Krajobraz po "trójkach Giertycha"
Aż 500 dyrektorów szkół na Pomorzu otrzymało z kuratorium polecenie podjęcia działań poprawiających bezpieczeństwo w podległych im placówkach. Dyrektorowi, który nie wdroży programu naprawczego, może grozić nawet odwołanie ze stanowiska.
Jest to pośredni efekt działalności "trójek Giertycha" (wizytator z kuratorium, pracownik samorządu i policjant), które w ramach programu "Zero tolerancji dla przemocy w szkole" odwiedziły już prawie 960 placówek oświatowych. Nie zawsze są to poważne uchybienia – mówi Jerzy Wiśniewski, dyrektor Wydziału Diagnoz i Analiz Edukacyjnych w gdańskim kuratorium. Główny problem szkół to pojawiająca się dość często agresja słowna. Rzadziej uczniowie skarżyli się na kradzieże i wymuszenia. Oczekujemy działań naprawczych w każdej z dziedzin.
Co na to dyrektorzy? Wysłaliśmy już odpowiedź do kuratorium, bo zastrzeżeń nie było zbyt wiele – twierdzi dyrektor jednej z pomorskich szkół. Jednak z dnia na dzień nie zmienimy wszystkich uczniów w anioły. Listy z kuratorium niepokoją natomiast działaczy Związku Nauczycielstwa Polskiego. Podobne pisma wysyłane są przez kuratoria w całym kraju – mówi Elżbieta Markowska, przewodnicząca pomorskiego okręgu ZNP. Po wypowiedzi wiceministra Mirosława Orzechowskiego, który nakazał kandydatom na dyrektorów odcięcie się od "dziedzictwa komunistycznego Związku Nauczycielstwa Polskiego", zaczynam się obawiać, że może być to wstęp do weryfikacji dyrektorów szkół.
W co drugiej pomorskiej szkole kontrole, składające się z przedstawicieli samorządu, kuratorium i policji wykazały różnego rodzaju patologie - od rzadkich przypadków agresji słownej aż po wymuszenia, bicie słabszych i używanie narkotyków. Dyrektorzy szkół zostali zobowiązani przez pomorskie kuratorium do natychmiastowego opracowania programów naprawczych. Jedno z pół tysiąca pism trafiło do Sławomira Miluskiego, dyrektora zespołu szkół w Dębnicy Kaszubskiej. W styczniu br. "trójka Giertycha" złożyła do słupskiej prokuratury doniesienie w sprawie domniemanego molestowania tamtejszych uczniów. Nauczyciel historii miał ponoć pokazywać dzieciom zdjęcia pornograficzne w Internecie, a nauczycielka chemii dotykać uczennice w intymne miejsca. Szkoła przeszła masę kontroli. Okazało się, że zarzuty były wyssane z palca, a nauczyciele fałszywie oskarżeni. Prokuratura zdecydowała się umorzyć śledztwo. Pomówieni nauczyciele właśnie wrócili do szkoły - mówi dyrektor Miluski. Teraz czeka nas ogromna praca nad odbudową
zaufania między uczniami a nauczycielami. Nie chcemy sprawdzać, kto z 400 uczniów skrzywdził nauczycieli, nie będzie żadnych dochodzeń.
W piśmie podpisanym przez Renatę Kulik, p.o. dyrektor słupskiej delegatury kuratorium, dyrektor Miluski został jednak zobowiązany m.in. do opracowania i przedstawienia planu nadzoru pedagogicznego, poprawienia błędów i pomyłek w dziennikach lekcyjnych, a także wytłumaczenia, dlaczego w szkole powołano zespół, który opracował stanowisko pracowników "solidaryzujących się z pokrzywdzonymi nauczycielami." Nasz program to przede wszystkim warsztaty psychologiczne i zajęcia terapeutyczne dla dzieci, prowadzone przez specjalistów z poradni psychologiczne-pedagogicznej w Słupsku - twierdzi dyrektor. Praca czeka też nauczycieli, którzy boją się nawet dotknąć ucznia.
Sławomir Miluski jest jednym z 500 dyrektorów pomorskich, którzy należą do Związku Nauczycielstwa Polskiego. Działacze ZNP obawiają się, że w ostrej wojnie, jaka toczy się między władzami resortu edukacji a związkiem, wyniki kontroli "trójek" mogą być pretekstem do zwolnienia niewygodnych dyrektorów. Pierwszym krokiem w tym kierunku mają być właśnie pisma z kuratorium, następnym - żądane przez wiceministra Mirosława Orzechowskiego "odcięcie się od komunistycznych korzeni". Moja kadencja na stanowisku dyrektora szkoły kończy się w 2009 r. - mówi dyrektor Miluski. A uchybienia? No cóż, zawsze można coś na człowieka znaleźć. Jednak jestem optymistą i wierzę w rozsądek osób kierujących pomorską oświatą.
Nie udało się nam uzyskać stanowiska resortu edukacji w sprawie wpływu "trójek Giertycha" na ewentualne zwalnianie niewygodnych dyrektorów szkół. Powiedziano nam jedynie, że nazwa "trójki Giertycha" jest nieprawidłowa. Kontrole stanu bezpieczeństwa w szkołach przez trzyosobowe grupy wymyślił bowiem inny wicepremier - Ludwik Dorn.
Dorota Abramowicz