"Krakowiak" miał zlecić zabójstwo policjanta i prokuratora
"Trzeba wyeliminować 'psa', który mnie
obgryza, a potem prokuratora, który do niego dołączył" - miał
powiedzieć Janusz T., ps. Krakowiak, do swych kompanów. W czwartek
Sąd Okręgowy w Katowicach przesłuchał policjanta i prokuratora,
którzy mieli zginąć.
Toczący się proces dotyczy zabójstwa czterech osób i zlecenia mordu trzech kolejnych - policjanta i prokuratora, występujących w procesie w roli pokrzywdzonych, oraz jednego ze świadków koronnych w sprawie - powiedział prokurator Marek Pasionek.
Jak wykazało postępowanie, po zleceniu zabójstwa przez Janusza T. przestępcy obserwowali policjanta i prokuratora, zaopatrzyli się w zdjęcia z ich wizerunkiem, ustalili miejsca zamieszkania i trasę dojazdu do pracy (gdy sprawa wyszła na jaw, prokuratorzy zajmujący się sprawą "Krakowiaka" dostali policyjną ochronę).
Świadek cudem ocalony
Zginąć miał też Włodzimierz C., świadek koronny w sprawie. Według oskarżenia, o tym, że mężczyzna żyje do dziś, zdecydował przypadek. W czasie, gdy miało dojść do zabójstwa, C. przeniesiono do innego aresztu. Wcześniej przestępcy zaopatrzyli się w broń, wyznaczyli miejsce na dachu jednego z budynków, z którego doskonale było widać spacerniak aresztu. Planowali, że strzał odda Zdzisław Ł., ps. Zdzicho, uważany za egzekutora gangu.
Prokurator Jerzy G., obecnie naczelnik wydziału PZ w Prokuraturze Okręgowej w Katowicach, powiedział przed sądem, że o zleceniu zabójstwa policjanta i prokuratora dowiedział się w 1999 r. od świadka koronnego Wiesława Cz., ps. Kastor. Zgodnie z jego informacjami, "Krakowiak" miał podżegać do zabójstwa w 1997 r., kiedy Jerzy G. postawił Januszowi T. i kilku innym osobom zarzuty związane z kradzieżami samochodów.
"Za te zlecenia Janusz T. miał płacić jakieś pieniądze" - zeznał prokurator. Podkreślił, że choć domyślał się, czyjej śmierci mógł chcieć "Krakowiak", sprawę przekazał do zbadania innemu prokuratorowi, który zajmował się tym rodzajem zarzutów (wówczas, w 1999 r., sprawą zajmował się zespół pięciu prokuratorów).
"Znając sposób działania tej grupy przestępczej, obawiałem się, że zlecenie zabójstwa może zostać wykonane" - zeznał policjant Bogdan S. Jest on obecnie pracownikiem katowickiego Centralnego Biura Śledczego. Wcześniej, w latach 90., jako oficer operacyjny "rozpracowywał" grupę, potem dowodził zespołem policjantów zajmujących się sprawą.
Grzechy "Krakowiaka"
Poza zleceniem zabójstw policjanta, prokuratora i świadka, "Krakowiak" odpowiada też za przyjęcie zlecenia i pomoc w zabójstwie małżeństwa S. - właścicieli kantoru z Sosnowca. Do zbrodni doszło w lutym 1994 r. W śledztwie nie udało się wykryć bezpośrednich sprawców tej zbrodni. Wiadomo jedynie, że za zabójstwo małżeństwa szef gangu wziął 20 tys. dolarów od Sławomira C. - zleceniodawcy przestępstwa.
Kolejny zarzut wobec "Krakowiaka" dotyczy zlecenia pobicia kick-boksera Andrzeja F. w listopadzie 1996 r. w Krakowie. "Krakowiak" miał zlecić pobicie sportowca Ukraińcowi Markowi J., ten przekazał zlecenie dalej. Sprawcy zadali swej ofierze ok. 20 ciosów nożem - Andrzej F. zmarł. Również w przypadku tej śmierci nie udało się wykryć wykonawców zlecenia. W czwartek sąd przesłuchał ojca i brata Andrzeja F.
W marcu 1998 r. Janusz T. polecił swoim kompanom napad na kantor w Opolu. Została wówczas zamordowana Mariola S. Za to zabójstwo odpowie Zdzisław Ł., pseud. Zdzicho - uważany za egzekutora gangu "Krakowiaka". Poza Januszem T., na ławie oskarżonych zasiada w procesie sześć innych osób. "Krakowiak" i kilku innych mężczyzn odpowiada także w głównym procesie grupy, toczącym się od dwóch lat. Tam oskarżonych jest ponad 30 osób.
Do sądów w całej Polsce trafiło już 20 aktów oskarżenia przeciw członkom gangu. Zarzuca się im w sumie kilkanaście zabójstw porwania, rozboje, handel bronią i narkotykami, kradzieże i oszustwa.