Kraków miastem marketów
W Krakowie działają już 24 hipermarkety. Dziesięciu kolejnych inwestorów stara się o decyzje budowlane. To jeszcze nie koniec.
02.03.2004 | aktual.: 02.03.2004 09:38
Do krakowskiego magistratu wpłynęło także 21 wniosków o wydanie warunków zabudowy dla nieco mniejszych sklepów o powierzchni od 1 do 2 tys. metrów kwadratowych. Drobni kupcy biją na alarm, a władze miasta bezradnie rozkładają ręce. Nie ma żadnych przepisów, które pozwoliłyby przynajmniej na zawieszenie postępowań dotyczących nowych sklepów wielkopowierzchniowych.
Łączna powierzchnia sprzedaży istniejących hipermarketów wynosi 220 tys. 417 metrów kwadratowych. Zakładając, że wszystkie złożone w wydziale architektury wnioski, zostaną rozpatrzone pozytywnie - Krakowowi przybędzie kolejne 115 tysięcy metrów kw. powierzchni handlowej.
- To wykończy mniejszych przedsiębiorców. Obecnie w drobnym handlu jest zatrudnionych 90 tys. osób. Biorąc pod uwagę, że każda ma jakąś rodzinę - daje to około 250 tys. osób, a to już jedna trzecia populacji Krakowa. Niestety decydenci w żaden sposób nie próbują ochronić tej grupy przed inwazją hipermarketów- mówi Wojciech Wojtowicz, przewodniczący Krakowskiej Kongregacji Kupieckiej.
- W obecnym stanie prawnym nie ma możliwości odmowy wydania decyzji o warunkach zabudowy, jeśli wniosek inwestora spełnia wszystkie wymagane przepisy - mówi Jerzy Muzyk, dyrektor wydziału architektury. Przyznaje, że jedyną możliwością zawieszenia toczących się postępowań jest zmiana studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania Krakowa. W przyjętym rok temu dokumencie nie znalazł się, choć mógł, zapis o zawieszeniu postępowania do czasu sporządzenia planu miejscowego dla danego obszaru, a w planie można byłoby zawrzeć zakaz lokowania obiektów wielkoprzemysłowych. br>
Jeśli nic się nie zmieni, Kraków stanie się miastem hiper- i supermarketów. W końcu inwestowanie w handel nie wymaga bardzo wysokich nakładów i dość szybko się zwraca. W większości miast europejskich przyjmuje się przelicznik 40 tys. mieszkańców na jeden hipermarket. W Krakowie już dawno został on przekroczony - obecnie wynosi 30 tys. mieszkańców na jeden hipermarket.
Kupcy domagają się od władz miasta polityki gospodarczej obejmującej ochronę ich interesów. Jednym ze sposobów jest forsowany przez grupę radnych zakaz handlu od soboty wieczorem do poniedziałku rano w sklepach o powierzchni większej niż 300 metrów kwadratowych. Kilkakrotnie informowaliśmy o kontrowersjach jakie on wzbudza. Wczoraj zakaz niedzielnego handlowania był omawiany w programach "Tematy dnia" i "Kto tu rządzi" w krakowskim ośrodku telewizji. W dyskusji pojawiały się skrajne opinie, a każdy z rozmówców obstawał przy swoim - przedstawiciele środowiska kupieckiego alarmowali, iż skutki bezrobocia, jakie stanie się faktem po plajcie małych sklepów, będą o wiele większe niż zapowiadane przez sieci hipermarketów redukcje kadrowe związane z wolnymi niedzielami.
- Mąż, ja i trójka dzieci pracujemy w hipermarketach. Prawie się nie widujemy. Wolne niedziele sprawiłyby, że przynajmniej raz w tygodniu rodzina byłaby w komplecie - zadzwoniła w trakcie programu mieszkanka Krakowa.
Związkowcy z Carrefoura, choć chcą wolnych niedziel, obawiają się jednak pójścia na bezrobocie. Prezydent Jacek Majchrowski postawił tezę, że forsowanie pomysłu przez grupę radnych wiąże się ze zbliżającymi się wyborami do Krakowskiej Kongregacji Kupieckiej, a radny Andrzej Wysocki zaraz dodał, że główny inspirator zakazu niedzielnego handlu - radny Adam Udziela jest właścicielem małego sklepu, więc ma w tym osobisty interes. Radny Udziela zdementował pogłoski, że zamierza startować w wyborach do władz Kongregacji, a drobnych przedsiębiorców - dodał - takich jak on, osobiście zainteresowanych, jest przynajmniej 30 tysięcy.
Radna Brygida Kuźniak przeciwniczka zakazu niedzielnego handlu, stwierdziła, że władze powinny zająć się innymi formami ochrony drobnych kupców - mniejszymi podatkami od nieruchomości, niższymi czynszami za najem lokali użytkowych czy stworzeniem możliwości ich wykupu.
Gazeta Krakowska