PolskaKora dla seniora

Kora dla seniora

Nadciąga emerytalna katastrofa. W wyniku reformy wprowadzonej w 1999 roku połowa emerytów może otrzymywać świadczenia niższe od minimalnych
Z prof. Tadeuszem Szumliczem, znawcą problematyki ubezpieczeń społecznych, rozmawia Andrzej Dryszel.

08.01.2007 | aktual.: 08.01.2007 13:25

* - Co trzeba zrobić, żeby mieć godziwą emeryturę?*

– Trzeba przez wiele lat oszczędzać – to podstawowa zasada. Nie wystarczy tylko dobrze zarabiać. Częściowo sposób oszczędzania organizuje nam państwo, częściowo zaś decydujemy o tym my sami, gromadząc dodatkowe środki emerytalne w tzw. III filarze. Emerytura uzyskiwana jedynie z dwóch filarów (Fundusz Ubezpieczeń Społecznych i Otwarte Fundusze Emerytalne) raczej nie będzie godziwa, zapewni nam ona stopę zastąpienia (relacja emerytury do zarobków)
dużo niższą od tej, jaką dostają obecni emeryci.

- Czyli w przyszłości emerytura, choć wypłacana z dwóch filarów, będzie mniejsza niż dzisiejsza, otrzymywana tylko z jednego, ZUS-owskiego filara?

– Dokładnie. Będzie relatywnie mniejsza. Nasz dotychczasowy system emerytalny należał do najbardziej socjalnych w Europie, natomiast ten, który został wprowadzony za sprawą reformy emerytalnej w 1999 r., będzie najmniej socjalny. Przekonają się o tym emeryci, dostający świadczenia w całości z nowego systemu. Sytuacja zmieni się więc diametralnie.

- Wkrótce zacznie przechodzić na emeryturę wyż demograficzny z początków lat 50. Czy to może się przyczynić do katastrofy systemu emerytalnego w Polsce?

– Skutki deficytu demograficznego najbardziej dadzą się we znaki około 2014 r., to będzie najgorszy moment, choć nieco złagodzą go korzyści płynące z kapitałowej części systemu. Państwo będzie przeznaczać wtedy na pokrycie systemowego deficytu emerytalnego (refundacja składek przekazywanych do OFE)
nie 14 mld zł jak dziś, ale znacznie mniej.

- A na jakie konkretnie świadczenia mogą liczyć przyszli emeryci?

– Najwięcej stracą ludzie najmniej zarabiający. Trochę upraszczając, jeśli ktoś całe życie zarabiał np. 1000 zł, dziś dostaje 900 zł emerytury, czyli jego stopa zastąpienia wynosi aż 90%. Ten, co zarabiał 5 tys. zł, dostaje ok. 2,5 tys. zł, czyli jego stopa zastąpienia wynosi tylko 50%. Obecny system emerytalny zakłada bowiem znaczną redystrybucję środków emerytalnych. Nowy system, o tzw. zdefiniowanej składce, zakłada natomiast proporcjonalną kompensatę wynagrodzeń. Niezależnie od tego, czy zarabiasz 5 tys., czy 1 tys. zł, otrzymasz ok. 50%. Emerytura tego, co zarabiał 1 tys. zł, będzie więc o 400 zł mniejsza niż dziś.

- Emerytura w wysokości połowy płacy to raczej niewiele.

– Gdy w 1999 r. pisałem, że przyszli emeryci dostaną średnio najwyżej 60% płacy, a świadczenia będą bardzo zróżnicowane, to krzyczano: co ten Szumlicz wygaduje, dlaczego straszy! Jak tylko zakończono akwizycję do otwartych funduszy emerytalnych, zaczęły się pojawiać symulacje, pokazujące, że emerytura z nowego systemu nie przekroczy 40% płacy. Myślę, że będzie nieco lepiej, przeciętnie może do 50%, znacznie więcej dla mężczyzn, bo później przechodzą na emeryturę, mniej dla kobiet. Nie brak jednak i takich ocen, że aż połowie przyszłych emerytów trzeba będzie dopłacać do wysokości minimalnej emerytury! Te symulacje są chyba przesadzone, ale oczywiście sytuacja emerytów wyraźnie się pogorszy, bo dziś stopa zastąpienia w Polsce wynosi 68%, tyle samo co w Unii Europejskiej, choć ze względu na niskie wynagrodzenia również nasze emerytury wydają się niskie. * - Ale przecież to nie tak miało być! Inicjatorzy reformy zapewniali, że ochroni ona nasze emerytury, otwarte fundusze emerytalne w reklamach opowiadały, jak
to po 65. roku życia będziemy mogli się wygrzewać w tropikach. Czy politycy nie byli świadomi tego, co nam szykują?
*

– Politycy przyjęli tę koncepcję mniej lub bardziej świadomie, nie wszyscy wiedzieli, jakie będą skutki reformy emerytalnej. Natomiast społeczeństwo na pewno zaakceptowało ją zdecydowanie mniej świadomie. Gdyby rzetelnie przedstawiono konsekwencje, uzyskanie przyzwolenia społecznego byłoby przecież mało prawdopodobne. Kto zgodzi się na nowy system emerytalny, wiedząc, że jego emerytura będzie stanowić nie prawie 70% płacy, ale najwyżej 50%? Przecież we Francji, gdy zamierzano wprowadzić minimalne korekty w systemie emerytalnym, Paryż stał przez cały tydzień. Proszę jednak pamiętać, że specjaliści od razu wskazywali, że konieczne będzie dodatkowe oszczędzanie na emeryturę. Mogę więc tylko zaapelować: koniecznie oszczędzajmy na emeryturę, im dłużej, tym lepiej!

- Niektórzy nie muszą oszczędzać. Górnicy, policjanci, inne służby mundurowe mogą przechodzić na emerytury w wieku czterdziestu paru lat.

– To rozwiązania istniejące także w innych krajach. My jednak branżowe przywileje emerytalne rozbuchaliśmy do stopnia nieznanego w Europie. Dlatego właśnie mówię, że nasz obecny system emerytalny należy do najbardziej socjalnych. Pytanie: czy te przywileje są zasadne i skąd brać środki na ich finansowanie?

- Pewnym przywilejem są też pracownicze programy emerytalne, zapewniane przez pracodawców dbających o swych ludzi.

– To dobra praktyka, ale cały czas stanowi margines oszczędzania, bo w Polsce niewiele przedsiębiorstw oferuje takie programy. Są one tylko bonusem od pracodawców, takim jak darmowe tankowanie, komórka, abonament usług zdrowotnych. Opłacenie pracowniczego programu emerytalnego wychodzi im taniej niż danie ludziom podwyżek. Pracownicy, zwłaszcza młodsi i słabiej zarabiający, wolą jednak, by firmy podnosiły im pensje, zamiast inwestować w ich przyszłe emerytury. Poza tym coraz więcej ludzi w Polsce nie ma etatów i programy pracownicze ich nie obejmą. Na Zachodzie też już zresztą odchodzi się od tej, kiedyś popularnej, formy wiązania pracownika z przedsiębiorstwem. U nas dużo większe znaczenie ma odkładanie na indywidualnych kontach emerytalnych, które można zakładać od dwóch lat – a raczej miałoby znaczenie, ale koncepcja indywidualnych kont emerytalnych została skonstruowana fatalnie. * - Dlaczego?*

– Bo brakuje skutecznych zachęt, mogących upowszechnić ten model oszczędzania. Dziś na indywidualnych kontach emerytalnych można oszczędzać z preferencjami polegającymi na zwolnieniu korzyści kapitałowych od podatku do 3,6 tys. zł rocznie. Odsetki od większych kwot są już objęte podatkiem i nie dają żadnych preferencji w porównaniu z innymi formami oszczędzania. Sumy odkładane na indywidualnych kontach emerytalnych powinny być w całości zwolnione od tego podatku. Jestem zdania, że takie preferencje powinny dotyczyć przynajmniej rocznego poziomu oszczędności w OFE gromadzonych przez średnio zarabiających, a więc w przyszłym roku kwoty ok. 2,2 tys. zł.

- Zdaniem obecnego przewodniczącego Rady Nadzorczej ZUS, Roberta Gwiazdowskiego, instytucja ta zmierza do katastrofy. Przewodniczący żałuje, że ZUS nie został zlikwidowany w 1999 r., i uważa, że to cud, iż komukolwiek cokolwiek jeszcze się wypłaca, bo ZUS w ogóle nie ma pieniędzy, musi zaciągać kredyty komercyjne i za dwa lata nastąpi ostateczny krach. Obywatele powinni zresztą sami zadbać o przyszłość, wtedy niepotrzebny będzie system przymusowych ubezpieczeń emerytalnych.

– Ilu ludzi ma świadomość, że należy odkładać na swoją emeryturę, oraz dochody pozwalające na takie oszczędności? Jakoś w żadnym kraju nie zrezygnowano z obowiązkowego ubezpieczenia emerytalnego. Wypowiedzi przewodniczącego są nader kontrowersyjne. Fakt, że im więcej ludzi przechodziło do OFE, tym mniej środków zostawało na bieżące wypłaty emerytur – już w pierwszym roku po zmianie systemu emerytalnego deficyt systemowy, związany z przekazywaniem części składek do OFE, sięgnął 9 mld zł, a dziś, jak wspomniałem, budżet państwa dopłaca 14 mld zł do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, by zrefundować utracone składki. Reforma emerytalna miała być sfinansowana środkami z prywatyzacji, ale przekazywano z niej znikome środki, a w tym roku nic, bo prywatyzacja niemal stanęła. ZUS funkcjonuje w miarę sprawnie i największym nieszczęściem jest na razie to, że nie działają indywidualne konta ubezpieczonych. Istnienie takich dobrze prowadzonych kont w ZUS i rachunków w OFE wpływałoby pozytywnie na świadomość przyszłego
emeryta, który, otrzymując wiarygodne zapisy, funkcjonujące jak wydruki bankowe, dokładnie wiedziałby, jak narastają jego oszczędności emerytalne.

- Taki chyba był zamysł?

– Oczywiście, przewidywała to nasza reforma emerytalna. Nieistnienie tego rozwiązania jest, z punktu widzenia kształtowania świadomości emerytalnej społeczeństwa, prawdziwą tragedią, tracimy kolejne lata. Ale system informatyczny ZUS szwankował od samego początku, co jest nie tylko winą operatora systemu, ale i ZUS oraz płatników. Sprzyja to rozwojowi nierejestrowanego zatrudnienia. Zakładano, że gdy ludzie zobaczą, jak narastają ich oszczędności emerytalne (np. w Szwecji ludzie otrzymują tzw. pomarańczowe koperty z precyzyjnym wyliczeniem), to nie będą chcieli pracować na czarno, bez nadziei na emeryturę. Franio powie do Józia: chwalisz się, że więcej zarabiasz, ale zobacz, ile ja dostanę, jak skończę 65 lat i przestanę pracować, a ty co? Jeśli zaś nie widzą i, co gorsza, nie wiedzą, czy i o ile zwiększają się ich przyszłe emerytury, to wszystko im jedno. A przecież chodzi o niemałe sumy, np. przy zarobkach wynoszących 2,5 tys. zł miesięcznie, kapitał emerytalny powinien rosnąć o ponad 6 tys. rocznie. Po
kilku latach zapisy na koncie i rachunku robiłyby już niemałe wrażenie. * - Myślę, że taki Józio bardzo chciałby pracować legalnie, ale nie ma wyboru. Pracodawca mówi mu – robisz bez umowy albo do widzenia, za drzwiami czeka takich pięciu.*

– No, już tak wielu ich nie czeka, w niektórych branżach szuka się ludzi do pracy. Gdyby ludzie mogli śledzić wzrost swych oszczędności emerytalnych, to istniałaby silna presja społeczna na przedsiębiorców, skłaniająca ich do zwiększania legalnego zatrudnienia. Jeśli zaś mówi się, jak Robert Gwiazdowski, że na świadczenia z ZUS nie można liczyć, że te konta są wirtualne i żadnych pieniędzy nie ma, to ludziom przestaje zależeć na legalnym zatrudnieniu, a ucywilizowanie stosunków pracy w Polsce staje się niemożliwe.

- Przedsiębiorcy ciągle narzekają na zbyt wysoki koszt pracy i domagają się obniżenia wpłat na FUS.

– Oczywiście, można obniżyć składkę emerytalną, rentową i chorobową, tylko pomyślmy o skutkach. Do emerytur państwo dopłaca, wypłaty i wpłaty na fundusz rentowy równoważą się dopiero teraz, gdy wyraźnie zaostrzono orzecznictwo medyczne i przyznaje się znacznie mniej rent. Pojawiła się natomiast nadwyżka w funduszu chorobowym, bo ludzie nie chodzą na zwolnienia, bojąc się utraty pracy. Pytanie więc, czy obniżyć pracodawcom tę część składki, czy może „przerzucić” nadwyżkę na fundusz emerytalny, by zmniejszyć 14-miliardowy deficyt? To decyzja polityczna. Największym obciążeniem dla pracodawców są oczywiście wpłaty emerytalne, ale jaka składka, taka emerytura i pracownicy w przyszłości bardzo boleśnie odczują ewentualną obniżkę składki. Co im powiemy: „Wiecie, składka została obniżona na życzenie przedsiębiorców, więc emerytury macie gorsze, niż mogliście oczekiwać”? Pomoc społeczna będzie miała wtedy ręce pełne roboty.

Prof. Tadeusz Szumlicz kieruje Katedrą Ubezpieczenia Społecznego w Szkole Głównej Handlowej, jest wiceprezesem Polskiego Towarzystwa Polityki Społecznej, wykłada także w Wyższej Szkole Ekonomiczno-Informatycznej oraz na Uniwersytecie Medycznym w Łodzi.

Zobacz także
Komentarze (0)