Mięso z Polski nie jest zakażone
Mięso wywożone z Polski jest badane laboratoryjnie i ma gwarancję, że nie jest niczym zakażone - poinformował Główny Lekarz Weterynarii Piotr Kołodziej.
06.05.2002 | aktual.: 22.06.2002 14:29
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W poniedziałek Komisarz Unii Europejskiej ds. ochrony zdrowia i konsumentów podkreślił, że pełne wdrożenie środków zapobiegających rozprzestrzenianiu się tzw. choroby szalonych krów ułatwi Polsce członkostwo w Unii. David Byrne powiedział też, że wykrycie pierwszego przypadku BSE w Polsce nie jest zaskoczeniem, gdyż już półtora roku temu działający przy Komisji Europejskiej Komitet Naukowy zakwalifikował Polskę do tzw. trzeciej grupy ryzyka geograficznego. Zalicza się do niej kraje, w których występowanie choroby jest prawdopodobne, nawet jeżeli jeszcze nie stwierdzono żadnych jej przypadków.
Nie robimy blokady granic, gdyż mięso jest pod kontrolą weterynaryjną. Mięso jest badane, pobierane są próby, które następnie badane są w laboratoriach. To, co wyjeżdża z Polski ma naszą gwarancję bezpieczeństwa - to są europejskie certyfikaty - powiedział Kołodziej, zaznaczając, że polskie procedury są zgodne z procedurami unijnymi.
Ale czy Unia Europejska podejmie jakieś kroki, to już sprawa Unii - dodał.
Kołodziej stwierdził, że ślad po zakażonej krowie niedługo powinien zaginąć. Spalona została mączka wytworzona z zakażonej krowy, ustalone zostało stado, z którego pochodziła krowa, nie ma nowych przypadków zakażenia. Najprawdopodobniej we wtorek zostanie podjęta decyzja co z resztą stada, z którego pochodziła zakażona krowa. Przypuszczam, że zostanie ono spalone - powiedział, zaznaczając, że stado cały czas jest pod nadzorem służb weterynaryjnych.
Pytany, czy może pojawić się więcej przypadków choroby szalonych krów, czy też był to odosobniony przypadek, Kołodziej stwierdził, że jest to biologia i trudno to określić. Nie problem w tym, czy będzie kolejny przypadek zakażenia. Problem w tym, czy będziemy w stanie to wykryć - a sądzę, że jesteśmy w stanie to zrobić - powiedział.
Piotr Kołodziej podkreślił, że BSE jest chorobą zwalczaną z urzędu, co oznacza, że wszystkie koszta związane z postępowaniem w takich wypadkach zostaną przejęte przez skarb państwa, łącznie z odszkodowaniem za zabite zwierzęta.
Wcześniej powiatowy lekarz weterynarii w Tarnowie, Jan Grudnik potwierdził w rozmowie z Radiem Kraków, że dokumenty krowy zarażonej BSE, która trafiła do ubojni w Mochnaczce, były sfałszowane. Przyznał to również wojewódzki lekarz weterynarii, Krzysztof Ankiewicz. Dodał, że inspekcja weterynaryjna już w chwili stwierdzenia BSE miała wątpliwości czy dokumenty są legalne.
Radio Kraków dowiedziało się nieoficjalnie, że rolnik sprzedał krowę handlarzowi mięsem, a dopiero ten zawiózł zwierzę do rzeźni w Mochnaczce. Z informacji zdobytych przez Radio Kraków wynika, że weterynarze wiedzą już, skąd pochodziła krowa, ale do wtorku oficjalnie nie potwierdzą miejsca hodowli zwierzęcia. Zakażona BSE krowa prawdopodobnie miała potomstwo.
W związku z wykryciem krowy zakażonej BSE zatrzymano dwie osoby: handlarza skupującego zwierzęta i osobę wystawiającą świadectwa pochodzenia - poinformowały służby prowadzące dochodzenie.
Śledztwo wszczęte przez prokuraturę w Tarnowie dotyczy nieumyślnego sprowadzenia zagrożenia dla życia i zdrowia wielu osób. Grozi za to do 3 lat więzienia.
W sobotę w Małopolsce stwierdzono pierwszy w Polsce przypadek tzw. choroby szalonych krów (BSE) u zwierzęcia. (an, miz)