Krakowski sąd utrzymał areszty ws. dopalaczy
Krakowski Sąd Okręgowy utrzymał w mocy areszty zastosowane wobec pięciu podejrzanych o produkcję i rozprowadzanie niebezpiecznych substancji, tzw. dopalaczy. Utrzymał tym samym w mocy kwalifikację przyjętą przez prokuraturę.
23.09.2013 | aktual.: 23.09.2013 14:27
W składzie sprzedawanych dopalaczy nie było substancji zabronionych, znajdowały się jednak substancje szkodliwe dla zdrowia. Dlatego prokuratura postawiła podejrzanym zarzut nie z ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, ale z kodeksu karnego, dotyczący sprowadzenia niebezpieczeństwa dla życia lub zdrowia wielu osób. Przeciwko temu zażalili się podejrzani i ich obrońcy.
Sąd Okręgowy w Krakowie, jako druga instancja, nie uwzględnił jednak zażaleń i utrzymał postanowienia o stosowaniu aresztu w mocy. Zarówno posiedzenia, jak i uzasadnienia stanowiska sądu odbywały się za zamkniętymi drzwiami. Wśród podejrzanych znajduje się podejrzany o produkcję chemik, dwaj przedsiębiorcy i dwaj mężczyźni podejrzani o rozprowadzanie dopalaczy.
- Takie stanowisko sądu daje nam zielone światło do walki z producentami dopalaczy - powiedział po rozstrzygnięciu sądu rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie prok. Piotr Kosmaty. Jak poinformował, podobną kwalifikację prawną zastosował już inny sąd okręgowy w Polsce.
Sprawa dotyczy jednego z wątków śledztwa prowadzonego przez Prokuraturę Apelacyjną w Krakowie przeciw zorganizowanej grupie przestępczej złożonej z pseudokibiców. Do tej pory zatrzymano 25 osób, z których 18 tymczasowo aresztowano; pięciu spośród nich zarzucono sprowadzenie niebezpieczeństwa dla życia lub zdrowia wielu osób. Członkowie grupy handlowali narkotykami, głównie marihuaną oraz substancjami chemicznymi, stanowiącymi składnik dopalaczy.
W ramach śledztwa policjanci z krakowskiego oddziału Centralnego Biura Śledczego zlikwidowali dwa profesjonalnie urządzone laboratoria chemiczne. Jak powiedział rzecznik małopolskiej policji Mariusz Ciarka, chemik odpowiedzialny za produkcję bardzo dbał o to, by w składzie dopalaczy nie znajdowały się substancje zabronione prawem.
Według ustaleń, grupa wyprodukowała co najmniej 50 kilogramów substancji alfa - PVP i większość produkcji rozprowadziła za pomocą internetu w Polsce i świecie.
Z informacji uzyskanych przez prokuraturę w Państwowej Inspekcji Sanitarnej oraz Narodowym Instytucie Leków wynika, że substancja ta jest bardzo niebezpieczna dla zdrowia, bo jej zażycie może spowodować poważne uszkodzenia wątroby, nerek i mózgu.
Na tej podstawie zastosowano wobec pięciu podejrzanych kwalifikację z art. 165 par. 2 kk: "Kto sprowadza niebezpieczeństwo dla życia lub zdrowia wielu osób () wyrabiając lub wprowadzając do obrotu szkodliwe dla zdrowia substancje, środki spożywcze lub inne artykuły powszechnego użytku lub też środki farmaceutyczne nie odpowiadające obowiązującym warunkom jakości, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8".
- Kwestionujemy to, że zarzucone zachowanie jest przestępstwem. Uważamy, że skoro na liście substancji zabronionych nie było tych substancji, to w związku z tym panowie, którzy przyznali się do tego, że produkowali to wszystko, nie popełnili przestępstwa. Takie jest stanowisko obrony i z tego wywodzimy, że oni nie powinni się znaleźć w areszcie - mówił w sądzie jeden z obrońców podejrzanych mec. Maciej Burda. Jak dodał, "podejrzani kontrolowali stan prawny i skoro nie było zakazu prowadzenia takiej działalności to prowadzili ją będąc przekonanymi, że prowadzą ją zgodnie z prawem". Jego zdaniem, prokuratura próbuje stosować przepis, który dotyczy np. wprowadzania do obrotu zepsutej i szkodliwej żywności itp.
Jak podaje prokuratura, według Europejskiego Centrum Monitorowania Narkotyków i Narkomanii sprzedawane przez podejrzanych substancje mogły mieć działanie kilkunastokrotnie bardziej szkodliwe dla zdrowia niż narkotyki.