Kontrowersyjna wizyta premiera w świątyni
Premier Japonii Junichiro Koizumi
złożył w poniedziałek wizytę w poświęconej japońskim ofiarom wojen
tokijskiej świątyni Yasukuni, która dla państw regionu pozostaje
symbolem japońskiego militaryzmu w latach 30. i 40. ubiegłego
wieku.
17.10.2005 | aktual.: 17.10.2005 08:16
Bezpośrednio po wizycie premiera w Yasukuni południowokoreański minister spraw zagranicznych Ban Ki Mun wydał oświadczenie, w którym wyraził "głęboki żal i rozczarowanie" oraz "zażądał, aby to się nie powtórzyło".
Rzecznik rządu Japonii Hiroyuki Hosoda zaznaczył, że premier udał się do tokijskiej świątyni całkowicie prywatnie.
Wśród 2,5 miliona tabliczek z nazwiskami poległych "w obronie ojczyzny" od 1853 roku Japończyków, w świątyni znajdują się nazwiska 14 głównych japońskich zbrodniarzy wojennych z okresu II wojny światowej.
Wizyta była zapowiadana od kilku godzin, więc przed Yasukuni zgromadziły się tłumy dziennikarzy i przechodniów. Premier Japonii nie zatrzymał się, aby z nimi porozmawiać.
Dobrze, że premier jest wierny swoim przekonaniom, ale biorąc pod uwagę jego status japońskiego przywódcy, powinien on myśleć o stosunkach między krajami i uczuciach ludzi - powiedziała jedna z południowokoreańskich turystek zwiedzających Yasukuni.
Chiński ambasador w Tokio, Wang Yi, nazwał wizytę Koizumiego w świątyni, która dla państw regionu pozostaje symbolem japońskiego militaryzmu w latach 30. i 40. ubiegłego wieku, "poważną prowokacją wobec chińskiego ludu". Południowokoreański minister spraw zagranicznych Ban Ki Mun wydał oświadczenie, w którym wyraził "głęboki żal i rozczarowanie" oraz "zażądał, aby to się nie powtórzyło".
Rzecznik rządu Japonii Hiroyuki Hosoda zaznaczył, że premier udał się do tokijskiej świątyni całkowicie prywatnie.
Japonia ostrzegła jednak swoich obywateli przebywających na terytorium Chin, by trzymali się z dala od miejsc, w których mogą wybuchnąć antyjapońskie demonstracje.
W kwietniu, po tym jak Tokio przyjęło zmiany w podręcznikach historii wybielające działania japońskiej armii cesarskiej w latach wojny na terenie Chin, w Pekinie doszło do gwałtownych wystąpień przeciw Japonii. Demonstranci wówczas nawoływali do zerwania stosunków dyplomatycznych i apelowali o bojkot japońskich towarów.
Poniedziałkowa wizyta Koizumiego była piątą od objęcia przez niego urzędu w kwietniu 2001 roku. Tradycyjne wizyty japońskich polityków w świątyni budzą zawsze protesty państw, które doznały japońskiej okupacji w czasach wojny.
Koizumi wielokrotnie powtarzał, że odwiedza tokijską świątynię, aby modlić się o pokój i czcić pamięć ofiar, a nie sławić idee militaryzmu. Dodawał, że robi to "jako zwykły Japończyk", a nie szef rządu.
W maju tego roku kwestie historyczne, związane z wizytami japońskich polityków w tokijskiej świątyni, przyczyniły się do skrócenia o jeden dzień wizyty w Tokio chińskiej wicepremier Wu Yi i odwołania jej spotkania z Koizumim.
Pod koniec września japoński sąd wyższej instancji w Osace orzekł, że wizyty Koizumiego w świątyni Yasukuni naruszają konstytucyjną zasadę rozdziału kościoła od państwa.