PolskaKrew trafia do zlewu

Krew trafia do zlewu

Nadmiar krwi niewykorzystany podczas operacji
marnuje się, szpitale wylewają ją do zlewu; lekarze sami uważają
taką praktykę za naganną, ale winą obarczają nieżyciowe przepisy -
czytamy w "Życiu Warszawy".

03.02.2006 | aktual.: 03.02.2006 07:38

Według gazety, statystyki przewidują, że w trakcie zabiegu, wymagającego podania krwi (np. operacji w szpitalu) zużywa się dwie jednostki tego jedynego w swoim rodzaju leku. Ta ilość jest wliczona w koszty świadczenia i nie jest osobno refundowana przez Narodowy Fundusz Zdrowia. Za każdą trzecią jednostkę (i następne) szpital wykonujący operację otrzymuje z NFZ dodatkową sumę. Szpitale biorą te pieniądze, nawet jeśli dodatkowa krew okazuje się zbędna, a jej nadmiar wylewają do zlewu.

"Proceder pozbywania się dodatkowej, trzeciej jednostki krwi, byłby trudny do wykrycia. Bywają bowiem sytuacje, w których do przeprowadzenia zabiegu konieczne jest wielokrotnie więcej - nawet kilkanaście jednostek krwi. Trudno mi jednak wyobrazić sobie, by lekarz mógł zdobyć się na zmarnowanie krwi dla uzyskania pieniędzy z funduszu" - mówi Michał Rabikowski z centrali NFZ.

Większą wyobraźnię mają lekarze, którzy w nieoficjalnych rozmowach przyznają, że kiedy zamówią więcej krwi, zdarza im się przetaczać ją innym pacjentom, choć nie jest to absolutnie konieczne, a nawet wylewać ją po prostu do zlewu.

"Znajomy ordynator anestezjologii i intensywnej terapii w jednym ze szpitali powiatowych miał taki przypadek, że pacjentowi była potrzebna krew. Karetka w jedną stronę to godzina, w drugą znowu godzina. Po drodze krew jest wyjmowana z pojemnika, by można ją było natychmiast przetoczyć. W tym czasie pacjent umiera. Rozmrożonej krwi nie można zwrócić do centrum krwiodawstwa, więc jest w sposób nielegalny niszczona, choć w dokumentach się tego nie ujawnia" - mówi wiceprzewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy Ryszard Kijak.

Jego zdaniem, sytuacja jest wynikiem m.in. bezsensownej reorganizacji. "Wcześniej punkty krwiodawstwa były w szpitalach. To było lepsze rozwiązanie. Na miejscu był sprzęt, fachowy personel i sama krew. Po przekazaniu zadań do regionalnych centrów krwiodawstwa i krwiolecznictwa (RCKiK) bywa, że krew musi pokonywać kilkadziesiąt kilometrów. Zdarza się, że szpitale wysyłają po nią taksówki" - mówi Kijak.

Zgodnie z przepisami, szpitalom np. nie wolno handlować tym najcenniejszym lekiem i przekazywać go sobie nawzajem. Trudno krew też oddać do RCKiK. "Zwroty krwi są przyjmowane wyłącznie w uzasadnionych przypadkach, uzgodnionych z nami i po wypełnieniu dokumentacji potwierdzającej prawidłowe warunki transportu oraz przechowywania krwi zgodnie z przepisami" - tłumaczy Marzena Przybysz z RCKiK w Warszawie.

Rozporządzenie ministra zdrowia zobowiązuje szpitale do posiadania u siebie banku krwi. Oddelegowana osoba powinna w takim banku codziennie sprawdzać termin ważności, który wynosi maksymalnie 42 dni. I najpierw zużywać krew najstarszą.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)