Kościół nie przeprosi za spalenie "ostatniej czarownicy"
Rada Kościelna ewangelicko-reformowanego synodu kantonalnego Glarus stwierdziła, że nie przeprosi za egzekucję Anny Göldi, którą stracono 225 lat temu, oskarżając ją o czary. Göldi określana jest mianem "ostatniej czarownicy Europy".
05.06.2007 18:48
Prześladowania czarownic można tylko potępić i w żaden sposób nie da się tego usprawiedliwić – podkreśliła ks. Renate Bosshard-Nepustil z Kościelnej Rady Kantonalnej podczas synodu. To, że ostatni proces przeciwko czarownicy odbył się w kantonie Glarus, że świecka i duchowa zwierzchność uczestniczyły w nim to fakty, do których państwo, Kościół i społeczeństwo powinny się ustosunkować. Stać się to powinno poprzez badania historyczne, literaturę oraz odpowiedzialne kształtowanie rzeczywistości tu i teraz – dodała.
Według Rady, kościelna rehabilitacja Anny Göldi mogłaby być przedmiotem dyskusji, jeśli jej śmierć i wszystkie okoliczności, nie byłyby powodem zgorszenia i najwyższego potępienia członków Kościoła Reformowanego Kantonu Glarus.
Anna Göldi była służącą u znanego lekarza i rajcy miejskiego Johanna Jakoba Tschudi, który oskarżył ją, że wyczarowywała igły w mleku jego córki i doprowadziła do jej choroby. Göldi uciekła od pracodawcy, jednak po krótkim czasie została złapana i aresztowana. Po torturach przyznała się do paktowania z diabłem i skazana na ścięcie. Wyrok wykonano natychmiast po ogłoszeniu. Oficjalnie kobieta została oskarżona o morderstwo swojego dziecka, które zmarło krótko po porodzie. W protokołach sądowych, które krótko po rozprawie spalono, nie było ani słowa o Göldi jako czarownicy.
W Szwajcarii działa Fundacja im. Anny Göldi, której celem jest popularyzowanie pamięci o polowaniu na czarownice w Europie oraz obrona praw prześladowanych i odrzuconych na margines społeczny.