Trwa ładowanie...
11-08-2010 07:19

"Kościół i Pospieszalski nie są już świętymi krowami"

Pod krzyżem znowu się dzieje. I choć wszechobecność tego tematu w mediach jest coraz bardziej irytująca, to w niedzielny wieczór chyba rzeczywiście wydarzyło się coś nowego. Nie dlatego bynajmniej, że „skończył się w Polsce klerykalizm”, jak twierdzi Wojciech Orliński. Ani nie dlatego, że grupa ludzi postanowiła zrobić sobie jaja z nazbyt rozgorączkowanych staruszków. Coś jednak drgnęło – okazało się, że Kościół katolicki, religijni fanatycy, Cejrowski czy inny Pospieszalski nie są już świętymi krowami - pisze w felietonie dla Wirtualnej Polski Michał Sutowski z "Krytyki Politycznej".

"Kościół i Pospieszalski nie są już świętymi krowami"Źródło: WP.PL, fot: Anna Kalocińska
d34s43m
d34s43m

Większość reakcji na „Akcję Krzyż” – manifestację przeciwników obecności krzyża pod Pałacem Prezydenckim – była do bólu przewidywalna. Przewidywalnych myśli warto jednak czasem posłuchać – np. tej Donalda Tuska. „Wydaje się, że ten osobliwy Hyde Park, jeśli nawet dla niektórych nieprzyjemny, nie jest dla miasta jakoś szczególnie groźny”. Premier wspomniał jeszcze o normalności, zwyczajności happeningów takich jak ten niedzielny („Warszawa przypomina tu raczej stolice tych tradycyjnych demokracji, a nie jakieś gorszące miejsce”). W odróżnieniu od – uwaga! – manifestacji związków zawodowych, podczas których „używano koktajli Mołotowa, podpalano policjantów i demolowane gmachy użyteczności publicznej czy paraliżowano życia miasta”.

Podsumowując – zarówno obrona krzyża, jak i demonstracje jego przeciwników to tak naprawdę niegroźny happening. Nic się wielkiego nie dzieje – są emocje, no to się ludzie spotkają, wykrzyczą i będzie spokój. Nie to, co te związki zawodowe. Bo możemy domniemywać, że premierowi nie chodzi tylko o kulturę ekspresji – bańki mydlane i piłki plażowe kontra petardy i płyty chodnikowe. Może chodzić o to, że postulaty ekonomiczne to sprawa dużo groźniejsza – PO ma u siebie skrzydło bardziej liberalne kulturowo (Janusz Palikot, Joanna Mucha)
, nie ma zaś skrzydła „wrażliwych społecznie”. Związków zawodowych Partia Władzy w swym pakiecie nie ma – dla sił „oświeconej modernizacji” trochę miejsca chyba się znajdzie.

Dużo ważniejsze jest jednak użyte przez premiera pojęcie „hyde park”. Jak wiadomo, oznacza ono słynną londyńską trybunę wolnej wypowiedzi – każdy (w domyśle każdy wariat, oszołom) może tam głosić niemal dowolne poglądy (oprócz obraźliwych dla królowej). To, mówiąc krótko, symbol pełnej wolności słowa, która rzadko przekłada się na efektywne działanie. Patrzcie, jaką mamy wspaniałą demokrację – każdemu wolno głosić, że Ziemia jest płaska, ben Ladena na Ziemię przywieźli kosmici, a Tuska opłaca KGB do spółki z Mossadem. Wolno – bo i tak nic z tego nie wynika. Premier zdaje się zakładać, że z wydarzeń na Krakowskim Przedmieściu nie płyną żadne konsekwencje – postoją i się rozejdą, równowaga zostanie zachowana, ewentualnie Jarosław Kaczyński z PiS-em do szczętu się skompromitują, choć już dziś niewiele im do tego brakuje.

A chodzi właśnie o to, żeby to nie był „hyde park”, żeby wreszcie coś z tego wynikło. Organizator niedzielnej imprezy charyzmatycznym mówcą nie jest i tłumów na barykady nie porwie. Może na szczęście, bo jego prywatna idea sprowadzała się do tego, by „wyśmiać tych ludzi, przez których cała zachodnia Europa się z nas śmieje”. To nie tylko za mało na polityczny projekt – to po prostu część starego schematu pt. „powrót do normalności”. Walczmy z obciachem, poprośmy PO, żeby też troszeczkę powalczyło, zabierzmy moherowej babci dowód... tak?

d34s43m

Nie! Uznać, że na Krakowskim Przedmieściu ukazała się nam po prostu „łagodna twarz propaństwowej inteligencji polskiej”, która „narzuca wizję Polski zwyczajnej, unormalniającej się” – słowa Andrzeja Żuławskiego – to oddać Platformie rząd dusz. Zbiorowe i ewidentne szaleństwo PiS, jawna bierność i miękkość PO, polityczny cynizm Kościoła – wszystko to stwarza lewicy niepowtarzalną szansę. Wśród tysięcy ludzi pod Pałacem Prezydenckim panował nie tylko nastrój wesołej zabawy, ironii, szyderstwa. Hasło – skądinąd śmieszne – „Żydokomuna pozdrawia”, politycznie wnosi niewiele. Samo wyśmianie wulgarnego antysemityzmu, antyrosyjskich czy „antykomunistycznych” obsesji nie jest – przy rządach PO – szczególnie wywrotowe. Na Krakowskim Przedmieściu słuchać i widać było jednak coś więcej. „Tu jest Polska”, krzyczano – i chodziło o Polskę świecką. „Krzyż do Kościoła!” i przede wszystkim: „Szanujmy konstytucję!”.

Po raz pierwszy tak wyraźnie dano do zrozumienia, że krzyż, poza właściwym mu miejscem kultu (do którego wierni mają i powinni mieć prawo) jest albo symbolem czysto prywatnym – albo czysto politycznym. I nie przysługuje mu „szczególna ochrona”, bo „Polska jest krajem katolickim”. Nie jest. Część (spora) Polaków jest katolikami, a państwo jest demokratyczne. I o to rozróżnienie już dziś lewica – ruchy społeczne i partie – może powalczyć. Ale – wskazują na to doświadczenia USA, opisane przez Thomasa Franka – samo skrzydło „obyczajowe” nie wystarczy. Polsce potrzeba „Zapatero z bonusem” – socjaldemokracji świeckiej, otwartej światopoglądowo i zarazem nastawionej na grupy społecznie wykluczone. Jeśli zabraknie „skrzydła ekonomicznego”, polskiej lewicy będzie już tylko krok do Palikota. A to już by było za wiele radości dla miłościwie rządzącej nam Platformy.

Michał Sutowski specjalnie dla Wirtualnej Polski

d34s43m
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d34s43m
Więcej tematów