Kowalczyk, Sobotka, Janik...

Komendant policji zeznał, że nie informował
ministra Sobotki o planowanej akcji policji. Potem powiedział, że
było inaczej. Trudno zaakceptować wyjaśnienia, że było to tylko
uzupełnienie zeznań - komentuje w "Rzeczpospolitej" Bronisław
Wildstein.

14.10.2003 | aktual.: 14.10.2003 06:34

Zdaniem publicysty, aby rozwiać wszelkie wątpliwości, należy ujawnić zeznania Kowalczyka. A jeśli wyjdzie, że rozmijał się z prawdą i naraził na niebezpieczeństwo funkcjonariuszy przygotowujących akcję, powinien natychmiast zrezygnować ze swojej funkcji. I nie ma sensu mówić o domniemaniu niewinności, bo ta fundamentalna zasada odnosi się do człowieka na ławie oskarżonych i chroni go przed pochopną karą - zauważa publicysta.

Szef policji, tak jak i inni funkcjonariusze państwowi, nie tylko jak każdy obywatel nie może łamać prawa, ale nie może dodatkowo postępować lekkomyślnie i niemądrze. Za jego błędy płacą bowiem wszyscy obywatele. To samo odnosi się również do jego zwierzchnika ministra Janika, ponoszącego odpowiedzialność za działania swojego podwładnego - uważa Wildstein. Minister Janik ma kiepską rękę do współpracowników. Kilku z nich naruszyło ustawę antykorupcyjną, jego zastępca Sobotka zamieszany jest w aferę z przeciekiem. Teraz pojawiły się problemy z komendantem policji.

Jeśli to tylko pech, oznacza to, że Krzysztof Janik powinien jak najdalej trzymać się od urzędów państwowych - konkluduje autor komentarza w "Rz". (uk)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)