Kontrowersyjny awans gen. Tomaszyckiego
Jak to możliwe, że generał Marek Tomaszycki, do listopada dowódca polskiego kontyngentu w Afganistanie, został mianowany na stopień generała dywizji i awansowany na wyższe stanowisko, mimo iż sprawa zabójstwa cywilów w wiosce Nangar Khel była już znana na najwyższych szczeblach władzy - pyta "Trybuna".
Gazeta podkreśla, że ostrzelanie wioski - choć było najtragiczniejszym incydentem - nie było jedynym z udziałem polskiej misji w Afganistanie. Jak wylicza, kilkakrotnie przesuwano termin gotowości bojowej w tym kraju.
Ponadto, polski transport wojskowy został rozszabrowany - tak, że ledwo dotarł do Afganistanu. Wreszcie "Trybuny" wskazuje na wyciszenie przypadku buntu w szeregach polskiej armii. Dziennik dodaje, że oddział, w którym służyli żołnierze oskarżeni o zbrodnię wojenną, nie przeszedł odpowiedniej kontroli - wojskowi nie zdali w kraju testów sprawnościowych i ze strzelania.
W obliczu tych licznych uchybień dziwi awans generała Marka Tomaszyckiego, do którego doszło na wniosek ministra obrony narodowej - pisze "Trybuna". (IAR)