Konserwatywna większość w irańskim parlamencie
Ze wstępnego podziału głosów w nowym irańskim parlamencie wynika, że po czterech latach większość odzyskali w nim konserwatyści. Dokładny podział mandatów ma być znany we wtorek, ale już wiadomo, że kandydatom kojarzonym z islamskimi fundamentalistami przypadło co najmniej 149 z 290 miejsc.
23.02.2004 | aktual.: 23.02.2004 17:22
Ubolewanie z powodu takiego obrotu sprawy ma wyrazić Unia Europejska. Jej szefowie dyplomacji zebrani w Brukseli mają przyjąć dokument, w którym określają głosowanie jako "krok wstecz w procesie demokratycznym w Iranie" - pisze AFP. Zaznaczają, że Irańczycy nie mieli tak naprawdę prawa do wyboru kandydatów.
Oczekuje się, że w poniedziałek po południu deklaracja w sprawie Iranu zostanie bez poprawek przyjęta przez ministrów UE. Komentatorzy już teraz spekulują, czy zdobycie władzy przez konserwatystów utrudni stosunki między Iranem a Unią.
Reformatorzy, którzy nawoływali do bojkotu wyborów, ogłosili, że były one dla Irańczyków "historyczną porażką". Ich obóz razem z kandydatami określającymi się jako niezależni zdobył 65 mandatów.
W Isfahanie, który uważano za twierdzę liberałów, wszystkie pięć mandatów przypadło konserwatystom. W Teheranie, gdzie tradycyjnie było dużo zwolenników reformatorów, zdecydowaną większość głosów zdobyło konserwatywne ugrupowanie kierowane przez zaufanego człowieka najwyższego przywódcy, ajatollaha Chameneiego.
Reformatorzy, a za nimi Unia Europejska, oskarżają konserwatystów, że odebrali Irańczykom prawo do wolnych wyborów, gdyż w praktyce głosować można było tylko na kandydatów, którzy mieli poparcie zachowawczej Rady Strażników. Wykreśliła ona z list wyborczych ok. 2,5 tys. kandydatów reformatorskich.
"Zwycięstwo w rywalizacji pozbawionej rywala to historyczna przegrana" - powiedział jeden z reformatorskich deputowanych na poniedziałkowej sesji parlamentu. Nie został dopuszczony do ubiegania się o reelekcję. Oznacza to, że podobnie jak większość reformatorów będzie musiał do maja odejść z parlamentu.
Reformatorzy wzywali wyborców do bojkotu piątkowych wyborów. Część Irańczyków posłuchała apeli - w Teheranie frekwencja wyniosła zaledwie 33 proc. W skali całego kraju przekroczyła 50%.
W poniedziałek irański parlament zaczął głosować nad wnioskami o rezygnację 130 reformatorskich deputowanych, którzy zdecydowali się na ten krok po dyskwalifikacji liberalnych kandydatów. Każda rezygnacja jest dyskutowana z osobna, a do jej przyjęcia potrzeba większości głosów. Pierwszy wniosek, w sprawie obrończyni praw kobiet Fatemeh Hakikatdżu, został przyjęty.
U władzy pozostaje reformatorski prezydent i zarazem szef rządu Mohammad Chatami oraz jego liberalny gabinet.