Kosmiczna energia na basenie w Bieruniu
Burmistrz Bierunia Ludwik Jagoda kupił od
Zbigniew Hołogi rewitalizator, mający "nasączać" wodę zdrowotną
energią z kosmosu. Burmistrz, ani przewodniczący rady miasta i
pracownicy urzędu nie mogą sobie przypomnieć ile urządzenie to
kosztowało - czytamy w "Dzienniku Zachodnim".
Zbigniew Hołoga jest wynalazcą; twierdzi, że ma zdolność pozyskiwania energii z kosmosu.
Burmistrz Jagoda mówi, że urządzenie nie kosztowało więcej niż dwa tys. zł. Kiedy o to samo "DZ" pyta Hołogę, ten mówi o kilku tysiącach zł. Nie jest jednak w stanie powiedzieć w jakiej kwocie transakcja się zamknęła. Burmistrz mówił mi, że bardzo ludzie chwalą ten mój rewitalizator - przyznaje z dumą.
Kierownik bieruńskiego basenu Antoni Berger nie podziela jego entuzjazmu. To są po prostu jakieś jaja - śmieje się. Ten pan przychodził do mnie kilkakrotnie. Twierdził, że kosmiczna energia będzie się rozchodzić nie tylko po naszym basenie, ale miała promieniować na cały Bieruń. Z jednej strony mówił, że parametry kosmiczne się nigdy nie zmieniają, a za chwilę dodawał, że co kwartał koniecznie będzie musiał przyjść skontrolować bioenergię. Oczywiście za dodatkową opłatą" - opowiada.
Berger bierze do ręki ofertę, którą dwa lata temu złożył miastu Hołoga i głośno ją czyta: Zdarzały się w mojej karierze przypadki, że kulawi po kąpieli w mojej wodzie nagle zaczynali być pełnosprawni - napisał Hołoga.
Kierownik basenu ofertą Hołogi nie był zainteresowany. Jednak w cudowne możliwości żywej wody uwierzył burmistrz Bierunia. Któregoś dnia, gdy wróciłem z urlopu, to urządzenie po prostu było już na basenie zamontowane - wspomina Berger.
Dziennik dotarł do firmy, której wynalazca oferował rewitalizator za 70 tys. zł. Jeśli firma ta decyzję o zakupie podjęłaby jeszcze tego samego dnia w ramach promocji zapłaciłaby "tylko" 40 tys. zł.
Prezes zarządu Fundacji Rozwoju Sportu, Kultury Fizycznej i Turystyki w Lędzinach Andrzej Kostyra także zna wynalazcę. Półtora roku temu za zamontowanie urządzenia na basenie, które miało uzdrowić co najmniej pół miasta, chciał 13 tys. zł - wspomina. Za 13 tys. zł, to ja mam komputerowo sterowany dozownik chloru, który najlepiej zabezpieczy ludzi przed nieczystościami - podkreśla rozmówca "Dziennika Zachodniego". (PAP)