Bacowie zrobieni... w oscypka
W tym roku turyści będą mieli niewielkie szanse za zjedzenie prawdziwego, legalnego oscypka. Powód? Tylko jeden baca uzyskał certyfikat pozwalający na produkcję tego popularnego sera - podaje serwis tvp.info. Podobnie małe zainteresowanie jest uzyskiwaniem certyfikatów na inne produkty regionalne, które Polska zarejestrowała w UE.
- Taki certyfikat wydawany jest tylko na rok. W ubiegłym roku wystąpiło o niego kilkunastu baców, w tym roku zgłosił się na razie tylko jeden - mówi tvp.info Jan Janczy, szef Regionalnego Związku Hodowców Owiec i Kóz. - Bacowie są zniechęceni, bo uzyskanie certyfikatu kosztuje tysiąc złotych, większe są także koszty produkcji oscypka zgodnie z zarejestrowaną w Unii tradycyjną recepturą - dodaje.
Efekt jest taki, że podróbki są wszędzie i to w tej samej cenie co prawdziwe oscypki. Do tego nieuczciwych górali nie spotykają żadne konsekwencje, bo instytucje państwowe nie kontrolują sprzedających.
- Nawet trzy czwarte serów, które w ubiegłym roku były sprzedawane w sezonie to były podróbki, a do tego słabej jakości. To trochę smutne, bo tyle lat walczyliśmy, o to by oscypek dostał unijną ochronę. W końcu ten serek kojarzy się na całym świecie z Podhalem. To element góralskiej tradycji, a bez niej polska tożsamość wiele straci - podkreśla Janczy.
Oscypek nie jest wyjątkiem. Podobnie małe zainteresowanie jest uzyskiwaniem certyfikatów na inne produkty regionalne, które Polska zarejestrowała w UE. Tylko jeden producent uzyskał certyfikat na produkcję miodu wrzosowego z Borów Dolnośląskich.