PolskaKozłowski: nigdy nie widziałem listy agentów sporządzonej przez Kiszczaka

Kozłowski: nigdy nie widziałem listy agentów sporządzonej przez Kiszczaka

Były minister spraw wewnętrznych Krzysztof
Kozłowski powiedział, że nigdy nie widział
listy stu niezarejestrowanych agentów, którą miał sporządzić i
przekazać mu, jako swemu następcy - gen. Czesław Kiszczak.

Kozłowski: nigdy nie widziałem listy agentów sporządzonej przez Kiszczaka
Źródło zdjęć: © PAP

14.05.2007 | aktual.: 14.05.2007 20:15

W wywiadzie dla tygodnika "Wprost" Jarosław Kaczyński powiedział, że miał taką informację. Mówił, że latem 1990 r., podczas kampanii prezydenckiej Lecha Wałęsy, generał Kiszczak chciał przekazać mu spis stu najważniejszych współpracowników służb PRL, którzy nigdy nie byli zarejestrowani. W zamian żądał gwarancji bezpieczeństwa - powiedział Kaczyński. Dodał, że ofertę odrzucił. Według premiera, gen. Kiszczak zapewniał, że "całą listę zostawił na biurku swemu następcy Krzysztofowi Kozłowskiemu".

Kaczyński powiedział, że Kozłowski zapewniał go, iż żadnej listy nie dostał. Jednak - mówił premier "Wprost" - b. minister spraw wewnętrznych poinformował go, że "znalazł na swoimi biurku dziwne materiały o niewiadomym pochodzeniu", które mogły zaszkodzić Wałęsie.

Kozłowski zaznaczył, że nigdy nie widział listy, o której mówił premier. Wydaje mi się absurdem, że jeżeli gen. Kiszczak przy pomocy rzekomej listy chciał wytargować coś od Jarosława Kaczyńskiego, to dlaczego miał zostawiać ją na moim biurku. Gdzie tu jest logika, gdzie jest sens. Ja nie biorę odpowiedzialności za konfabulacje pana Kaczyńskiego, który wyraźnie opowiada w tym przypadku rzeczy niestworzone, a jeżeli "Wprost" i pan premier są innego zdania, to proszę cień dowodu - powiedział b. szef MSW.

Podkreślił również, że materiały o których mówił Kaczyńskiemu, dotyczyły tzw. teczki Bolka i zostały mu przekazane podczas kampanii prezydenckiej w 1990 r.

Tylko dziwi mnie, że pan Kaczyński nie pamięta o co chodziło. Materiały wpłynęły z zewnątrz spoza resortu, były to kserokopie dokumentów - przesłuchania z komisariatu milicji w Trójmieście z początku lat 70. Były to rzeczy dziesięciorzędne, niemające znaczenia. Ponieważ uważano mnie za człowieka Mazowieckiego, nadesłano mi to, że to może mnie zainteresuje, bo to są papiery na Wałęsę - powiedział Kozłowski.

Dodał również, że tę sytuacje opisał już kilkakrotnie i nigdy nie krył treści materiałów. Wówczas nie tylko powiedziałem o tym braciom Kaczyńskim, ale przede wszystkim poprosiłem do ministerstwa szefa kampanii wyborczej Lecha Wałęsy, którym był Jacek Merkel i mu to wręczyłem, pokazałem czym może być szantażowany Wałęsa w czasie kampanii wyborczej - zaznaczył b. minister spraw wewnętrznych.

B. szef MSW gen. Czesław Kiszczak zaprzeczył, że oferował jakąkolwiek listę agentów.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)