PolskaKoniom na ratunek; ludziom - po kieszeni

Koniom na ratunek; ludziom - po kieszeni


Trwa akcja ratunkowa kilkudziesięciu koni uwięzionych w okolicach Słońska w Lubuskiem na rozlewisku Warty. W miniony piątek zwierzęta zostały odcięte na skrawku suchego lądu, gdy podniósł się poziom wody w rzece.

Obraz
© 15 koni ściśniętych na kawałeczku suchego gruntu musi czekać na ewakuację (PAP/Undro)

W środę żołnierzom i strażakom udało się sprowadzić na ląd 8 zwierząt. Pozostałe zostały nakarmione i napojone. Na pomoc czeka jeszcze 28 koni pierwszego stada i 20 drugiego. Ratownicy chcą w czwartek przewieźć w bezpieczne miejsce wszystkie zwierzęta z pierwszego stada.

Podjęto już decyzje dotyczące konsekwencji jakie zostaną wyciągnięte wobec właścicieli stad, powiedział Polskiemu Radiu Zbigniew Matuszkiewicz - powiatowy lekarz weterynarii w Sulęcinie. Będą musieli oni zapłacić za całą akcję ratowniczą. Rozważane jest też skierowanie sprawy do prokuratury.

Matuszkiewicz zapowiedział skontrolowanie w najbliższym czasie w jakich warunkach są przetrzymywane i zabezpieczone zwierzęta w okolicznych gospodarstwach. Jego zdaniem, to co się stało w okolicach Słońska, to wynik ludzkiego niedbalstwa.

Podpułkownik Jerzy Szymczak - dowódca pierwszego Batalionu Ratowictwa Inżynieryjnego, przyznał, że jego oddział pierwszy raz bierze udział w ewakuowaniu koni. Podkreślił, że konie znalazły się w takiej sytuacji z powodu ludzkiej głupoty i traktowania zwierzęcia jak przedmiotu.

Konie pochodzą z kilku gospodarstw. Jak dowiedział się reporter Polskiego Radia, stada nie są nigdzie zarejestrowane, natomiast konie są oznakowane, stąd właścicieli udało się ustalić. Już dziś wiadomo, że poniosą oni koszty prowadzenia akcji ratowniczej, zostaną też ukarani za znęcanie się nad zwierzętami i za wypas zwierząt w niedozwolonym miejscu Parku Narodowego "Ujście Warty".

W okolichach Słońska takich hodowli zwanych ekstensywnymi jest wiele. Konie są przetrzymywane pod gołym niebem przez cały rok. Sprawą ma się także zająć urząd skarbowy, ponieważ dochody ze sprzedaży tych koni, kierowanych głównie na ubój do Włoch, nie są ewidencjonowane.

Sytuacja bulwersuje także ekologów. Prezes organizacji ekologicznej GAJA Jacek Bożek podkreślił w rozmowie z Polskim Radiem, że nawet jeśli konie zostaną uratowane, ich los będzie bardzo smutny, zostaną one bowiem najprawdopodobniej wywiezione do rzeźni do Włoch. Polscy ekolodzy domagają się zakazu przewożenia żywych koni na rzeź. Niedawno po demonstracji w Warszawie petycję w tej sprawie przekazano premierowi. (mp)

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)