ŚwiatKoronawirus. Berlin: W szpitalach brakuje personelu pielęgniarskiego

Koronawirus. Berlin: W szpitalach brakuje personelu pielęgniarskiego

W Niemczech już przed epidemią brakowało personelu pielęgniarskiego. W czasie pandemii daje się to szczególnie we znaki pracownikom OIOM-ów.

Koronawiurs. W stolicy Niemiec zaczyna brakować personelu pielęgniarskiego
Koronawiurs. W stolicy Niemiec zaczyna brakować personelu pielęgniarskiego
Źródło zdjęć: © PAP | PAP, EPA, Liam McBurney , POOL
Piotr Białczyk

09.12.2020 | aktual.: 02.03.2022 19:03

Na korytarzach oddziału intensywnej terapii berlińskiego szpitala Caritas-Klinik Maria Heimsuchung w dzielnicy Pankow panuje stłumiony nastrój. Wysokospecjalistyczne maszyny brzęczą i piszczą. Labirynty kabli i szlauchów łączą je z monitorami, na których pojawiają się ważne dane o zdrowiu pacjenta. Gołe ściany i podłoga z linoleum podkreślają sterylność oddziału.

Lekarze i personel pielęgniarski w fartuchach i białych maskach przez całą dobę przeprowadzają operacje ratujące życie. Jeśli akurat nie doglądają na salach swoich pacjentów, stłumionym głosem rozmawiają na korytarzach. Na głównym biurku na oddziale świąteczne słodkości.

Ale ta sceneria zwodzi. Pracownicy pracują w dużym stresie ze względu na wysoko zakaźny koronawirus, na skutek którego w tym roku w Niemczech zmarły tysiące ludzi. Niemal połowa z nich zmarła w ostatnich tygodniach od końca października. - Sytuacja jest trudna - mówi Thomas Koenig, kierownik oddziału intensywnej terapii berlińskiego szpitala. - Personel jest bardzo obłożony pracą, a to dopiero początek zimy - zaznacza.

Koenig spodziewa się, że na początku przyszłego roku potrzebnych będzie jeszcze więcej łóżek do intensywnej terapii, bo wtedy odczuwalny stanie się sezon grypowy. Ponadto planowane poluzowanie restrykcji podczas Bożego Narodzenia wzbudziło u wielu ekspertów ds. zdrowia niepokój. Obawiają się oni wzrostu zakażeń po świętach. Koenig nie ma jednak żadnych rezerw. Wszystkie dziesięć łóżek, jakimi dysponuje na oddziale, jest zajętych. Około połowa z nich utrzymuje przy życiu pacjentów z COVID-19.

Obciążenie koronawirusem

- Tak jest od tygodni - podkreśla Koenig. Jedynym sposobem na zrobienie miejsca jest przeniesienie pacjentów do innego szpitala. W Berlinie istnieje tzw. plan Save, który został przygotowany wiosną. Ma on pomóc szpitalom w oszczędzaniu zasobów w czasie pandemii. - Musieliśmy odizolować pacjentów z koronawirlsem - mówi Koenig w rozmowie z DW. Pozostają oni zazwyczaj dłużej na oddziale intensywnej terapii niż pozostali pacjenci.

Dwóch pracowników jego zespołu zbliża się do końca OIOM-u. Zatrzymują się przed jedną z sal z pacjentami. Czerwone światło przy drzwiach wskazuje na to, że w sali leżą pacjenci z koronawirusem i sygnalizuje konieczność użycia masek, okularów, fartuchów. Sterty dodatkowej odzieży ochronnej leżą na stołach przed salami. Pracownicy ubierają się, wchodzą do sali i zamykają za sobą drzwi.

Na drugim końcu korytarza, w jednym z pomieszczeń odsłania się zupełnie inny obraz: dwa łóżka, wokół nich monitory i worki infuzyjne gotowe do użycia. Ale Koenigowi brakuje personelu. - Sytuacja kadrowa na OIOM-ach już od wielu lat jest trudna - mówi. - Mamy zdecydowanie zbyt mało wykwalifikowanych pielęgniarek i pielęgniarzy. To dawno znany problem. Przez sytuację z koronawirusem sytuacja jest jeszcze gorsza - dodaje.

Łóżka stoją puste

Zgodnie z rejestrem Niemieckiego Towarzystwa Interdyscyplinarnego Medycyny Intensywnej i Ratunkowej (DIVI) w Niemczech znajduje się ponad 28 tys. łóżek do intensywnej terapii. 20 proc. dodatkowych łóżek mogłoby być oddanych do dyspozycji, ale obecnie nie miałoby zastosowania, bo brakuje personelu. - Nie jest jeszcze tak, że musimy odsyłać pacjentów - mówi szef DIVI Owe Janssens, który kiedyś sam kierował oddziałem intensywnej terapii. - Jeśli natomiast w następnych tygodniach nic się nie zmieni, nie jesteśmy pewni, jak damy radę - tłumaczy.

Dodaje, że zwłaszcza największe miasta w Niemczech dźwigają ten ciężar. Może minąć kilka tygodni, zanim sytuacja na oddziałach intensywnej terapii ulegnie poprawie. To niepokojące wieści dla Berlina, który przywykł do 80-procentowego obłożenia łóżek do intensywnej terapii. Prognozy wskazują jednak na poświąteczną falę zakażeń koronawirusem, połączoną z regularną grypą.

Niemieckie Stowarzyszenie Szpitali (DKG) szacuje, że w całym kraju, tylko na intensywnej terapii, jest 4700 nieobsadzonych stanowisk. Luce tej towarzyszy około 30 tys. zarażonych koronawirusem pracowników: tak wynika z danych Instytutu Roberta Kocha (RKI).

Kiedy w listopadzie zaczęło brakować łózek do intensywnej terapii a Niemcy wprowadziły częściowy lockdown, berliński oddział DKG opublikował apel do byłych i dostępnych pracowników.

Rosnące koszty, spadające przychody

Niektóre braki mogą być rekompensowane przez opiekunów z prywatnych firm. Oddział intensywnej terapii w stołecznym szpitalu Caritas zatrudnia ich sporadycznie, ale często są oni bardziej zawodni niż personel zatrudniony w klinice na stałe. - Są ludzie, którzy są dobrzy - mówi Koenig. - Ale są też tacy, którym jest wszystko jedno. Przychodzą, wykonują swoją pracę i potem ich nie ma. To jest problem - opowiada. Ci pracownicy są również drożsi.

Pandemia wpłynęła na sytuację finansową wielu firm. Szpitale nie są wyjątkiem. Jednym ze źródeł dochodu są planowane operacje, takie jak wymiana stawu kolanowego i biodrowego. Wiele operacji jednak trzeba było odłożyć, aby zwolnić miejsce dla pacjentów z COVID-19.

Skutek: wzrost kosztów i spadek przychodów. Rząd federalny pokrył do tej pory dużą część kosztów w trakcie pandemii. W marcu Bundestag zatwierdził szeroko zakrojoną pomoc finansową dla szpitali, dzięki której leczenie pacjentów z COVID-19 stało się priorytetem. Chodziło o 560 euro dziennie na pacjenta na każde szpitalne łóżko, które było wolne i 50 tys. euro na każde dodatkowe łóżko na OIOM-ie.

Program kompensacyjny trwał do końca września. Jego wznowienie, które weszło w życie 19 listopada, jest obwarowane dodatkowymi warunkami. Na przykład, aby otrzymać pomoc finansową, łóżka na OIOM-ie danego szpitala muszą być zajęte w 75 proc., a placówka musi znajdować się na terenie, na którym wskaźnik nowych zakażeń w ciągu ostatnich 7 dni wyniósł ponad 70 przypadków na 100 tys. mieszkańców.

Wymagania finansowe

Federalne ministerstwo zdrowia uznało te warunki za konkretniej sformułowane. Berlińska DKG dostrzega w tych działaniach zagrożenie dla planu SAVE. Ponadto wiele szpitali jest wykluczonych, co zagraża ich sytuacji finansowej. - Zapisane w ustawie warunki finansowania są sprzeczne z wymogami kraju związkowego Berlin w zakresie trzymania wolnej puli łóżek - napisano w oświadczeniu, wskazując na fakt, że rozmowy między ministerstwem zdrowia Niemiec a ministerstwami zdrowia poszczególnych landów nie zostały jeszcze zakończone.

Podczas gdy to wszystko rozgrywa się na arenie politycznej i poszukuje się rozwiązań, lekarze i personel pielęgniarski nadal walczą wszystkimi siłami z COVID-19. Nie są w stanie wygrać każdej walki. Thomas Koenig z berlińskiej kliniki mówi, że jego personel nadal pracuje na najwyższych obrotach i to pomimo ogromnej fizycznej i psychicznej presji. – Umieranie jest nieodłączną częścią pracy na OIOM-ie – mówi Koenig. Najważniejsza jest świadomość, że zrobiło się wszystko, co tylko było możliwe.

Źródło artykułu:Deutsche Welle
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (11)