Kopacz: w jednej trumnie szczątki nawet kilku osób!
Bierze udział w rozpoznawaniu ciał, towarzyszy rodzinom, pomaga w pracy polskim i rosyjskim lekarzom. Ewa Kopacz poleciała do Moskwy już dzień po katastrofie i od tamtej pory nieustannie pracuje nad identyfikacją ofiar tragedii pod Smoleńskiem.
16.04.2010 | aktual.: 16.04.2010 10:13
A wie co robi. Sama przecież jest medykiem, a przez wiele lat jeździła na miejsca przestępstw jako lekarz sądowy. Rosjanie są pełni podziwu dla jej pracy. - Właściwy człowiek na właściwym miejscu - mówią o niej. Minister Kopacz także chwali sobie współpracę z Rosjanami.
- Ciekawe jak zachowaliby się polscy lekarze, gdyby nagle przyleciała do nich rosyjska delegacja w podobnej sytuacji, a jej przedstawiciele powiedzieli: odsuńcie się na bok i dajcie nam pracować - mówi Ewa Kopacz. - A tak właśnie było w Moskwie. Rosyjscy lekarze dali nam fartuchy i rękawice. Powiedzieli, byśmy robili swoje. A oni będą nam pomagać, jak tylko będą mogli najlepiej - relacjonuje te pierwsze godziny minister zdrowia.
I opowiada o jednym z najtrudniejszych momentów moskiewskiej identyfikacji. - W jednej z tur transportu zwłok przyjechało do kostnicy w Moskwie pięć trumien ze szczątkami - podaje przykład takiej skrajnie trudnej sytuacji Ewa Kopacz. - Nie byliśmy w stanie stwierdzić od razu, ilu osób tak naprawdę to były szczątki - mówi. I, chociaż przez cały czas stara się panować nad emocjami i zachowywać profesjonalizm, jej głos drży. Widać, że zadanie, które musi wypełnić, jest dla niej bardzo trudne.
Pracujący na miejscu lekarze mają jednak jeszcze jeden problem. - Bywa tak, że, mimo rozpoznania zdjęć, rodziny, które schodzą na identyfikację ciał do prosektorium, nagle mówią: "to jednak nie może być on" i odmawiają identyfikacji - opowiada nam jedna z osób obecnych przy wszystkich procedurach. - Nie są w stanie stwierdzić, że szczątki, które widzą, należą do najbliższej im osoby - dodaje.
Polecamy w wydaniu internetowym Fakt.pl:
Zwłoki mogą byc 2 metry pod ziemią!