PolskaKoniec udręki chorych na raka

Koniec udręki chorych na raka

W Gdańsku, w Uniwersyteckim Centrum Klinicznym działa już wreszcie pierwszy na Pomorzu i w całej Polsce północnej aparat, który pozwala wykryć nawet pojedyncze komórki raka w organizmie. To oznacza koniec udręki kilkuset ciężko chorych z Pomorza rocznie, którzy na badanie PET, decydujące często o ich życiu, musieli jeździć do Warszawy, Gliwic czy Bydgoszczy.

07.07.2010 | aktual.: 07.07.2010 12:00

Pomorski oddział NFZ przeznaczył na funkcjonowanie aparatu 1 mln 674 tys. zł, co oznacza, że do końca roku z bezpłatnych badań PET będzie mogło skorzystać 372 pacjentów, nie tylko z Trójmiasta, ale i z całego województwa. To że Pomorze wreszcie się doczekało aparatu PET, zawdzięcza przede wszystkim władzom Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego, które dołożyły do tej inwestycji ponad 3,5 mln zł. Osiem mln zł z Narodowego Programu Zwalczania Chorób Nowotworowych dało Ministerstwo Zdrowia. W ubiegłym tygodniu gdański PET przebadał pierwszą dziesiątkę pacjentów, kolejnej wyznaczono termin na jutro.

- To bardzo dobra wiadomość dla naszych chorych - cieszy się dr Irena Czech, zastępca dyrektora ds. medycznych Wojewódzkiego Centrum Onkologii w Gdańsku. - Do tej pory wysyłaliśmy ich na to badanie do Centrum Onkologii w Bydgoszczy, co było dla nich wielkim utrudnieniem i wiązało się z dodatkowymi kosztami, choćby podróży. W przypadku niektórych nowotworów, na przykład chłoniaków, PET jest badaniem niezbędnym. Gdy na przykład po zakończonym leczeniu pacjent ma nadal powiększone węzły, a my nie wiemy, czy oznacza to, że rak nie do końca został zniszczony, czy też nie ma to już z tą chorobą nic wspólnego czyli pozytronowa tomografia emisyjna, to najbardziej zaawansowana technika medycyny nuklearnej. To jednocześnie najczulsza i zarazem najdroższa z dostępnych metod badania.

- PET jest dziś najdoskonalszym narzędziem radiologicznym w diagnostyce onkologicznej - twierdzi prof. dr hab. Piotr Lass, kierownik Zakładu Medycyny Nuklearnej Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego. W ciągu 10-15 minut PET potrafi wykryć guzek wielkości 3 milimetrów! Określa, czy jest złośliwy, czy nie. Według statystyk światowych, w około 93% przypadków wykorzystywany jest na potrzeby pacjentów z chorobami nowotworowymi, w 5% służy pacjentom kardiologicznym, w 2% - chorym z problemami neurologicznymi.

Kiedy chory na raka powinien być poddany badaniu PET? Po pierwsze - przed kwalifikacją do operacji - wylicza prof. Lass. - Badanie PET wykaże, czy jest tylko ognisko pierwotne raka, czy są już przerzuty. Po drugie - gdy trzeba skontrolować, czy leczenie za pomocą chemioterapii jest skuteczne. Po trzecie - PET umożliwia wczesne wykrycie wznowy. Po zakończeniu badanie takie ma też olbrzymie znaczenie psychologiczne. Jeżeli komórek raka nie ma, chory zaczyna drugie życie.

Sam aparat nie wystarczy, by można nim badać. Niezbędny jest też tzw. znacznik (inaczej kontrast), który podaje się choremu w zastrzyku. W tym przypadku to zwykła glukoza, tyle że znakowana izotopem radioaktywnym. Wytwarza ją firma z Berlina. Czas połowicznego rozpadu radioizotopu wynosi około półtorej godziny, dlatego trzeba się bardzo spieszyć. Dzięki minister zdrowia Ewie Kopacz specjalnie oznakowany, czarny samochód ma na dachu koguta. Podróż z Berlina do Gdańska zabiera mu trochę więcej niż cztery godziny. O sfinansowanie PET z funduszy Ministerstwa Zdrowia władze Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego starały się od wielu lat. Wreszcie się udało.

- Osiem milionów złotych na zakup aparatu dało Ministerstwo Zdrowia - wylicza Marek Langowski, kanclerz Uniwersytety. 1,5 mln zł dołożyła uczelnia. Z własnych środków wygospodarowała też 2 mln zł na budowę specjalnego pawilonu dla PET.

Polecamy w wydaniu internetowym: www.gdansk.naszemiasto.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (158)