Koniec z zadymionymi pubami i restauracjami?
Zakaz palenia papierosów we wszystkich zamkniętych miejscach publicznych, a więc m.in. pubach i restauracjach, może zostać wprowadzony już we wrześniu. Projekt ustawy w tej sprawie wkrótce trafi do Sejmu.
- Kończymy zbieranie ekspertyz prawnych i konsultacje społeczne. Wspierają nas posłowie z innych ugrupowań - mówi poseł Tadeusz Cymański (PiS), inicjator nowelizacji ustawy. Przyznaje, że sam stara się walczyć z nałogiem palenia.
Zdania w tej sprawie nawet wśród posłów PiS są jednak podzielone. Piotr Krzywicki, lider tej partii w Łódzkiem, który pali od 10 do 20 papierosów dziennie, jest przeciwny tak rygorystycznej ustawie.
- Obawiam się, że absolutny zakaz palenia w punktach gastronomicznych będzie pustym prawem. Lepiej egzekwować istniejące przepisy, które zobowiązują właścicieli lokali do zagwarantowania miejsc dla niepalących.
Inicjatywę Cymańskiego wspiera ogólnopolskie Stowarzyszenie Empatia, które bezskutecznie walczyło o wprowadzenie zakazu palenia na przystankach.
- Nie ma odwrotu od mody na niepalenie. Wcześniej czy później palacze będą musieli dostosować się do niepalących. Tak jest na całym świecie - uważa Dariusz Gzyra, prezes "Empatii".
Dr Artur Antczak, który w Miejskim Ośrodku Profilaktyki Zdrowotnej w Łodzi prowadzi terapie odwykowe dla palaczy, twierdzi, że państwo powinno mieć jakieś instrumenty chroniące niepalących przed dymem. - Jednym z nich jest zakaz palenia w miejscach publicznych. Można też podnieść ceny wyrobów tytoniowych lub wprowadzić wyższe składki zdrowotne dla palaczy - dodaje dr Antczak.
Niektóre instytucje w Łódzkiem już wprowadziły całkowity zakaz palenia. Np. w 16-piętrowym budynku Urzędu Marszałkowskiego w Łodzi nie ma ani jednej palarni. - System przeciwpożarowy, tak zwane prysznice, uruchomi się przy każdej próbie palenia "po cichu" - mówi Marcin Nowicki, rzecznik marszałka województwa. W Elektrowni Bełchatów zakaz obowiązuje we wszystkich pomieszczeniach i na korytarzach. Pracownicy łódzkiej Polleny-Ewy dostają dodatki za niepalenie.
Właściciele pubów obawiają się, że wprowadzenie zakazu palenia w miejscach publicznych odbije się na frekwencji w ich lokalach.
- Palacze przeniosą się do domów i nie będą do nas przychodzić - mówi Ryszard Czernicki z pubu "Dwie Dłonie" w Łodzi.
Te obawy podziela Grzegorz Resch z łódzkiej dyskoteki Cabaret. - Mamy podpisaną umowę sponsorską z firmą tytoniową. Zakaz zmniejszy nasze dochody - zapowiada.
Marek Janiak, prezes Fundacji Ulicy Piotrkowskiej, uważa, że palacze przeniosą się do lokali, w których zakaz nie będzie respektowany. Ale wprowadzenie zakazu popiera.
- Palaczy trzeba gonić, gdzie się da, bo to najgłupszy nałóg na świecie. Sam próbowałem rzucić kilka razy, ale bez powodzenia. Palę trzy paczki dziennie.