PolskaKoniec przesłuchań oskarżonych w tzw. aferze salezjańskiej

Koniec przesłuchań oskarżonych w tzw. aferze salezjańskiej

Sąd Rejonowy w Legnicy zakończył przesłuchania oskarżonych o wyłudzenia kredytów w tzw. aferze salezjańskiej. Przesłuchano ostatnich 3 spośród wszystkich 11 oskarżonych w procesie. Na 6 kwietnia wezwano głównego świadka - ks. Ryszarda M.

14.03.2005 | aktual.: 14.03.2005 17:20

Ksiądz M. to były prezes działającej w Lubinie Fundacji im. Św. Jana Bosko. W głównym wątku afery salezjańskiej jest on podejrzany o wyłudzenie kredytów z banku w Legnicy. Oskarżeni w legnickim procesie indywidualni kredytobiorcy wskazują, że pożyczki brali głównie za namową tego duchownego.

Cały dzień na zeznania

Na zeznania tego świadka przeznaczyłam cały dzień - powiedziała prowadząca sprawę sędzia Monika Wolanin. Oskarżeni, którzy dotąd zostali przesłuchani, nie przyznają się do winy i zgodnie twierdzą, że zostali oszukani przez bank i księży salezjan. 11 osobom zarzucono, że kredyty (na łączną kwotę 1,7 mln zł) wyłudzili na podstawie sfałszowanych dokumentów.

Osoby te tłumaczą, że były tylko figurantami i to księża mieli za nie załatwiać wszystkie formalności w banku. Zdaniem kredytobiorców część odpowiedzialności ponosi bank, którego pracownicy nie sprawdzali wiarygodności dołączonych do wniosku dokumentów. Oskarżeni twierdzą, że dopiero w prokuraturze dowiadywali się, iż we wnioskach kredytowych znajdują się nieprawdziwe dane o ich miejscach pracy i zarobkach.

Wszystkich kredytobiorców, głównie przedstawicieli rodzin katolickich z lubińskiej parafii im. Św. Jana Bosko, o wzięcie kredytów na swoje nazwiska mieli poprosić księża - przede wszystkim ówczesny prezes fundacji.

Pieniądze do rąk księży

Pożyczek w obcych walutach w granicach od kilkudziesięciu do 400 tys. złotych (dla jednej osoby) udzielał prywatnym osobom Kredyt Bank w Legnicy, a według relacji pożyczkobiorców, pieniądze od razu w banku trafiały prosto do rąk księży lub były przelewane na ich konta. Ludziom tłumaczono bowiem, że kredyty są potrzebne na budowę kościoła w Lubinie, a także na rozpoczynające działalność gimnazjum salezjańskie.

Pożyczki mieli spłacać salezjanie, ale po jakimś czasie do kredytobiorców zaczęły przychodzić zawiadomienia, że raty nie są uiszczane. Wówczas wybuchła afera. Okazało się, że wszystkich prywatnych kredytobiorców, którzy brali kredyty dla księży, jest ponad stu.

Oskarżeni w legnickim procesie sami siebie nazywają "rodziną kredytową". Ich zaległości wobec Kredyt Banku zaczął odzyskiwać komornik, ale w końcu 2004 r. spłacili je w końcu sami Salezjanie, którzy w tej sprawie podpisali umowę z bankiem.

Cieszył się szacunkiem

Indywidualni kredytobiorcy wyjaśniali przed sądem, że zgodzili się brać na siebie kredyty, bo ksiądz M. cieszył się wielkim szacunkiem, jako człowiek, który pomagał ludziom i robił wiele dobrego dla młodzieży.

Według nich ksiądz M. utrzymywał, że istnieje porozumienie między salezjanami a bankiem i dlatego kredyty są udzielane zgodnie ze specjalną procedurą. Właśnie zachowanie bankowców, którzy według oskarżonych nie sprawdzali przy nich żadnych dokumentów, ani niczego nie wyjaśniali kredytobiorcom, utwierdzało ich w przekonaniu, że - jak mówił duchowny - "wszystko jest z góry załatwione", a oni są tylko figurantami w całej tej operacji.

Kredyty księżowskie

Dwie trzecie kredytów w ówczesnym obrocie banku stanowiły tzw. kredyty księżowskie. Gdy zaczęły się walić kredyty lombardowe udzielone salezjanom, wtedy, dla ratowania tej sytuacji, posłużono się branymi przez nas kredytami indywidualnymi. Nie zdawaliśmy sobie z tego sprawy i nie wiedzieliśmy o skali zjawiska - tłumaczył jeden z kredytobiorców.

Wrocławska prokuratura w sprawie afery salezjańskiej prowadzi śledztwo dwutorowo. W jednym wątku bada sprawę kredytów indywidualnych, których łączna wysokość w całej aferze salezjańskiej to ok. 16 mln zł. W drugim, sprawę udzielenia salezjanom przez Kredyt Bank z Legnicy 65 pożyczek na kwotę łączną 418 mln zł. Księdzu M. w śledztwie postawiono zarzuty wyłudzenia kredytów i oszustwa kredytowego, polegającego na wyłudzeniu pieniędzy na podstawie fałszywych dokumentów.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)