Koronawirus w samolocie. Przemilczane ryzyko
Badania wykazują, że - mimo testów przed wylotem - podczas rejsów długodystansowych dochodziło do infekcji. Oznacza to, że nie można zrezygnować z kwarantanny po locie, co jest ogromnym problemem dla lotnictwa.
Rząd RFN i niemieckie kraje związkowe właśnie nałożyły wymóg testów po powrocie z regionów zagrożonych koronawirusem. Istniejący obowiązek dziesięciodniowej kwarantanny można skrócić najwcześniej po pięciu dniach przy negatywnym wyniku testu. Jednak badanie opublikowane w Nowej Zelandii na temat infekcji koronawirusem podczas międzykontynentalnego rejsu samolotowego obsługiwanego przez linie Emirates ostrzega przed tym, jak zwodniczy może być negatywny wynik testow.
I producenci samolotów, i linie lotnicze nieustannie podkreślają, jak minimalne jest ryzyko infekcji koronawirusem na pokładzie. Powietrze jest stale wymieniane, a wirusy są wyłapywane przez specjalne filtry. Przemysł postrzega szybkie testy jako ewentualne, dodatkowe zabezpieczenie w miejsce kwarantanny lub restrykcji ograniczających mobilność ludzi. Ale pomimo wszelkich filtrów, testów i masek istnieje jednak ryzyko złapania wirusa – stwierdzono w nowozelandzkim badaniu.
Na przykład podczas 18-godzinnego lotu długodystansowego 29 września 2020 r. z Dubaju do Nowej Zelandii stwierdzono, że siedmiu z 86 pasażerów zostało zarażonych koronawirusem, mimo że siedzieli w samolocie z dużymi odstępami między sobą. Jest to wynik badania przeprowadzonego przez nowozelandzki Urząd Zdrowia Publicznego (CDC), którego finalną wersję obecnie opublikowano. Pisze o tym wyczerpująco portal informacyjny welt.de.
Koronawirus Niemcy. Zakażenie pomimo rygoru
Analiza zatytułowana jest: "Genomowe dowody na transmisję Sars-CoV-2 podczas lotu pomimo testów przed odlotem”. Szczegółowo opisano w niej lot Emirates EK447 z międzylądowaniem w Malezji, kończący się w Auckland w Nowej Zelandii. Naukowcom udało się odtworzyć łańcuch infekcji, ponieważ przepisy wjazdu do Nowej Zelandii przewidywały dwutygodniową kwarantannę jesienią 2020 r., podczas której przeprowadzano testy na koronawirusa.
Jak wynika z badania, pięciu z siedmiu pasażerów, którzy później zachorowali, miało negatywny wynik testu podczas wejścia na pokład. Pasażerowie rozpoczęli podróż w pięciu krajach. W Boeingu 777 ich siedzenia znajdowały się w czterech rzędach. Żaden z tych, którzy później uzyskali wynik pozytywny, nie siedział obok siebie.
Podkreśla się przy tym, że noszenie masek nie było obowiązkowe podczas lotu ani przed odlotem w Dubaju. Pasażerowie A, B, D, F i G zadeklarowali, że podczas lotu nosili maski i rękawiczki, pasażerowie C i E nie mieli tych zabezpieczeń. Dwóch pasażerów ze Szwajcarii, którzy uzyskali wynik negatywny mniej niż 72 godziny przed odlotem, i jedna inna osoba uzyskały wynik pozytywny zaledwie trzy dni po wylądowaniu w Nowej Zelandii.
Koronawirus Niemcy. Klimatyzacja była wyłączona na 30 minut
Inny pasażer miał pierwszy test negatywny 2 października i pozytywny 6 października. Eksperci przeanalizowali próbki wirusa i podejrzewali, że to obydwaj pasażerowie ze Szwajcarii wnieśli wirusa na pokład, zarażając potem czterech pasażerów na pokładzie i prawdopodobnie jedną osobę w ośrodku kwarantanny.
W opublikowanej obecnie analizie wskazuje się także na inne infekcje koronawirusem na pokładzie podczas lotów długodystansowych, ale przyznano również, że podczas lotu Emirates turbina pomocnicza (APU) została wyłączona na 30 minut podczas tankowania w Malezji, przez co klimatyzacja nie działała.
Koronawirus Niemcy. IATA broni komunikacji lotniczej
Dachowe zrzeszenie linii lotniczych IATA jeszcze w listopadzie ub.r. wskazywało w wydanym oświadczeniu na minimalne ryzyko zarażenia się koronawirusem w samolotach. Zarówno Airbus, jak i Boeing przeprowadzili własne testy, podkreślając, jak bardzo kładą nacisk na bezpieczeństwo. Jak podaje IATA, od początku 2020 r. samolotami podróżowało około 1,2 miliarda pasażerów.
Jednak „zgłoszono mniej niż 100 udokumentowanych przypadków COVID-19, w których podejrzewa się transmisję koronawirusa w związku z podróżą lotniczą (w tym przypadki potwierdzone, prawdopodobne i możliwe)”. Statystycznie to jeden przypadek na 27 milionów podróżnych. Badanie w Nowej Zelandii jest szczególnie interesujące ze względu na obecną dyskusję na temat formuły „szybki test zamiast kwarantanny”, ponieważ naukowcy wątpią w niezawodność szybkich testów.
Dosłownie napisano w analizie: "Fakt, że trzech pasażerów uzyskało pozytywne wyniki testów w trzecim dniu ich 14-dniowej kwarantanny, wskazuje na złożoność określenia wyniku testów przed odlotem”. Dlatego wszyscy pasażerowie międzynarodowi przybywający do Nowej Zelandii powinni być traktowani jako potencjalnie zarażeni Sars-CoV-2, „nawet jeśli mieli robione testy przed odlotem, zachowywali dystans społeczny, a podczas lotu używali środków ochrony osobistej”.
Organizacja IATA jednak ostrzega przed dalszym ograniczaniem branży lotniczej przez wymóg testów i kwarantanny. W ankiecie przeprowadzonej wśród podróżnych 82 procent Niemców stwierdziło, że nie podróżowaliby, gdyby musieli później poddać się kwarantannie. "Jeśli więc ograniczenia dotyczące kwarantanny nie zostaną zniesione, branża lotnicza nie będzie w stanie się zregenerować. To grozi utratą ponad 600 tys. miejsc pracy w branży lotniczej i turystycznej w Niemczech i sprawia, że Europa jest najwolniej odbudowującym się dużym rynkiem lotniczym na świecie ”, ostrzega lobby linii lotniczych.