Kosmiczne badanie zdrowia
Oberon – lekarze ostrzegają przed ludźmi, oferującymi kompleksowe badania przy pomocy rosyjskiego wynalazku.
Czy można w półtorej godziny poznać całą prawdę o ludzkim organizmie? Zgłębić historię choroby i poznać rokowania na przyszłość? Medycy stanowczo zaprzeczają. Są jednak specjaliści, którzy obiecują, że za 150 złotych zrobi to urządzenie wymyślone specjalnie na użytek radzieckich kosmonautów.
Według obietnic, jakich pełno w Internecie, kosmiczna aparatura umożliwia uzyskanie pełnej informacji o zdrowiu człowieka. Wykrywa ona także symptomy chorób, niemożliwe do dostrzeżenia za pomocą USG, rentgena, czy tomografii komputerowej. A jednak przed oberonem – bo tak nazywa się szczytowe dzieło radzieckiej techniki – ostrzega Narodowy Fundusz Zdrowia. Joanna Mierzwińska z wrocławskiego NFZ tłumaczy, że trzeba zwrócić uwagę na to, że badanie tym urządzeniem nie jest uznawane za oficjalną metodę diagnostyczną.
Prokuratura popatrzy
Według Andrzeja Wojnara, szefa Dolnośląskiej Izby Lekarskiej, taki sprzęt w rękach osoby nie mającej dyplomu lekarskiego, może być niebezpieczny. Choćby ze względu na ryzyko postawienia złej diagnozy. Dlatego z oberonem, którego nie wspierają – przynajmniej na tym etapie – medyczne autorytety, trzeba stanowczo walczyć.
– Żyjemy w demokratycznym państwie prawa i każdy, kto zajmuje się leczeniem bez należytych uprawnień, zasługuje na karę do dwóch lat pozbawienia wolności. A nawet trzech, jeśli działał z chęci zysku – mówi Andrzej Wojnar. – Kiedy dowiadujemy się o takich przypadkach, zgłaszamy sprawę do prokuratury. Jedyna okoliczność, w której – jak mówi szef Izby – można uznać, że ta nowinka nie stanowi zagrożenia, to przypadek, gdy wykwalifikowany lekarz używa jej jako uzupełnienia uznanych metod. Wrocławscy lekarze rzadko mają okazję, by porozmawiać z rosyjskimi medykami o wadach i zaletach nowatorskiego aparatu. Znacznie częściej natomiast muszą odcyfrowywać tajemnicze wydruki, które przynoszą ze sobą ich pacjenci, żądający kontynuowania leczenia według wskazań kosmicznego urządzenia.
Hit z Omska
Oberon to przebój. Jest niewielki – taka cudowna maszynka w futerale, którą należy podłączyć do komputera. Jeszcze tylko duże słuchawki na uszy i można nakierować strumień fal elektromagnetycznych na tarczycę. Badanie trwa około dwóch godzin. Podczas gdy operator obsługuje oberon, pacjent może obserwować na monitorze odwzorowania ludzkich organów i migające na nich punkciki. Trzeba przyznać, że to wzbudza zaufanie. Dlatego wiele osób z lekkim sercem pozbywa się 150 zł, inkasowanych za postawienie diagnozy i tajemniczy wydruk.
– Oberon działa dogłębnie, wykorzystuje możliwość rejestracji i pomiaru fal elektromagnetycznych emitowanych przez poszczególne tkanki i organy. Nie wpływa na strukturę wewnętrzną, ale działa na poziomie komórkowym. Diagnozuje istniejące choroby, głębokość stanu patologicznego oraz uszkodzenia czynnościowe, które mogą doprowadzić do zmian patologicznych. W praktyce oznacza to określenie pewnych predyspozycji do zachorowania na poszczególne dolegliwości, które ma dany organizm. Na przykład na gruźlicę czy torbiele jajników – przekonuje Halina Worowiowa, lekarz medycyny z Odessy. Worowiowa niedawno prowadziła badania oberonem we Wrocławiu, w gabinecie przy ul. Ruskiej. Jesienią wznowi urzędowanie w dawnej przychodni MSZ przy ul. Grabiszyńskiej, w gabinetach znanego wrocławskiego bioenergoterpauty i hipnotyzera, Andrzeja Kaczorowskiego.
– Popieram to urządzenie. Połączone z diagnozowaniem na podstawie wyglądu źrenic oczu może być skuteczne w rozpoznawaniu dolegliwości. Będę stosował oberon w swojej praktyce. Nie jest to urządzenie w pełni rozpoznane, ale rokuje dobrze.
Nie chcą bezrobocia
Dlaczego na oberon gniewają się lekarze, a życzliwie patrzą na niego zwolennicy alternatywnych sposobów leczenia?
– Bo to urządzenie samo wykonuje badania, więc lekarz może się obawiać, że staci pracę – tłumaczy lekarka z Odessy. – Mówią, że to jakieś czary - mary, ale kiedyś się do niego przekonają. „Wychodzimy do pacjenta. Jeśli zbierzesz 6 osób, przyjdziemy do ciebie do domu” – kuszą internetowi naciągacze. „Nie daj się nabrać!” – ostrzega na swojej stronie internetowej NFZ. „Oberon to oszustwo”.
Zestaw „lekarski” za grube pieniądze
Nie trzeba kończyć żmudnych studiów. Wystarcz mieć 7200 euro. Tyle kosztuje cudowny aparat z Omska. Potrzebne są dodatkowo: komputer z drukarką, słuchawki i kawałek kąta. Przedsiębiorca z Żar mówi, że na początku, gdy rozrzucił ulotki, przychodziło do niego 50-60 osób miesięcznie, płacąc po 150 zł za badanie. Uważa, że nie jest to oszustwo. Jeśli aparat nie jest „podróbą”, to naprawdę pokaże chore miejsca.
Barbara Chabior