Kraje arabskie: musimy przemyśleć sprawę
Kraje arabskie powinny wyciągnąć wnioski z sytuacji w Tunezji, gdzie gwałtowne protesty doprowadziły do ustąpienia i ucieczki tunezyjskiego prezydenta Zina el-Abidina Ben Alego - powiedział sekretarz generalny Ligi Arabskiej Amr Musa.
- Musimy uważnie śledzić to, co dzieje się w Tunezji. I mamy nadzieję, że tamtejsi obywatele w końcu utworzą system, jakiego chcą. Oczywiście to, co wydarzyło się w Tunezji, jest dla nas lekcją i ważnym komunikatem - oświadczył Musa.
Przedstawiciel Ligi Arabskiej rozmawiał z dziennikarzami w egipskim kurorcie Szarm asz-Szajch przy okazji szczytu gospodarczego państw arabskich.
W trwających od grudnia antyrządowych zamieszkach przeciw biedzie, bezrobociu i złym warunkom życia zginęło w Tunezji kilkadziesiąt osób. Gwałtowne protesty wybuchły po śmierci 26-letniego Tunezyjczyka, który podpalił się po odebraniu mu wózka z warzywami i owocami przez policję, ponieważ nie miał licencji na ich sprzedaż.
Musa w swojej wypowiedzi nie nawiązał do konkretnych problemów, które spowodowały zamieszki w Tunezji. Ocenił natomiast, że "społeczeństwa arabskie mają wiele elementów wspólnych, więc nie możemy rozpatrywać Tunezji jako odizolowanego przypadku".
Reuter zauważa, że kraje arabskie albo powstrzymały się od komentarzy na temat sytuacji w Tunezji, albo wypowiadały się bardzo oszczędnie. Tymczasem w poniedziałek w Mauretanii i Egipcie doszło do dwóch przypadków podpalenia się przez mężczyzn protestujących przeciwko sytuacji politycznej i niskim standardom życia.