PolskaKredytobiorca w "aferze salezjańskiej" przegrał proces z bankiem

Kredytobiorca w "aferze salezjańskiej" przegrał proces z bankiem

Prywatny kredytobiorca w tzw. aferze
salezjańskiej przegrał proces cywilny z Kredyt Bankiem,
jaki toczył się przed Sądem Okręgowym w Legnicy. Sąd oddalił jego
powództwo o cofnięcie decyzji o egzekucji kredytu, który mężczyzna
wziął w 2000 r., a który mieli spłacać salezjanie.

11.02.2005 | aktual.: 11.02.2005 16:12

Piotr D. był jedną ze 120 osób, którym w latach 1999-2000 legnicki oddział Kredyt Banku udzielił kredytów indywidualnych związanych z tzw. aferą salezjańską.

Według pożyczkobiorców prawdziwym beneficjentem kredytów byli salezjanie, a nie osoby, które podpisywały umowy w banku. Do wzięcia pożyczek miał namówić przedstawicieli rodzin katolickich z parafii im. Św. Jana Bosko z Lubina ks. Ryszard M. i jego współpracownicy. Pożyczki miały wesprzeć budowę kościoła i mieli je spłacać właśnie księża salezjanie, ale nie wywiązali się z tego, pozostawiając ludzi z długami, które w końcu zaczął odzyskiwać komornik.

Gdy rozpoczęła się egzekucja, Piotr D. skierował sprawę do sądu. Odpowiedzialność powinien ponosić bank, którego pracownicy udzielali kredytów niegodnie z procedurami - wiedząc, że to nie pożyczkobiorcy otrzymują pieniądze. Mam pretensje do pracowników banku za oszustwo, którego według mnie dopuścili się wspólnie z księżmi - powiedział Piotr D.

Toczący się od lipca 2003 r. proces zakończył się w piątek niekorzystnym dla D. rozstrzygnięciem. W uzasadnieniu wyroku stwierdzono m.in., że zostałem oszukany przez księdza, a wina banku jest niewielka - powiedział Piotr D.

We wrześniu ubiegłego roku Kredyt Bank podpisał umowę ws. spłaty kredytów z salezjanami, którzy ostatecznie uregulowali zobowiązania prywatnych pożyczkobiorców. Umowa ta rozwiązała wprawdzie część spraw, m.in. uwolniła mnie i inne osoby od komornika i widma dalszej egzekucji długów, ale przecież zanim to nastąpiło straciliśmy już pieniądze z tytułu prowadzonej wcześniej egzekucji lub konieczności spłacania rat - powiedział D.

Problemy prywatnych kredytobiorców nie skończyły się wraz ze spłatą ich zobowiązań przez salezjan. Prokuratura prowadząca postępowania w "aferze salezjańskiej" uważa, że prywatni pożyczkobiorcy są winni wyłudzeń kredytów.

Proces w tej sprawie rozpoczął się 27 stycznia w Legnicy. 11 osobom, w tym trzem księżom, zarzucono wyłudzenia kredytów. Łączne straty, na jakie mieli narazić Kredyt Bank, wynoszą ponad 1,7 mln zł. W czasie wyjaśnień przed sądem oskarżeni mówili, że są ofiarami oraz, że to ksiądz M. namówił ich do pomocy w budowie kościoła i zaciągania na ten cel na swoje nazwiska pożyczek z Kredyt Banku.

Jeden z oskarżonych mówił: Bank był zainteresowany udzielaniem nam tych kredytów. 2/3 jego ówczesnego obrotu stanowiły tzw. kredyty księżowskie. Gdy zaczęły się walić kredyty lombardowe udzielone salezjanom, wtedy, dla ratowania sytuacji, posłużono się branymi przez nas kredytami indywidualnymi. Nie zdawaliśmy sobie z tego sprawy i nie wiedzieliśmy o skali zjawiska. Chcieliśmy pomóc w budowie kościoła.

Wrocławska prokuratura od 2001 r. bada sprawę m.in. niezgodnego z prawem udzielenia 126 indywidualnych kredytów i wyrządzenia w ten sposób szkody w mieniu banku. Prokuratura stwierdziła m.in., że większość dokumentów we wnioskach kredytowych była sfałszowana. Robiono to na polecenie ks. Ryszarda M., byłego prezesa fundacji Św. Jana Bosko z Lubina. Jest on głównym podejrzanym w "aferze salezjańskiej".

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)