Krakowscy kardiolodzy uczą resztę świata
58-letni pacjent z Limanowej trafił wczoraj rano do Krakowa z diagnozą - stan zawałowy. O godzinie 15. znalazł się na stole zabiegowym przy ul. Kopernika. Był pierwszym z trzech chorych operowanych na oczach ok. 11 tysięcy kardiologów, biorących udział w największym, międzynarodowym zjeździe kardiologów inwazyjnych w Waszyngtonie. Świat uczył się wczoraj od krakowskich specjalistów.
30.09.2004 | aktual.: 30.09.2004 07:58
Lekarze z Zakładu Hemodynamiki II Kliniki Kardiologii Collegium Medicum UJ wykonali trzy na żywo transmitowane do USA, zabiegi angioplastyki, czyli poszerzenia naczyń wieńcowych u osób w stanie bezpośredniego zagrożenia życia, m. in. w zawale serca. Była to pierwsza taka transmisja za ocean z Europy Środkowo-Wschodniej.
- Technika jest znana, ale na co dzień takie zabiegi wykonuje się w tylko kilku ośrodkach kardiologii interwencyjnej na świecie, w tym - u nas. Na przykład angioplastkę pnia głównego lewej tętnicy wieńcowej zastosowaliśmy w ostatnim roku u 50 pacjentów, drugi z tych rzadkich zabiegów - u około 200. Dotychczas, także w najbogatszych krajach w takich przypadkach wykonuje się operację kardiochirurgiczną na otwartym sercu, wszczepia się tzw. bypassy. Angioplastyka jest metodą nieinwazyjną. Zwężone naczynie poszerza się bez otwierania klatki piersiowej. A skuteczność leczenia jest wręcz niewiarygodna - wyjaśnia dr Dariusz Dudek, zastępca kierownika Zakładu Hemodynamiki CM UJ, koordynator wczorajszego pokazu.
W każdym razie, choć nikt nie zna historii choroby byłego prezydenta USA Clintona, gdyby trafił do Krakowa, chyba zamiast bardzo ciężkiej operacji wszczepienia bypassów, zostałby poddany tylko angioplastyce.
Ogromnym zainteresowaniem cieszy się od pewnego czasu też oryginalny małopolski program leczenia świeżego zawału serca. Także wykonywana jest angioplastyka, co nie jest już niczym odkrywczym, ale z reguły mogą z niej w odpowiednim czasie (najdalej w ciągu 90 minut) skorzystać tylko chorzy mieszkający w pobliżu pracowni hemodynamicznej. Krakowscy kardiolodzy udowodnili jednak, że szybkie podanie dwóch specjalnych leków pozwala na przewiezienie na zabieg chorych z zawałem także z odległych miejsc.
- Bez zastosowania takiej procedury śmiertelność w ostrym zawale wynosi od 13 do 15 procent. Dzięki niej - spada do 3. W krótkim czasie radykalnie ograniczyliśmy w Małopolsce nie tylko śmiertelność, ale też powikłania zawału. Teraz naszą metodę chcą wprowadzać inne kraje - podkreśla prof. Jacek Dubiel, konsultant wojewódzki w dziedzinie kardiologii.
Koszt tych leków dla jednej osoby sięga 7 tys. zł. Małopolska kasa chorych doceniła sukces i bez problemu płaciła. NFZ nie dał w tym roku pieniędzy. Leki udało się kupić tylko dzięki finansowaniu międzynarodowego programu badawczego.
- Nie mamy też pieniędzy na zabiegi. Jeśli ograniczymy je tylko do stanów nagłego zagrożenia życia, wystarczy nam środków najdalej do połowy listopada - alarmuje prof. Dubiel.
Po prezentacji w Waszyngtonie dyskutowano o upowszechnieniu opracowanych w Krakowie metod na całym świecie. Zapewne kardiologom podziwiającym w USA nasze sukcesy przez myśl nie przeszło, że nie mają one większego znaczenia dla krajowych tych, którzy w Polsce dzielą pieniądze.
Jolanta GRZELAK-HODOR