Kontrolowana łapówka czy lekarz chciał wrobić lekarza?
Lekarz nie chciał wziąć łapówki, koperta z
pieniędzmi została pozostawiona na jego stole - tak dyrektor
szpitala klinicznego w Białymstoku relacjonował przed
sądem przebieg wręczenia łapówki znanemu kardiochirurgowi
Tomaszowi H.
08.11.2007 | aktual.: 08.11.2007 13:09
Dyrektor Bogusław Poniatowski powoływał się przy tym na wiedzę od innych osób, bo naocznym świadkiem zdarzenia nie był. Przytoczone przez niego słowa, dotyczące okoliczności akcji, miały paść z ust jednej z osób w niej uczestniczących. Dyrektor podkreślił, że nie miał żadnych skarg ani insynuacji, które dotyczyłyby podejrzeń o przyjmowanie łapówek przez lekarzy z kliniki kardiochirurgii.
Przed białostockim sądem rejonowym toczy się proces kardiochirurga Tomasza H., oskarżonego o przyjęcie w 2005 r. 5 tys. zł od pacjenta.
Było to tzw. kontrolowane wręczenie korzyści majątkowej, czyli akcja zorganizowana przez policję. Dopiero potem wyszło jednak na jaw, że była inspirowana przez innego lekarza z tej samej kliniki. Śledztwo w tej sprawie prowadzi krakowska prokuratura. Wśród podejrzanych jest lekarz Wojciech S.
W czwartek sąd przesłuchiwał kolejnych świadków. Dyrektor Poniatowski opisywał m.in. okoliczności przyjęcia do szpitala mężczyzny, który potem był podstawionym pacjentem w akcji policyjnej wobec Tomasza H. Świadek zeznał, że po badaniach okazało się, że ów pacjent nie powinien być operowany, ale lekarz Wojciech S. - inspirator akcji - nalegał.
Poniatowski mówił, że nie miał informacji o konflikcie w klinice, przyznał jednak, że były skargi na "nieeleganckie zachowanie" doktora S. wobec innych osób, m.in. pielęgniarek.
Dyrektor przypuszcza, że Wojciech S. od dłuższego czasu miał plany skompromitowania szefa kliniki Tomasza H. Powiedział przed sądem, że kilka miesięcy przed prowokacją Wojciech S. miał powiedzieć szefowi kliniki kardiochirurgii w Olsztynie, gdzie szukał nowego miejsca pracy, że niedługo "tak gruchnie w Białymstoku, że świat kardiochirurgiczny padnie na kolana".
Kardiochirurg Tomasz H. do zarzutu przyjęcia łapówki od początku się nie przyznaje, a jego adwokaci próbują dowieść, że miała miejsce prowokacja, motywowana chęcią zemsty jednego lekarza na drugim.
Tomasz H. zeznał na początku procesu, że nie wiedział, co było w kopercie zostawionej w jego gabinecie - policjanci znaleźli ją w szufladzie lekarskiego biurka.
Dyrektor Poniatowski powiedział przed sądem, powołując się na informacje od innych osób, że kobieta biorąca udział w prowokacji i odgrywająca rolę osoby bliskiej dla pacjenta, po wyjściu z gabinetu Tomasza H. zadzwoniła do kogoś i powiedziała: "docent nie chciał wziąć, położyłam (kopertę) na stole".
Postępowaniem inspiratora prowokacji - doktora Wojciecha S. - zajmuje się nie tylko krakowska prokuratura (podejrzani w tym śledztwie są również policjanci), ale i Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej przy Okręgowej Izbie Lekarskiej w Białymstoku.
W szpitalu klinicznym S. już nie pracuje. Stosunek pracy rozwiązano z nim przede wszystkim z powodu "utraty zaufania".
Gdy Tomasz H. w czerwcu 2005 roku został zatrzymany pod zarzutem przyjęcia łapówki (i wówczas na dwa miesiące aresztowany - PAP), był kierownikiem kliniki kardiochirurgii Akademii Medycznej w Białymstoku. Obecnie pracuje tam nadal, wrócił na stanowisko kierownicze.