ŚwiatKoniec zawałów

Koniec zawałów


Lawrence Craven, internista z Kalifornii, przed 50 laty zauważył, że żaden z jego czterystu pacjentów, którzy codziennie przyjmowali tabletkę aspiryny, nie przeszedł zawału serca. Kardiolodzy obliczają, że gdyby chorzy postępowali zgodnie z zaleceniami kalifornijskiego lekarza, w USA co roku można by uniknąć miliona zawałów serca, a w Polsce - co najmniej kilkudziesięciu tysięcy. Jeszcze więcej osób można uratować dzięki profilaktycznemu podawaniu statyn, nazywanych nową aspiryną. Te leki obniżają poziom cholesterolu we krwi, a najnowsze badania o nazwie Asteroid sugerują, że rosuwastatyna (crestor), lek nowej generacji, może nawet odwrócić procesy chorobowe i cofnąć zmiany miażdżycowe w tętnicach wieńcowych serca.

- To może być przełom w leczeniu choroby niedokrwiennej serca i udaru mózgu - powiedział w rozmowie z "Wprost" prof. Steven Nissen z Ohio State Univer-sity, szef badań Asteroid i prezes American College of Cardiology. Dotychczas sądzono, że dzięki lekom można jedynie spowolnić postęp choroby wieńcowej. Jeśli wyniki najnowszych badań potwierdzą kolejne analizy, miażdżycę będzie można leczyć tak jak inne choroby układu krążenia, na przykład nadciśnienie tętnicze krwi.

Synteza miażdżycy

Statyny stosowane są od ponad 20 lat, ale naukowcy wciąż odkrywają ich nowe zalety. Gdy w 1975 r. biochemik Alfred Alberts uzyskał te leki z ekstraktu grzybów pleśniowych Aspergillus terreus, wydawało się, że będzie można je wykorzystać jako antybiotyki nowej generacji. Po wypróbowaniu 18 rodzajów tych substancji okazało się, że hamują aktywność enzymu odpowiedzialnego za syntezę cholesterolu. Od tego czasu uzyskuje się wciąż nowe odmiany statyn, coraz skuteczniejsze w leczeniu chorób układu krążenia. Do niedawna zalecano, by stosowały je osoby z wyjątkowo wysokim poziomem cholesterolu we krwi i chorzy po zawale serca. Teraz ocenia się, że profilaktycznie mogłoby je zażywać nawet 10 mln Polaków po 40. roku życia. U tylu osób występuje przynajmniej jeden czynnik ryzyka chorób układu krążenia: nadciśnienie, otyłość lub podwyższony poziom cholesterolu (ponad 200 mg/dl).

Statyny nie tylko obniżają stężenie we krwi cholesterolu i trójglicerydów. Wykazują także działanie przeciwzapalne - stabilizują płytki miażdżycowe w tętnicach, zmniejszają krzepliwość krwi i obniżają poziom tzw. białka C-reaktywnego (CRP), uznawanego za najważniejszy wskaźnik zagrożenia zawałem. Powinny być podawane pacjentom z zawałem serca w karetce pogotowia, bo działają podobnie jak nitrogliceryna - rozszerzają tętnice i zwiększają ukrwienie narządów. Statyna prawdopodobnie uratowała życie 72-letniemu gwiazdorowi telewizji CNN Larry'emu Kingowi, u którego chorobę wieńcową wykryto dopiero wtedy, gdy pewnego dnia obudził się z ostrym bólem w klatce piersiowej. Miał już tak zaawansowaną miażdżycę, że musiał się poddać operacji wszczepienia bajpasów. Do tego czasu otrzymywał m.in. statyny, bo w każdej chwili groził mu kolejny zawał serca.

Korozja tętnic

Miażdżyca nie jest problemem "hydraulicznym", jak się wydawało jeszcze kilka lat temu. Zawały serca długo błędnie kojarzono z odkładaniem się w ścianach naczyń serca złogów tłuszczowych, nazywanych blaszkami miażdżycowymi. Występujące co roku u ponad 150 tys. Polaków ostre zespoły wieńcowe, jak mówią kardiolodzy, powodowane są głównie pęknięciem znajdującej się w ścianie tętnicy blaszki miażdżycowej. Powstają wtedy zakrzepy z płytek krwi, które podobnie jak pęczniejące ziarna prażonej kukurydzy zawężają lub blokują tętnice wieńcowe. U 20 tys. chorych rocznie dochodzi wtedy do zgonu (bez względu na to, czy w naczyniu serca doszło do całkowitego, czy częściowego zatrzymania przepływu krwi). Część z tych osób, prawdopodobnie około 10 tys., można by uratować, gdyby po rozpoznaniu choroby wieńcowej regularnie zażywały aspirynę i statyny.

Statyny wydłużają życie chorych, bo poza tzw. złym cholesterolem LDL (low-density lipoproteins) obniżają również w tętnicy poziom tzw. mediatorów procesu zapalnego. Jest to ten sam proces, który powoduje obrzęk i zaczerwienienie przy zakażeniu rany. Te same substancje zapalne powodują, że w tętnicach blaszki miażdżycowe stają się "gorące" i są podatne na pękanie. Doprowadza do tego nadmiar LDL, który się utlenia. Naczynia krwionośne obrastają wtedy w niestabilne blaszki miażdżycowe, coraz bardziej utrudniające przepływ krwi. Właśnie ten proces może hamować, a nawet odwracać rosuwastatyna (crestor) - wykazały badania przeprowadzone w 53 ośrodkach kardiologicznych w USA, Kanadzie, Europie i Australii, opublikowane w zeszłym tygodniu w "The Journal of the American Medical Association".

Trzeba ją tylko stosować w dawce 40 mg, dwukrotnie większej od maksymalnych, jakie dotychczas zalecano. Lek o 50 proc. obniża wtedy stężenie LDL, ale jednocześnie u 78 proc. chorych prawie o 10 proc. cofa zmiany miażdżycowe. I to głównie tam, gdzie blaszek miażdżycowych jest najwięcej. - Nie wiemy jeszcze, czy rosuwastatyna potrafi stabilizować "gorące" blaszki miażdżycowe, tak jak wykazały wcześniejsze badania z użyciem innego tego typu leku - atorwastatyny. Świadczy o tym obniżenie stężenia białek stanu zapalnego CRP. Gdyby i to się potwierdziło w kolejnych badaniach, wtedy rzeczywiście będziemy mogli mówić o przełomie w leczeniu miażdżycy - mówi prof. Jerzy Adamus, kierownik Kliniki Kardiologii Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie.

Zbigniew Wojtasiński
Współpraca: Jan Stradowski

Źródło artykułu:Wprost
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)