Kosztowne gotowanie
Od stycznia przyszłego roku nasze rachunki
za gotowanie i ogrzewanie drastycznie wzrosną. I nie ma pewności,
że na styczniowej podwyżce się skończy - przewiduje "Głos
Wielkopolski".
Jeżeli na początku tego roku dwumiesięczny rachunek przeciętnego poznaniaka korzystającego wyłącznie z kuchenki gazowej wynosił średnio 26,40 zł, to grudniu tego roku zanosił on już do gazowni 35,98 zł. Mieszkaniec korzystający z kuchenki i ciepłej wody płacił w styczniu 101 zł miesięcznie, obecnie musi wyciągnąć z portfela 128,36 zł.
Najtrudniej rosnące ceny gazu znoszą właściciele domów ogrzewanych gazem. Ich dwumiesięczny rachunek wynosił na początku roku 482,60 zł, teraz płacą już 624,03 zł. Zapowiedź kolejnych drastycznych podwyżek bulwersuje wszystkich.
Kiedy likwidowałem piec węglowy i instalowałem ogrzewanie gazowe, zdawałem sobie sprawę, że będę płacił więcej, ale w zamian będę miał mniej pracy, no i ekologiczne paliwo. Z tą ekologią to się pewnie zgadza, ale coraz częściej zaczynam myśleć, że popełniłem kosztowny błąd - opowiada Andrzej Wawrzynowski z Junikowa.
Słyszałem, że niektórzy moi sąsiedzi zaczynają wracać do węgla. Na rynku są energooszczędne piece, do których węglowy miał, który kosztuje przecież grosze, wrzuca się raz dziennie - dodaje.
Nie ma żadnej pewności, że styczniowa podwyżka będzie jedyna w przyszłym roku, importowany z Rosji gaz podrożał w ciągu tego roku o 45%. Jedyną nadzieją na zahamowanie galopujących cen jest większe rodzime wydobycie, jednak, by zwiększyć udział polskiego gazu w energetycznym bilansie potrzeba kilku lat i wielomilionowych inwestycji.
Fachowcy twierdzą, że w ciągu kilku lat możemy zwiększyć wydobycie przynajmniej o 20-30%. Warto też przypomnieć, że polski gaz jest trzykrotnie tańszy od importowanego. (PAP)