło z takim rozmachem tak niewiele

To powyżej odnosi się do jednej piosenki – „Sing” – nagranej z niebywałą obsadą. Madonna, Celine Dion, Beth Orton, Shakira-, Anastacia, Dido, Joss Stone i jeszcze kilka sławnych wokalistek w jednym utworze? To coś w rodzaju rekordu Guinnessa na polu piosenki. Ale ilość – w tym wypadku liczba słynnych piosenkarek zaproszo-nych do współpracy przez Annie Lennox – nie przechodzi w jakość. A już na pewno nie w nową jakość. Gwiazda duetu Eurythmics i autorka niezłych płyt solowych kierowała dotąd swoją karierą w sposób nienagan-ny, nigdy nie schodząc poniżej pewnej klasy wykonawczej, ale stopniowo rozcieńcza i kopiuje własne pomysły. I dryfuje w kierunku stylu bycia celebrytki, która niejako przy okazji wydaje płyty. Ostatnio więcej czasu po-święciła bowiem na podróże do Afryki i zbiórki charytatywne oraz kampanie na rzecz ofiar wirusa HIV. Jeśli dodamy do tego lekkie zagubienie twórcze, możemy w niej dostrzec damską wersję Bono.

Czwarta płyta w jej solowym dorobku to zarazem przejście spod skrzydeł Steve’a Lipsona do stajni producenckiej Glena Ballarda. Obaj to wielcy rozgrywający popowego rynku. Symboliczny jest tu fakt przejścia z brytyjskiego (Lipson) na amerykański (Ballard) sposób myślenia. Pełen rozmachu, ale bardziej szablonowy. Na poziomie tek-stów to wciąż mocna, feministyczna i zaangażowana Annie Lennox, ale na muzycznym – biały soul w jej wyko-naniu robi się anachroniczny, a jej głos wykorzystany w przesłodzonych nagraniach odarty został z wyrazistości. Spośród producentów piszących dla Lennox wybrałbym jeszcze innego – Dave’a Stewarta, z którym budowała nowoczesny pop w Eurythmics, nie potrzebując do tego tłumu znanych gości.

Bartek Chaciński

Annie Lennox „Songs of Mass Destruction”,RCA, 46’09”, 51,50 zł

Folk wchodzi od kuchni

José González i Clara Hill potwierdzają, że moda na folk na dobre dotarła do Europy

Choć serce nowej fali folku bije w Ameryce, zza pleców Cat Power i Devendry Banharta wyglądają europejscy koledzy. W tej dziedzinie na Starym Kontynencie już kolejny sezon rządzi szwedzki bard argentyńskiego pocho-dzenia José González. Do masowej świadomości 29-letni muzyk wdarł się przebojem „Heartbeats” (z repertuaru The Knife) wykorzystanym w reklamie telewizorów. Zauroczeni słuchacze tłumnie ruszyli po jego debiutancki album „Veneer” – sprzedano prawie milion sztuk. González ma dar pisania piosenek pięknych i magicznych. O sympatię publiczności walczy prostymi akordami i tajemniczym smutkiem w głosie. Nowy zestaw 10 aku-stycznych miniatur nagrał w niewiele ponad tydzień. Do studia zaprosił tylko perkusjonistę i koleżankę do wspar-cia w chórkach. I znów ze świetnym efektem sięgnął po cudzą kompozycję – pamiętne „Teardrop” Massive At-tack. Niemiecka wokalistka Clara Hill wchodzi na folkową scenę kuchennymi drzwiami. Sympatykom klubowych form znana chociażby z płyt berlińskiej Jazzanovy, na „Sideways”
charakterystyczną dla siebie konwencję z pogranicza soulu i nowego jazzu przełamuje właśnie nutą kameralnego akustycznego grania. Do twarzy jej w tej estetyce, bo dzięki folkowym akcentom piosenki Clary zyskały jeszcze więcej bezpretensjonalnego uroku. Na tym polu w Europie lepszy od niej jest już tylko José González.

Bartek Winczewski

José González „In Our Nature”,Imperial, 31’06”, 64,50 zł

Clara Hill’s Folkwaves „Sideways”,Sonar Kollektiv, 41’16”, 64,50 zł

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)