Strajk kobiet. Są zarzuty. "Płakałam z bólu, a oni się śmiali"
Zarzuty znieważenia oraz naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariusza usłyszała kobieta, która wzięła udział w strajku w Krakowie. Policja twierdzi, ze była agresywna i uderzyła policjanta. – Powiedziałam do funkcjonariuszy, że jak się zmieni władza, to za to zapłacą - twierdzi Aleksandra.
15.12.2020 | aktual.: 02.03.2022 21:17
- Uczestniczka listopadowego protestu w Krakowie usłyszała zarzuty znieważenia oraz naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariusza - przekazał PAP we wtorek rzecznik prasowy małopolskiej policji Sebastian Gleń. Kobiecie grożą 3 lata więzienia.
Sprawa dotyczy strajku w Krakowie z 16 listopada. Policja twierdzi, że protestująca kobieta wykrzykiwała wulgarne słowa i zignorowała polecenie policjanta. Aleksandra miała uderzyć go drewnianym przedmiotem, a potem kopnąć jednego z funkcjonariuszy.
- Policjanci powalili mnie na ziemię i, szarpiąc za włosy, zaciągnęli do radiowozu. Płakałam z bólu, a oni się śmiali. Powtarzali kłamstwa, że kopnęłam któregoś z nich - stwierdziła w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" kobieta.
Strajk kobiet. Policja założyła kobiecie kajdanki
Z relacji policji wynika, że w trakcie przejazdu na komisariat nie reagowała na polecenia, była "pobudzona ruchowo" i zachowywała się nieracjonalnie. Policjanci założyli jej kajdanki.
Po przyjeździe Aleksandra miała jeszcze przez kilkadziesiąt minut obrażać funkcjonariuszy. Po tym czasie uspokoiła się i poinformowała, jak się nazywa.
Na komisariacie na Kazimierzu Aleksandra "powiedziała do funkcjonariuszy, że jak się zmieni władza, to za to zapłacą". W odpowiedzi miała usłyszeć, że to groźby karalne.
Źródło: PAP