Kopacz wezwała struktury związkowe do akcji
Osobą, która w styczniu tego roku wezwała, wręcz wezwała struktury związkowe do fali protestów jest pani minister Kopacz, stwierdzając, że kwestia relacji wynagrodzeń między grupami zawodowymi w zakładach opieki zdrowotnej jest wyłączną gestią dyrektorów, w zasadzie nie zrobiła nic innego, jak tylko wezwała struktury związkowe w placówkach opieki zdrowotnej w całym kraju do podejmowania akcji - powiedział Janusz Śniadek, przewodniczący Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego Solidarność.
31.01.2008 | aktual.: 31.01.2008 10:56
Sygnały Dnia: Prawa pracownicze w piekarniach nie są łamane? Całą noc muszą piec.
Janusz Śniadek: Oj, przypuszczam, że się zdarza, natomiast jest faktem, że akurat o ten obszar ostatnio troszczyć się nie musimy, jest dużo więcej takich pól, od których boli nas głowa.
Solidarność szykuje się do protestów. To zapowiedź z przedwczoraj. Żądanie podwyżek dla całej budżetówki. Czy to już przesądzone? Będą strajki ogólnopolskie?
- Nie. Więc ja przyznam, że też z dużym zdumieniem i zaciekawieniem czytam w prasie o nas, o Solidarności. Podkreślmy z dużą mocą – myśmy w zeszłym roku, w czerwcu ubiegłego roku w sposób bardzo taki stanowczy, kategoryczny sformułowaliśmy listę postulatów, określiliśmy terminy, po których w razie niespełnienia postulatów podejmiemy akcję i to zrobiliśmy wobec rządu PiS-u. To też jako pewna forma odpowiedzi, co robiliśmy wcześniej. Wówczas skończyło się to porozumieniem o podniesieniu głośnym, do dzisiaj niektórzy nie mogą nam tego darować, to podniesienie płacy minimalnej, również wskaźnik wzrostu wynagrodzeń w sferze budżetowej czy sprawa przedłużenia o rok czasu pracy nad emeryturami pomostowymi. W tym roku od początku stycznia, zresztą już w grudniu dawaliśmy pierwsze sygnały. Domagamy się jak na razie dialogu i na początku stycznia szefowie struktur branżowych wystąpili z apelem do rządu. Oczywiście, to gdzieś zniknęło, nie przebiło się w prasie, dla niektórych rzeczywistość nie opisana w gazetach nie
istnieje, ale spowodowało to, że po kolejnym apelu Komisji Krajowej o taki dialog tak naprawdę wczoraj wysłaliśmy pewien sygnał, ostrzeżenie, że jeśli nie dojdzie do tego dialogu, może się zdarzyć, że będą protesty. I tak naprawdę – jeszcze raz to powtarzam – domagając się dialogu, próbujemy uchronić Polskę i Polaków przed falą protestów. Bo dzisiaj niejako skazujemy się na to. Negocjując pojedynczo z każdą grupą z osobna generujemy sobie lawinę takich protestów następnych. Każdy myślący człowiek natychmiast odgadnie, że to jest nieuniknione.
Ale rząd nie zgodzi się na podwyżki dla całej budżetówki, bo zwyczajnie – jak twierdzi – nie ma na to pieniędzy.
- Tym bardziej. Skoro ten bochenek chleba do podziału jest nieduży, to potrzeba porozumienia społecznego, jak go dzielić, żeby sprawiedliwie (nie znaczy równo) podzielić to między wszystkich. Nie może być tak, że jedni dostają, a drudzy wcale.
Ale dziś mamy taką sytuację, że trudno przewidzieć na przykład to, że celnicy będą taką grupą, która nagle zażąda podwyżek. Gdyby te negocjacje toczyły się gdzieś tam na górze, to czy rzeczywiście dostrzeżono by te żądania celników i je uwzględniono?
- No więc właśnie, jakby w to się wpisuję. Ewentualną manifestację podjęliśmy pod hasłem „Wszyscy zasługujemy na godną płacę”, nikt tego nie zakwestionuje, a skoro tak, to nie prowokujmy sytuacji, w której takie grupy, jak celnicy... Oczywiście, tu mogę natychmiast całą listę wyliczyć. Wyliczałem wczoraj ratownictwo medyczne. Niektórzy kojarzą to ze służbą zdrowia, a tymczasem to jest grupa utrzymywana z budżetu. Dalej weźmy muzealnictwo, ludzie kultury, te środowiska jak zaprotestują? Ale też trzeba o nich pamiętać. Solidarność jakby w definicji właśnie ma obowiązek myśleć, pamiętać o wszystkich tych grupach, dlatego wołamy: „Siądźmy do stołu, zbilansujmy, ile mamy do podziału, jakie są roszczenia i narysujmy pewien plan, jak te pieniążki będziemy dzielić między wszystkich, także nie zapomnijmy o tych najsłabszych zwłaszcza.
Panie przewodniczący, a gazety cytują takie zdanie z komunikatu czy z deklaracji Solidarności: „Nie śpij, bo zapomną o tobie” i interpretują to jako właśnie wezwanie do nasilenia jeszcze fali protestów.
- Nie, to nie jest zdanie z komunikatu, to jest zdanie, które wypowiedziałem sam, jakby komentując ten nasz komunikat, stwierdzając, że dzisiaj sytuacja rozwija się właśnie w takim kierunku, że ten sposób rozwiązywania spraw jest niejako wezwaniem „Nie śpij, bo zapomną o tobie”. Powiem więcej – osobą, która w styczniu tego roku wezwała, wręcz wezwała struktury związkowe do fali protestów jest pani minister Kopacz, stwierdzając, że kwestia relacji wynagrodzeń między grupami zawodowymi w zakładach opieki zdrowotnej jest wyłączną gestią dyrektorów, w zasadzie nie zrobiła nic innego, jak tylko wezwała struktury związkowe w placówkach opieki zdrowotnej w całym kraju do podejmowania akcji. Rząd, który jest odpowiedzialny właśnie za funkcjonowanie tego systemu, który powinien zapewnić tam pokój społeczny, ma obowiązek, moim zdaniem, pewną unifikację systemu wynagrodzeń, warunków pracy i płacy w całym kraju również po to, żeby zapewnić pokój społeczny w tej branży.
A ile podwyżki w budżetówce powinny wynieść? Co jest stawką?
- Nie określamy w tej chwili ani terminów, ani wielkości kwot po to, żeby nie zaostrzać tej sytuacji. Chcemy, domagamy się – jeszcze raz to powtarzam w tej chwili – na razie rozmów, dialogu, w drodze dialogu chcemy uniknąć tej fali konfliktów, o której mówimy, natomiast z całą pewnością te parametry precyzyjne powinny wyniknąć z pewnego bilansu. Z jednej strony z roszczeń, z potrzeb, a z drugiej z możliwości budżetu. Nie da się przeskoczyć możliwości budżetu, tego jesteśmy świadomi, ale narysujmy pewien plan z chwilą, kiedy gospodarka rośnie, dochód narodowy idzie w górę, płace rosną, również w sferze pozabudżetowej. Gdybym miał formułować precyzyjniejsze postulaty, to dzisiaj powiedziałbym, że nie wolno nam dopuszczać do tworzenia się przepaści między tą sferą produkcyjną, usługową a sferą budżetową...